PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU

O modzie jako formie buntu w PRLu opowiada Judyta Fibiger, autorka filmu "Political Dress", który ma krakowską premierę w sekcji Panorama Filmu Polskiego.

Katarzyna Skorupska: Jak doszło do powstania filmu o modzie w PRLu?

Judyta Fibiger: Wszystko zaczęło sie od filmu „Beats of Freedom”, ktorego bylam producentką i który odniósł wielki kinowy sukces: obejrzalo go ponad 55 tysięcy widzów. Wtedy razem z dyrektorem Instytutu Adama Mickiewicza, który wyprodukował film, zaczęliśmy myśleć o nowym projekcie. Paweł Potoroczyn jest wizjonerem i wierzy, że można opowiadać o czasach PRLu w niebanalny sposób. Pomyślałam o modzie nie dlatego, że czuję się w tej dziedzinie ekspertem, ale dlatego, że moda była obecna w moim życiu zawsze, głównie dzięki mamie, która – jak wiele osób w  tamtych czasach - kombinowała z modą, zabierała mnie do krawcowych i komisów a w domu w wielkich garnkach farbowała spódnice i koronki. Ale dopiero wtedy – dwa lata temu - zaczęłam myśleć o modzie jako o formie buntu.


Fotos z filmu "Political Dress", fot. Tomek Sikora

Od początku wiedziałam, że nie chcę robić filmu o historii mody w PRLu. Widzowie nie znajdą w nim historii „Mody Polskiej”, nie ma w nim też paru znanych wtedy projektantów, bo to miała być historia buntu. Gdy robiliśmy research do filmu, znalazłam w „Wysokich Obcasach” wywiad z panią Barbarą Hoff zatytulowany „Polityczny fason kiecki”. Gdy go przeczytałam, wiedziałam, że to ona będzie główną bohaterką filmu.

Film nie jest historią mody w PRLu, ale pokazuje historię PRLu poprzez modę. W czasach stalinowskich robotnika jako ideał pod każdym względem, również estetycznym. I przeciwstawionego mu bikiniarza, potem elegancję lat 60., hipisów, punki. To jest ujęcie historyczne.

Oglądamy przemiany, ale to nie jest opowieść o przekroju polskiej mody.  To bardziej mozaika osób, dzięki którym możemy zaobserwować jak ważny był w tamtych czasach wygląd i jak moda wpływała na społeczeństwo. "Political Dress" nie jest opowieścią o wszystkich przedsiębiorstwach, w których robiono w Polsce modę.

Zderzenie historii Tomka Lipińskiego z komisariatu, na którym milicja dla przykładu katowała hipisa za strój i długie włosy, z modowym establishmentem byłoby mówiąc delikatnie zgrzytem.

W budynku Muzeum Narodowego w Otwocku Tomek Sikora robił do filmu współczesną sesję zdjęciową w ubraniach Hofflandu. Tam był magazyn i mogliśmy sfotografować je tylko na miejscu. Weszłam do małego pokoiku: po lewej stronie był wieszak z ubraniami Hofflandu, wszystkie możliwe kolekcje, które Muzeum Narodowe posiada, a po prawej stronie były kolekcje „Mody Polskiej” i to było niesamowite. Po jednej stronie biedne i zgrzebne lny Pani Basi Hoff, z których zrobiła wspaniałe kolekcje, ale czuło się, że je zaprojektowała z czego tylko mogła, a po drugiej stronie - norki, jedwabie, szyfony. Chyba garderoba pani Gierkowej. Miałam wtedy silne uczucie, że ja chcę mówić  o tym, co jest po lewej stronie, o tym biednym, zbuntowanym.


Fotos z filmu "Political Dress", fot. Tomek Sikora

Cieszę się, że w filmie pojawiły się wątki, które dystansują go od zabawnej wizji PRLu. Opowieści Głowackiego to nie były dowcipne anegdoty, on wyraźnie mówi, że ten PRL był jednak straszny. Obok Głowackiego wystąpiła projektantka, Anna Kuczyńska, wyławiając z tamtej rzeczywistości zjawiska ciekawe, wartościowe. Dzięki temu film wydaje się dobrze zrównoważony, uczciwy, obiektywny.

Dziękuję. Starałam się uniknąć bycia wszechwiedzącym reżyserem, który ma tezę. Z tego powodu zakończenie zostawiłam otwarte. Zależało mi na tym, żeby widz mógł sam dokonać oceny, bo PRL miał wiele twarzy. Nie lubię przaśnego pokazywania PRLu: był w telewizji cykl programów o modzie, prowadząca występowała w stroju budowniczej z cegłówką i śmiejąc się  opowiadała, jak dziewczyny budowały i jakie to wszystko było zabawne. Tak, jakbyśmy zapominali o historii, która wcale nie była śmieszna. Gdy pani Basia Hoff mówi w filmie, że wiele osób złamało sobie życie walką o swój wygląd, to wierzę, że tak było. Że można było sobie złamać życie przez kolorowe spodnie. Można było być wyrzuconym ze studiów, z domu, mieć problemy.

