PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU

47. Miedzynarodowy Festiwal Filmowy w arlowych Warach dobiegł końca.

Cieszy nagroda dla najlepszego aktora dla Eryka Lubosa za rolę w filmie Jana Jakuba KolskiegoZabić bobra”, choć przyznana została ex aequo z nagrodą dla norweskiego aktora, Henrika Rafaelsona za kreację w zwycięskim filmie „The Almost ManMartina Lunda, laureacie Grand Prix.

Lubos z całą pewnością zasłużył na tę nagrodę. Postać filmowego Eryka jest wewnętrznie skomplikowana, pełna sprzeczności, dręczona obsesjami. Za pomocą  subtelnych środków wyrazu aktor uwiarygodnił wewnętrzną walkę człowieka, który traci kontrolę nad swoim umysłem i emocjami. Ten stan jest efektem psychicznego okaleczenia na skutek wojennych traum, których doświadczył na misjach w Afganistanie i Iraku. Eryk nie potrafi wrócić już do normalności, stwarza sobie iluzje, w które wierzy tak mocno, że skutecznie oszukuje swoje otoczenie. Dają się na to nabrać również widzowie, finał jego historii jest zaskakujący.   


Kadr z filmu "The Almost Man", fot. kviff.com

Nagroda aktorska dla Eryka Lubosa jest, niestety, jedyną dla naszej kinematografii (nie licząc wyróżnienia dla czwórki aktorów czeskich w polsko-czeskiej koprodukcji „Polski film” Marka Najbrta), licznie w tym roku w Karlowych Warach reprezentowanej. Aż siedem polskich filmów pokazywanych było w sekcjach konkursowych, a dwa w pozostałych. Przy średnim poziomie konkursowych filmów taka sytuacja trochę smuci.

Trudno oprzeć się myśli, że werdykt jest dość zachowawczy, bo próbuje pogodzić wszystkich, co paradoksalnie sprawia, że nikt nie jest do końca zadowolony. Przykładem nagrody aktorskie: trzy Kryształowe Globusy i aż pięc wyróżnień (choć niewątpliwie wszystkie zasłużone, łącznie z przejmującą, naturalistyczną niemal kreacja Yannisa Papadopoulosa w greckim „Boy Eating the Bird’s FoodEktorasa Lygiozosa). Albo wyróżnienie dla filmu nie do końca udanego, aspirującego do miana dzieła nowatorskiego - „AuroraKristiny Buozyte przy jednoczesnym nagradzaniu kina historyczno-politycznego „Piazza Fontana:The Italian ConspiracyMarco Tulio Giordana czy socjologiczno-społecznego „The Almost ManMartina Lunda.

Nietrafiona jest – moim zdaniem -  nagroda za reżyserię dla Rafaela Ouelleta za film „Camion”. Historie o tym, jak trudno jest sobie wybaczyć, i o stracie, za którą się obwiniamy, nie są ani szczególnie nowe ani odkrywcze. Kino pokazywało już je lepiej, że przypomnę „Całą zimę bez ognia” Zglińskiego czy „Pokój syna” Morettiego. Irytują przerysowania, ograne chwyty, powtarzające się obrazy sypiącego wielkimi płatami śniegu czy przewlekła naturalistyczna  scena wyjmowania opatrunku z nosa bohatera. Bronią  się w tym filmie jedynie sceny na polowaniu, kiedy ojciec z synami naprawdę jednoczą się i odnajdują. Niestety, tylko na chwilę.

Szkoda filmu Tomasza WasilewskiegoW sypialni”, który prezentowany był w sekcji Forum Niezależnych. Mimo dobrego przyjęcia przez publiczność obraz ten nie został wyróżniony. W kuluarach festiwalu twierdzono nawet, że gdyby w tej sekcji była nagroda aktorska albo gdyby film Wasilewskiego wystartował w Konkursie Głównym, to z pewnością zauważono by przynajmniej wielką kreację Katarzyny Herman, zwłaszcza że w kategorii role kobiece nie było takiej  konkurencji, jak w przypadku męskich. Poza Leilą Hatami, która w filmie „The Last StepAlego Mosaffy wciela się w kilka postaci niemal jednocześnie, nie widać kandydatek do wyróżnień. Hatami gra aktorkę w filmie swojego męża, jest osobą prywatną, ale pozwala obserwować się kamerze, jest zawodowcem, który pracuje nad rolą, pokazuje jak ją buduje, z czego czerpie, choć nie jest to proces, który da się pokazać w całości na ekranie. Leila w filmie Leili jest wielką i doskonałą oszustką, ale jej kłamstwa i sztuczki są prawdziwe. Kino irańskie, z ducha bardzo europejskie, uciekające od politycznych i społecznych zaszufladkowań, otrzymało także nagrodę FIPRESCI.

Bohater Henrika Rafaelsona (nagroda aktorska) ze zwycięskiego norweskiego „The Almost Man” Martina Lunda do perfekcji opanował umiejętność ukrywania za ironią swojej niedojrzałości. To 35-latek, który ma dobrą pracę, kupił nowy dom, ma dziewczynę, ale wciąż pozostaje dużym chłopcem, który zachowuje się jak nastolatek. Kiedy filmowy Henrik dowiaduje się, że zostanie ojcem, wpada w popłoch. Boi się, że będzie musiał wreszcie nauczyć się odpowiedzialności i wydorośleć. Nie jest to jednak klasyczny Piotruś Pan, uczestniczymy w wiwisekcji coraz bardziej powszechnego zjawiska czyli męskiego późnego dojrzewania, z założeniem, że to przypadki jeszcze uleczalne. Tę nadzieję budzi to, że Henrik po prostu wstydzi się swoich infantylnych zachowań. Dlatego cały czas ironizuje, ostrzega otoczenie, by nie traktować go zbyt poważnie W ten sposób zabezpiecza się przed posądzeniem o niedojrzałość. Piotruś Pan takiej świadomości nie miewa. Henrik Rafaelson znakomicie się w tej autoironii odnalazł. Trochę przypomina w tym swojego bohatera z filmu „Happy, happy”, norweskiej wersji „Rzezi”. Tam też był wiarygodny. 


