Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Sekcja „Nowe Horyzonty Języka Filmowego” to rodzaj nieoficjalnego uniwersytetu, gdzie na luzie i bez stresujących egzaminów można przenikać tajniki filmowej formy. Po wykładach na temat montażu, zdjęć i scenografii, przyszła pora na dźwięk, który - paradoksalnie - także można zobaczyć.
Filmem otwierającym sekcję jest „Play Time” Jacquesa Tati – prawdziwy majstersztyk z 1967 roku. Jego anglojęzyczny tytuł sugeruje stereotypowe napięcie na linii Ameryka-Francja, jak i zapowiada finał, gdzie ulica Paryża zamieni się w wielkie wesołe miasteczko. W tłum amerykańskich turystek zwiedzających nowoczesną dzielnicę, naznaczoną obsesją symetrii, zostaje wrzucony poczciwy prowincjusz, pan Hulot. O ironio, w świecie oszklonych biurowców i restauracji, gdzie wszystko widać jak na dłoni, najłatwiej się zagubić, także widzowi. Dlaczego? Bo widać zdecydowanie za dużo, wzrok sięga kilku planów, przechodzi przez szklane drzwi budynku na ulicę. I nie wiadomo już, gdzie konkretnie jesteśmy. Tym, co wodzi wzrok odbiorcy, skupia jego spojrzenie w konkretnym miejscu zaczyna być dźwięk – odgłosy małżeńskiej rozmowy, stukających obcasów, rwących się spodni. Tati okazuje się wesołym dyrygentem przestrzeni, odhumanizowanej architekturze daje prztyczka w ucho.
Kadr z filmu "Góra" w reż. Ghassana Salhaba, fot. T-Mobile Nowe Horyzonty
Materia dźwiękowa opisuje nie tylko świat widzialny na ekranie, ale - jak podczas rozmowy o „Golemie” podkreślił Piotr Szulkin - wprowadza także przestrzeń nadrealną, efekt nieistniejącej rzeczywistości, która znajduje swoje przełożenie na emocje widza. Szum, jaki raz po raz wraca niezależnie od akcji filmu, podprogowo wprowadza w stan zagrożenia i niepokoju. Był to efekt starannie zaplanowany i rozpisany na nuty przez Zygmunta Koniecznego. Innym przykładem poszerzania realności w „Golemie” są chociażby dźwięki kroków – celowo nagłośnione, by wyeksponować zagubienie, szaleństwo czy nieśmiałość postaci.
Jedną z najbardziej oczywistych a jednocześnie najtrudniejszych kwestii ze sfery dźwiękowej w kinie jest cisza. Nie istnieje ona sama z siebie i tak jak inne efekty musi zostać nabudowana na tkance dźwiękowej. Co zaskakujące, powstaje w oparciu o inne dźwięki – zbyt głośnego szelestu kartek w książce, trzasku łamanego patyczka czy bzyczenia muchy. O trudnościach związanych z minimalizmem (w obliczu tylu najnowszych technologii i możliwości „podkręcania” dźwięku) opowiedział po projekcji „Róży” Jacek Hamela, chwaląc Smarzowskiego za konsekwencję w redukcji niezbędnych efektów dźwiękowych.
Kolejna lekcja poświęcona została „Górze” (2010) Ghassana Salhaba. Tematem była sfera dźwięków pozadiegetycznych (pochodzących spoza świata przedstawionego) - dźwięków zupełnie zewnętrznych wobec snutej opowieści. Mężczyzna w średnim wieku pod pozorem urlopu wybiera odosobnienie, by tworzyć. Jego poezja, wpisana w kontekst biblijnej apokalipsy, nabiera cech intymnego pożegnania ze światem. W klaustrofobiczną przestrzeń pokoju wkraczają różne szmery, hałasy i stukania - przynależne do otoczenia. Stopniowo jednak granica między rzeczywistością a wizją się zaciera, co dostrzegamy dzięki warstwy dźwiękowej.
Uzupełnieniem prelekcji odsłaniających wszelkie tajniki warsztatowe, rozmów z praktykami dźwięku jest teoretyczna praca Michela Chiona „Audio-wizje”. To pierwsza tego typu publikacja, jaka towarzyszy cyklowi „Nowe Horyzonty Języka Filmowego”.
Joanna Chludzińska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 24.07.2012
Festiwal w Toronto: pierwsze zapowiedzi
Polskie kino na Dwóch Brzegach
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024