Z drugiej strony zabawne opowieści o  białych kożuchach są fascynujące, wspaniale budują klimat, ale też przypominają poprzez modne detale czasy, o których się zapomina. Ubawił mnie Sasnal, który opowiadał o czarnych bluzach z Hofflandu.

To było bardzo fajne, że zgodził się wziąć udział w tym projekcie, choć przyznawał, że nie ma dużo do powiedzenia w sprawie mody. To było urocze, że znalazł ten Hoffland w swojej głowie. On był metalowcem, zaczynał od bycia fanem metalu i pewnie też nosił bluzy Hofflandu, o których wspomina.

Co było w tym filmie najtrudniejsze?

Montaż. Sztuka wyboru. Miałam wspaniałą ekipę. Wspaniałego operatora Andrzeja Wojciechowskiego, który  pomógł mi w spokojnym, dokumentalnym podejściu do filmu. Na początku czułam, że on się bał trochę filmu o modzie, która go nie do końca interesowała. A potem gdy byliśmy na zdjęciach w Londynie, widziałam jak oni dyskutują z dźwiękowcem Marcinem  o wyglądzie, o stroju. Im dłużej rozmawialiśmy z bohaterami, tym bardziej czuliśmy, że robimy coś ważnego. Rozmowy z panem Andrzejem Wajdą, z panią Barbarą Hulanicki, z panią Basią Hoff były bardzo emocjonalne. Barbarę Hulanicki spotkaliśmy najpierw w Londynie. Nie była w Polsce od 70 lat, a ja mocno drążyłam temat bycia Polką i to był dla niej bardzo emocjonalny moment. Później  spotkaliśmy ją w Poznaniu, gdzie na zaproszenie pani Grażyny Kulczyk przyjechała na Art and Fashion Festival. To była jej pierwsza wizyta w Polsce a nam udało nam się być wtedy z nią.


Fotos z filmu "Political Dress", fot. Tomek Sikora

Jak doszło do włączenia wątku londyńskiego do filmu?

Podczas researchu natrafiliśmy na artykuł o Bibie i Londynie lat 60. Kiedy dowiedziałam się, że twórczynią słynnego butiku Biba jest Polka uznałam, że muszę ją włączyć do filmu. Ojciec Barbary Hulanicki był polskim konsulem w Jerozolimie, tam zostal podczas wojny zamordowany a ona jako dziecko zamieszkała z matką w Londynie. Stąd brak kontaktu z Polską.  Jednak w moim przekonaniu ta jedna z największych postaci świata mody wiele zawdzięcza polskim korzeniom.  I choć wydawać by się mogło, że on odstaje od historii PRLu, to chciałam, żeby ten wątek znalazł się w moim filmie. W tym samym czasie, w którym pani Basia Hoff próbowała coś zmieniać tutaj, w Londynie wspaniała  Polka, zrobiła totalną rewolucję.

Nie czułam, żeby ten wątek odstawał. Raczej czytałam to tak, że pokazuje Pani wysiłki Polaków w Polsce i na emigracji. Różnice i – mimo wszystko – podobieństwa.

Nie myślałam o tym, u mnie to było bardziej instynktowne. Tak, jak czułam, że nie muszę w filmie mieć projektantów z „Mody Polskiej”, a chciałam, żeby wystąpiła Ania Kuczyńska. Pytano mnie, dlaczego akurat ona. Ania jest dokładnie w moim wieku. Chciałam, żeby kobieta-projektantka z mojego pokolenia wypowiedziała się na ten temat. Dla mnie było ważne ponieważ Ania bardzo interesuje się grafiką i magazynami tamtych lat. Chciałam pokazać, że tamta grafika, moda i poziom pism takich jak „Przekrój” czy „Ty i ja” były niesamowite, że to był światowy poziom.

Warto o tym pamiętać, myśląc o PRLu.

PRL był mozaiką. Pod względem kreatywności to był niesłychany czas.

Moda miała niewiarygodną moc uwalniania pomysłowości ludzkiej. To właściwie temat Pani filmu.