Kadr z filmu "Piazza Fontana: The Italian Conspiracy", fot. kviff.com

O ile nie jestem do końca przekonana, czy „The Almost Man” to rzeczywiście najlepszy film konkursowy, to całkowicie akceptuję Wyróżnienie Specjalne Jury dla włoskiego filmu weterana kina politycznego Marco Tullio Giordana ”Piazza Fontana: The Italian Conspiracy”. Mam jeszcze w pamięci kontrowersyjną „Dziką krew” tego reżysera z Monicą Bellucci o kolaboracji włoskich aktorów z faszystami w czasie II wojny światowej.  I tym razem Giordana proponuje kino niewygodne, które budzi emocje, odgrzebuje wstydliwie ukrywane i niewyjaśnione do dziś okoliczności zamachu terrorystycznego w banku na Piazza Fontana w 1969 roku, w wyniku którego zginęło 17 niewinnych osób, a 88 zostało rannych. Choć o eksplozje bomby w banku oskarżono anarchistów, niezadowolonych z prawicowych rządów ( ciekawe spojrzenie na idealizm rodzących sie przyszłych ugrupowań terrorystycznych, których radykalizm doprowadził do porwania i zamordowania Aldo Moro) - to w wyniku śledztwa okazało się, że jednym z zamachowców był współpracownik włoskich służb specjalnych. Był to wynik tak zwanej „strategii napięcia”, czyli zwrócenia uwagi opinii publicznej na bezwzględność sił lewicowych, grożących obaleniem rządu. Ten film zgrabnie łączy kino różnych gatunków: thriller,  kryminał, dramat polityczny, historyczny, kino psychologiczne a nawet  western. Kapitan Calabresi, człowiek uczciwy i nieskorumpowany, który prowadzi śledztwo,  przypomina trochę szeryfa, jedynego sprawiedliwego, który jednak będzie musiał przegrać.


Kadr z filmu "House with a Turett”, fot. kviff.com

Cieszy nagroda dla filmu „House with a Turett” Evy Neymann w sekcji East of  the West. Natomiast zaskoczeniem pozostaje wyróżnienie dla filmu „Aurora” litewskiej reżyserki Kristiny Buozyte.  Przed kilku laty w jej debiucie „Kolekcjonerka” wystąpił ten sam aktor, Marius Jakimpolski.  Już tamten obraz wydawał mi się pretensjonalny, sztuczny, na siłę dziwaczny. Być może jest tak, że reżyserka pozostaje pod presją koproducentów. Gdyby nie zagraniczne wsparcie finansowe,  w tym przypadku Francji i Belgii Buozyte nie mogłaby w ogóle realizować swoich filmów na Litwie. 

W satyryczny sposób opowiada o tym Mark Najbrt w „Polskim filmie”. Powstają scenariusze i historie, które obliczone są na zaskoczenie i zadziwienie zagranicznego odbiorcy, które muszą czymś szokować, wyróżnić się. Buozyte sili się na dzieło nowatorskie, artystyczne. To historia eksperymentu naukowego: bohater odbywa wędrówkę po meandrach umysłu kobiety, która jest w śpiączce. Poznaje ją, uprawia z nią seks, sam jednak zaczyna mieć problemy z powrotem do rzeczywistości i odróżnianiem fikcji od realności. Jednak zamiast fascynować, ta opowieść nuży i dłuży się. Nie widać, do czego zmierza i czemu ma służyć. Drażnią puste miejsca, na przykład nie posuwające akcji do przodu  wielominutowe bieganie nagich bohaterów w ciemnościach albo statyczne obrazy budowli o dziwacznych, supernowoczesnych kształtach. 

No i na koniec nagrody dla filmów dokumentalnych. Niestety, także bez Polaków, choć nasze dokumenty były tu często w latach ubiegłych doceniane. Tym razem jury nagrodziło filmy „Sofia Last AmbulanceIliana Meteva o pracy załogi karetki pogotowia w  stolicy Bułgariii oraz w kategorii filmów do 30 minut obraz „A Story for the ModlinsSergio Oksmana.  Wyróżnienie otrzymała także Helena Trestikova za film „Private Universe”, w którym przez 37 lat (absolutny rekord pracy dokumentalisty!) towarzyszyła z kamerą życiu czeskiej rodziny. Nie dziwi więc także nagroda Smoka Smoków za dar obserwacji i cierpliwość, którą Trestikova odebrała jako pierwsza kobieta w historii Krakowskiego Festiwalu Filmowego, miesiąc  przed Karlowymi Warami. Czesi nie mogli więc jej nie docenić.
       

Mariola Wiktor, Karlowe Wary
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  30.07.2012
Zobacz również
Noblista John Coetzee wyróżniony w Poznaniu
Katowice: Noc Kilara już 14 lipca
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll