Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Poznański Animator 2012 wystartował. Nowa – bo 5 lat dla festiwalu to mgnienie oka – kierowana przez wybitnego znawcę światowej animacji impreza prezentuje dorobek współczesnej animacji. Za nami pierwsze pokazy konkursowe- i pierwsze wstrząsy.
Portalfilmowy.pl przebywa na festiwalu na zaproszenie gościnnych organizatorów poznańskiej imprezy, a więc zasłużonej Estrady Poznańskiej. Nad artystyczną wizją imprezy czuwa Marcin Giżycki – nie przesadzę, jak powiem, że światowego formatu ekspert w dziedzinie filmu animowanego. Warto na marginesie dodać, że to właśnie Giżycki stworzył do dzisiaj cytowany i przetwarzany program festiwalu „55 lat polskiej animacji”, zorganizowanego z wielkim sukcesem przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich w 2003 roku. Była to jedna z pierwszych imprez, w skali ogólnopolskiej popularyzującego dorobek animacji artystycznej – zamiast planowanych 2 edycji, odbyło się wówczas…18! Taka może być siła animacji…
"Drwal", reż. P. Dębski, fot. KFF
Wspominam o tym dlatego, że animacja to niezwykle wdzięczny temat festiwalu. W zestawach, w których jest po kilka krótkich filmów, każdy znajdzie coś, co przypadnie mu do gustu. W programie festiwalu odbijają się błyskawicznie tendencje światowego kina, stylów animacji, kreski, techniki… Wreszcie – taki festiwal ma w sobie zawsze coś snobistycznego, niszowego, a z drugiej strony, nie ma chyba gatunku filmowego łatwiej przyswajalnego niż właśnie krótki film animowany. Publiczność wie o tym, więc szczelnie wypełnia wieczorne seanse konkursowe.
Widzowie zostali dziś postawieni przed dylematem, czy zostać na pokazach konkursowych, czy udać się do kina Apollo na wyczekiwaną premierę „Przemiany” Braci Quay , a następnie na inaugurację festiwalu w postaci "Le P'tit Ciné-Concert II", czyli syntezy muzyki francuskiej oraz animacji. Wybrałam konkurs i nie żałuję.
"Showtajm", reż. Lars Arrhenius, Daniel Westlund - przypatrz się, jak to jest zrobione! Fot. Animatot
Jak zauważa jeden z selekcjonerów Animatora (a przy okazji nasz redakcyjny kolega) Jerzy Armata, dzisiaj pojęcie animacji jest niezwykle szerokie. Kiedyś sytuacja była z góry jasna – ma by animacja to animacja poklatkowa. Wprowadzenie technologii komputerowej, 3D, zreformowało, ale również wzbogaciło animację. Coraz częściej trudno rozdzielić animację tzw. tradycyjną od komputerowej. Twórcy z udanym skutkiem łączą techniki i szukają nowych. Animacja to także – mini filmiki, mini skecze (choć w słowie skecz brakuje potrzebnej mi tu nuty artyzmu) – jak znakomicie przyjęta przez publiczność szwedzka seria „Showtajm” (reżyseria Lars Arrhenius, Daniel Westlund). Bohaterami swojego programu rozrywkowego pomysłowi Szwedzi uczynili zabawne ludziki, które w istocie są... ich brodami i ustami, ucharakteryzowanymi odpowiednio, odzianymi w niezbędne rekwizyty oraz make-up i sfotografowanymi do góry nogami (nie pytajcie mnie, jak to zostało zrobione). Publiczność po pierwszym szoku zwija się na krzesłach ze śmiechu. Z drugiej strony skrajnym filmowym eksperymentem, sprawdzającym wytrzymałość widza, jest kanadyjski „Visual Music for Ten Voices” Stevena Woloshena. Twórca ów wpadł na pomysł zilustrowania muzyki, czy też głosów w postaci animowanych ciągów; nie byłoby w tym nic odkrywczego, gdyby nie fakt, że jest to film… niemy. Ja się w pierwszej chwili nabrałam na awarię sprzętu i z tego co widziałam, naiwnych na szczęście było więcej.
"Kołysanka", reż. Piotr Dumała, fot. Animator
Już teraz widać, po tych dwóch pierwszych zestawach, że muzyka stanowić będzie ważny wątek Animatora 2012. Przede wszystkim myślę o „Kołysance” Piotra Dumały, filmie ilustrującym jeden z najbardziej rozpoznawalnych motywów muzycznych – oczywiście z „Dziecka Rosemary”. "Kołysanka" jest częścią filmu o Krzysztofie Komedzie, bo to jego słynne wykonanie słyszymy w filmie. "Kołysanka", poprowadzona rozpoznawalną, piękną, staranną grafiką Dumały, ma jedną zasadniczą wadę – kończy się po 3 minutach i 11 sekundach – a chciałoby się w tym cudownym czarno-białym świecie pobyć trochę dłużej…
Publiczność poznańska wyraźnie kocha animacje muzyczne. Podzielił ją intrygujący film w technice komputerowej "Telemann" Piotra Kamlera, zachwycił i rozbawił rumuński „The Scream” Sebastiana Cosora. Tytułowy „Krzyk” to nic innego tylko ożywiony obraz Muncha – jego bohater o doskonale nam znanej twarzy ekspresyjnie śpiewa (a nie krzyczy!), co ciekawe, stanowiąc tło dla dość absurdalnej rozmowy o śmierci, którą toczą dwie niewidoczne prawie postaci na moście. Artysta stawia na głowie i treść obrazu, decyduje się na interpretację słynnego obrazu a rebours - w efekcie mamy do czynienia z harmonią muzyki, plastyki, filmu. Dobra wiadomość – twórcy udostępnili ten film w sieci pod adresem http://www.screamtheshortmovie.com. Tego nie wolno przegapić.
„The Scream” Sebastiana Cosora, fot. Animator
Polska animacja doczekała się, oprócz wspomnianego Kamlera, dwóch mocnych reprezentacji, znanych już z festiwalu w Krakowie – nagrodzony tam "Drwal" Pawła Dębskiego oraz "Papierowe pudełko" Zbigniewa Czapli. O nagrodach dla filmu Dębskiego usłyszymy zapewne jeszcze wielokrotnie, choć przyznam, że nie należę do wielbicieli tego niewątpliwie pięknej, utrwalonej malarstwem w żółto-brązowo-czerwonych barwach animacji. Baśniowa historia drwala i jego synka to w istocie studium szaleństwa – zastanawiam się, czy opowiedziana historia nie jest dla mnie zbyt drastyczna czy – zbyt naiwna. Nie sposób jednak nie dostrzec i nie docenić artyzmu i konsekwencji tej produkcji.
"Papierowe pudełko", reż. Zbigniew Czapla - niszczejące fotografie i utracone historia, fot. KFF
Film Czapli to rodzaj animadocu (film dokumentalny w technice animowanej). Tytułowe pudełko zniszczone zostało przez powódź w 2010 roku. Szram zżera powoli kolejne fotografie… podobnie jak ludzka pamięć, artysta rejestruje nieodwracalne zniszczenia na papierze fotograficznym a zarazem zanikanie ludzkiej pamięci, której był nośnikiem…
Do filmów konkursowych będę jeszcze wracać w codziennych relacjach z „Animatora”. Oczywiście, kiedy odzyskam niezbędne narzędzie do pisania o filmach, jakim jest pięknie wydany katalog festiwalu. Cieszyłam się nim tylko 5 minut – po czym znikł, wraz ze swoimi unikatowymi treściami, uniesiony przez nieznanego wielbiciela światowej animacji. Nawet trudno się rozgniewać na taki przykład determinacji uczestnictwa w kulturze. W każdym razie – miłej lektury i do zobaczenia w kinie.
Portalfilmowy.pl przebywa na festiwalu na zaproszenie gościnnych organizatorów poznańskiej imprezy, a więc zasłużonej Estrady Poznańskiej. Nad artystyczną wizją imprezy czuwa Marcin Giżycki – nie przesadzę, jak powiem, że światowego formatu ekspert w dziedzinie filmu animowanego. Warto na marginesie dodać, że to właśnie Giżycki stworzył do dzisiaj cytowany i przetwarzany program festiwalu „55 lat polskiej animacji”, zorganizowanego z wielkim sukcesem przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich w 2003 roku. Była to jedna z pierwszych imprez, w skali ogólnopolskiej popularyzującego dorobek animacji artystycznej – zamiast planowanych 2 edycji, odbyło się wówczas…18! Taka może być siła animacji…
"Drwal", reż. P. Dębski, fot. KFF
Wspominam o tym dlatego, że animacja to niezwykle wdzięczny temat festiwalu. W zestawach, w których jest po kilka krótkich filmów, każdy znajdzie coś, co przypadnie mu do gustu. W programie festiwalu odbijają się błyskawicznie tendencje światowego kina, stylów animacji, kreski, techniki… Wreszcie – taki festiwal ma w sobie zawsze coś snobistycznego, niszowego, a z drugiej strony, nie ma chyba gatunku filmowego łatwiej przyswajalnego niż właśnie krótki film animowany. Publiczność wie o tym, więc szczelnie wypełnia wieczorne seanse konkursowe.
Widzowie zostali dziś postawieni przed dylematem, czy zostać na pokazach konkursowych, czy udać się do kina Apollo na wyczekiwaną premierę „Przemiany” Braci Quay , a następnie na inaugurację festiwalu w postaci "Le P'tit Ciné-Concert II", czyli syntezy muzyki francuskiej oraz animacji. Wybrałam konkurs i nie żałuję.
"Showtajm", reż. Lars Arrhenius, Daniel Westlund - przypatrz się, jak to jest zrobione! Fot. Animatot
Jak zauważa jeden z selekcjonerów Animatora (a przy okazji nasz redakcyjny kolega) Jerzy Armata, dzisiaj pojęcie animacji jest niezwykle szerokie. Kiedyś sytuacja była z góry jasna – ma by animacja to animacja poklatkowa. Wprowadzenie technologii komputerowej, 3D, zreformowało, ale również wzbogaciło animację. Coraz częściej trudno rozdzielić animację tzw. tradycyjną od komputerowej. Twórcy z udanym skutkiem łączą techniki i szukają nowych. Animacja to także – mini filmiki, mini skecze (choć w słowie skecz brakuje potrzebnej mi tu nuty artyzmu) – jak znakomicie przyjęta przez publiczność szwedzka seria „Showtajm” (reżyseria Lars Arrhenius, Daniel Westlund). Bohaterami swojego programu rozrywkowego pomysłowi Szwedzi uczynili zabawne ludziki, które w istocie są... ich brodami i ustami, ucharakteryzowanymi odpowiednio, odzianymi w niezbędne rekwizyty oraz make-up i sfotografowanymi do góry nogami (nie pytajcie mnie, jak to zostało zrobione). Publiczność po pierwszym szoku zwija się na krzesłach ze śmiechu. Z drugiej strony skrajnym filmowym eksperymentem, sprawdzającym wytrzymałość widza, jest kanadyjski „Visual Music for Ten Voices” Stevena Woloshena. Twórca ów wpadł na pomysł zilustrowania muzyki, czy też głosów w postaci animowanych ciągów; nie byłoby w tym nic odkrywczego, gdyby nie fakt, że jest to film… niemy. Ja się w pierwszej chwili nabrałam na awarię sprzętu i z tego co widziałam, naiwnych na szczęście było więcej.
"Kołysanka", reż. Piotr Dumała, fot. Animator
Już teraz widać, po tych dwóch pierwszych zestawach, że muzyka stanowić będzie ważny wątek Animatora 2012. Przede wszystkim myślę o „Kołysance” Piotra Dumały, filmie ilustrującym jeden z najbardziej rozpoznawalnych motywów muzycznych – oczywiście z „Dziecka Rosemary”. "Kołysanka" jest częścią filmu o Krzysztofie Komedzie, bo to jego słynne wykonanie słyszymy w filmie. "Kołysanka", poprowadzona rozpoznawalną, piękną, staranną grafiką Dumały, ma jedną zasadniczą wadę – kończy się po 3 minutach i 11 sekundach – a chciałoby się w tym cudownym czarno-białym świecie pobyć trochę dłużej…
Publiczność poznańska wyraźnie kocha animacje muzyczne. Podzielił ją intrygujący film w technice komputerowej "Telemann" Piotra Kamlera, zachwycił i rozbawił rumuński „The Scream” Sebastiana Cosora. Tytułowy „Krzyk” to nic innego tylko ożywiony obraz Muncha – jego bohater o doskonale nam znanej twarzy ekspresyjnie śpiewa (a nie krzyczy!), co ciekawe, stanowiąc tło dla dość absurdalnej rozmowy o śmierci, którą toczą dwie niewidoczne prawie postaci na moście. Artysta stawia na głowie i treść obrazu, decyduje się na interpretację słynnego obrazu a rebours - w efekcie mamy do czynienia z harmonią muzyki, plastyki, filmu. Dobra wiadomość – twórcy udostępnili ten film w sieci pod adresem http://www.screamtheshortmovie.com. Tego nie wolno przegapić.
Polska animacja doczekała się, oprócz wspomnianego Kamlera, dwóch mocnych reprezentacji, znanych już z festiwalu w Krakowie – nagrodzony tam "Drwal" Pawła Dębskiego oraz "Papierowe pudełko" Zbigniewa Czapli. O nagrodach dla filmu Dębskiego usłyszymy zapewne jeszcze wielokrotnie, choć przyznam, że nie należę do wielbicieli tego niewątpliwie pięknej, utrwalonej malarstwem w żółto-brązowo-czerwonych barwach animacji. Baśniowa historia drwala i jego synka to w istocie studium szaleństwa – zastanawiam się, czy opowiedziana historia nie jest dla mnie zbyt drastyczna czy – zbyt naiwna. Nie sposób jednak nie dostrzec i nie docenić artyzmu i konsekwencji tej produkcji.
Film Czapli to rodzaj animadocu (film dokumentalny w technice animowanej). Tytułowe pudełko zniszczone zostało przez powódź w 2010 roku. Szram zżera powoli kolejne fotografie… podobnie jak ludzka pamięć, artysta rejestruje nieodwracalne zniszczenia na papierze fotograficznym a zarazem zanikanie ludzkiej pamięci, której był nośnikiem…
Do filmów konkursowych będę jeszcze wracać w codziennych relacjach z „Animatora”. Oczywiście, kiedy odzyskam niezbędne narzędzie do pisania o filmach, jakim jest pięknie wydany katalog festiwalu. Cieszyłam się nim tylko 5 minut – po czym znikł, wraz ze swoimi unikatowymi treściami, uniesiony przez nieznanego wielbiciela światowej animacji. Nawet trudno się rozgniewać na taki przykład determinacji uczestnictwa w kulturze. W każdym razie – miłej lektury i do zobaczenia w kinie.
Anna Wróblewska
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 16.07.2012
Festiwal zwiastunów filmowych
Koszalin: kolejne tytuły konkursowe ujawnione
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025