Tak jak według znanego określenia sztuka bierze się z ograniczeń, tak też było z modą, która powstała z braku. Wszyscy bohaterowie filmu, niezależnie od tego czy są muzykami, fotografami czy wybitnymi reżyserami filmowymi jednakowo dążyli do kreowania swojego wyglądu, który wyróżniałby ich z peerelowskiej szarości. Widać próby znalezienia swojego stylu. Wtedy dziewczyna, która chciała pokazać, że ma mroczną duszę,  tak kombinowała z ubraniami po babci, z komisu, z paczki z zagranicy, żeby ten styl był tylko jej. W czasach kiedy wszystko jest dostępne, w jakimś stopniu jesteśmy ofiarami tego, że mamy wszystko. Wchodzę czasami do jakiegoś sklepu sieciowego i kupuję to, co ktoś dla mnie wymyślił. Próbuję oczywiście, żeby tak nie było, ale nie ma czasu na taką kreatywność. Kora już nie będzie szyła sobie sama spódnic ani  biegała po bazarach, tylko pewnie kupuje u najdroższych projektantów. Ironia, prawda? Że czasy największej biedy to były też czasy największej kreatywności. Pan Andrzej Wajda mówił – wiele z tych wątków się niestety nie zmieściło w filmie - o płaszczu swojego ojca, który był wojskowym. Nosił go z nabożnością. To uświadomiło mi, że moda dotyczy wszystkich. Każdorazowy codzienny wybór stroju pokazuje, kim jesteśmy. Ostentacyjne nieinteresowanie się modą to też jest jakiś komunikat.

Razem oglądałyśmy „Art of Freedom” o fenomenie polskiego himalaizmu. Na marginesie pojawia się tam też wątek szycia śpiworów, kurtek puchowych. W ślad za sukcesami himalaistów, prywatni krawcy zrobili z Polski potęgę kurtek puchowych.

Tamten film w ciekawy sposób pokazuje też fenomen naruszenia granic: wszyscy zajmowali się przemytem, nie bójmy się tego słowa, oni się do tego przyznają i to też jest ciekawe. Zarówno „Beats of Freedom”, “Art of Freedom” i mój film pokazują dwie strony PRLu: tę polityczną – mroczną, ciężką i tę niesłychanie kreatywną. Nie wiem, czy to jest tylko polskie. To jest ciekawe pytanie: czy my rzeczywiście mamy w naszych genach fenomen niepoddawania się i za wszelką cenę udowadniania, że jednak potrafimy?  Chyba trochę tak.  

Wiem, że film jeździ od paru miesięcy po festiwalach. Jak jest przyjmowany za naszą wschodnią granicą?

Najlepsze pokazy odbyły się Kijowie i Mińsku. Seans na Białorusi był dla mnie ogromnym przeżyciem, większym niż pokaz w Tokio czy w Paryżu. Oczywiście, że Japończycy bardzo interesują się modą a Francuzi umieją wyciągnąć z tego filmu coś dla siebie. Białorusini siedzieli w cichej sali, w której dostawialiśmy krzesła i dopraszaliśmy osoby, które nie miały biletu.  Siedzieli w skupieniu, a rozmowy z nimi po filmie na długo zapamiętam: podszedł do mnie chłopak, miał w łzy w oczach, złapał mnie za rękę i dziękował mowiąc, że “dostał trochę nadziei na to, że to się zmieni, bo u nich jest teraz tak, jak u nas bylo  w PRLu”. Po takich pokazach czuje się, że to co robię ma sens, że to kogoś dotyka. Na Ukrainie było podobnie. Czuć było nawet taką zazdrość, że mogliśmy tak sobie w Polsce szaleć.

Czy dziś moda może występować w funkcji buntu?

Gdyby w krajach arabskich kobiety chciały coś powiedzieć poprzez modę, to mielibyśmy chyba największą rewolucję z możliwych. Arabka pod burką, która zasłania jej wszystko zostawiając szpary na oczy, nosi często Channel i Diora.  Myślę, że tam jest duże pole do popisu, jeśli chodzi o bunt. Na Ukrainie widziałam ludzi w pomarańczowych podkoszulkach, gdy zamknięto Julię Tymoszenko i zaczęła się fala protestów. Ludzie rzeczywiście używali koloru pomarańczowego.  Są miejsca na świecie, gdzie to jeszcze działa. Myślę, że na biednej Białorusi, w Mińsku, który był dla mnie jednym z najbardziej przerażających miejsc na świecie ktoś w stroju punkowym, z agrafkami w uszach mógłby mieć problemy. Nie widziałam takich ludzi na ulicach, ale podejrzewam, że mogliby mieć podobne problemy, jakie mieli ludzie w Polsce. Życzę im sposobności do takiego buntu.

 

 

 

Katarzyna Skorupska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  26.06.2012
Zobacz również
W Krakowie festiwal także dla dzieci
Cannes: werdykt poprawny i bezpieczny
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll