PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Tytuł filmu Anga Lee jak ulał pasował do tegorocznej 5. edycji przeglądu O miłości między innymi – oryginalnemu na skalę kraju przedsięwzięciu krakowskiego Kina Pod Baranami.

W trakcie tygodnia z obrazami podejmującymi tematykę LGBT (skrótowiec odnoszący się do Lesbijek, Gejów, osób Biseksualnych oraz osób Transgenderycznych jako do całości) widzowie mieli okazją zobaczyć najnowsze trendy w kinie o mniejszościach seksualnych, a także cofnąć się w czasie i przyjrzeć się temu zjawisku w filmie z dwudziestolecia międzywojennego. Na koniec organizatorzy zaproponowali dokument „Chłopcy z dworca Zoo” poświęcony żyjącym z prostytucji mieszkańcom Berlina Zachodniego.

 "Nieobecny", fot. Kino Pod Baranami

W tym roku głównym tematem przeglądu stała się dziecięca seksualność. Twórcy takich filmów jak „Morze północne, Texas” czy "Nieobecny" zastanawiali się, kiedy w człowieku rodzi się seksualna świadomość i czy jest mu ona w stanie posłużyć jako narzędzie sprawowania władzy. Problem, który na przełomie lat 40. i 50. poruszył już Vladimir Nabokov w wybitnej powieści „Lolita”, nurtuje współczesnych twórców, którzy jednak boją się przekroczyć pewne granice i narzucają sobie autocenzurę.

Marco Berger, laureat ubiegłorocznej Teddy Award na Berlinale, tworząc scenariusz „Nieobecnego” założył sobie, że głównym bohaterem opowieści będzie dwunastolatek, który podkochuje się w swoim trenerze pływania – trzydziestoparoletnim Adonisie. Obawa przed negatywnym wydźwiękiem filmu i oskarżeniem o pedofilię spowodowała, że twórca postarzał o kilka lat swojego bohatera. Adonis, który na potrzeby castingów został zdefiniowany jako niebieskooki blondyn o wyrzeźbionej na basenie sylwetce, został zaś zamieniony na łysiejącego mężczyznę z brzuszkiem o fizjonomii Carlosa Echevarri. Zadecydował o tym przypadek. Popularny w Argentynie aktor zadzwonił do reżysera zainteresowany jego projektem i od razu dostał angaż. Filmowi wyszło to na dobre, bowiem trener, którym interesuje się jego uczeń, w niczym nie przypomina homoseksualisty. Jest raczej gaucho, układającym sobie życie z kobietą u boku. Tymczasem Martin podskórnie wyczuwa, że nauczyciel może mieć podobne do niego skłonności, ukryte pod maską kultury. Jednym z wniosków płynących z ich dziwnej gry jest kwestia refleksyjności seksualności. Berger skoncentrował uwagę widzów na tym, kiedy zastanawiamy się nad czyjąś orientacją. Z filmu jasno wynika, że ma to miejsce jedynie wtedy, kiedy ktoś gestem czy słowem wzbudzi podejrzenie o homoseksualizm. Pozostałe osoby z założenia traktujemy jako heteroseksualne, nie poświęcając ich seksualności żadnej niemal refleksji.

W odróżnieniu od Marco Bergera Belg Bavo Defurne uczynił bohaterem swojego pełnometrażowego debiutu "Morze Północne, Texas" dziesięciolatka. Chłopiec w niczym jednak nie przypomina swoich rówieśników. Czas spędza na kolekcjonowaniu przedmiotów, które w wyraźny sposób kojarzą mu się z seksualną przyjemnością.


"Morze Północne, Texas" fot. Kino Pod Baranami

Poznajemy go, kiedy w pokoju matki przebiera się w jej stroje. Rodzicielka nic sobie z tego nie robi. Pim mimo młodego wieku wykazuje się świadomością istnienia swojej seksualności, a także orientacji. Jest zakochany w przyjacielu – kilka lat starszym Gino, który początkowo odwzajemnia zainteresowanie młodszego kolegi. Reżyser w niezwykle estetyczny sposób obrazuje ich relacje i portretuje samych bohaterów. Wykorzystuje każdy możliwy sposób do podkreślenia seksualności chłopców: młodzi aktorzy noszą idealnie dopasowane spodnie, które uwypuklają ich pośladki, koszulki w serek, spod których wystaje fetyszyzowana przez kamerę klatka piersiowa (dobitnie udaje się to reżyserowi w scenach, kiedy Pim myje swoje ciało gąbką – poprzez zwolnione ruchy i aktorskie pozy wcielającego się w niego Jellego Florizoone'a, na co dzień tancerza, Defurne'owi udaje się osiągnąć efekt porównywalny do tego, jaki Leni Riefenstahl osiągnęła w „Olimpiadzie”, w której dzięki specyficznym ustawieniom kamery sportowcy wyglądają jak antyczne posągi), zaś sceny seksu między nimi nie mają w sobie nic z wulgarności ani naturalizmu – są czystym, niemal duchowym aktem. Największą siłą filmu Defurne'a jest umiejętne umieszczenie go na granicy przyzwoitości. Estetyzacja awansów chłopców w żaden sposób nie wywołuje negatywnych konotacji z pedofilią czy dziecięcą pornografią. Młodzi bohaterowie noszą w sobie bowiem pokłady życiowego doświadczenia charakterystyczne dla osób w podeszłym wieku. Zasługa w tym koncepcji pisarza André Sollie'a, którego książka posłużyła za kanwę scenariusza. Pisarz zawarł w niej maksymę św. Augustyna, mówiącą, że młodość byłaby idealna, gdyby przydarzała się pod koniec życia. Bohaterów autobiograficznego poniekąd utworu obdarzył doświadczeniem staruszka, jednocześnie wyposażając ich w dziecięcą wrażliwość i emocjonalność. Efekt tego zabiegu zachwyca od strony formalnej, pozostawia jednak sporo do życzenia pod kątem fabularnym. Irytuje zwłaszcza naiwne zakończenie, które spycha dramaturgię na mielizny.

Obraz Thoma Fitzgeralda „Cloudburst” to opowieść o dwóch kobietach, które są ze sobą 31 lat, posłużyła mu do pokazania kolejnych różnic między Stanami Zjednoczonymi a Kanadą oraz była (kolejnym) głosem „walczącego katolika”, jak nazywa siebie reżyser, w sprawie otwarcia się religii na wyznawców, których dyskryminuje. Fitzgerald młodość spędził w Stanach Zjednoczonych. W czasie studiów pojechał na wymianę do Kanady, który to kraj zafascynował go na tyle, że postanowił w nim zamieszkać. W swoich kolejnych dziełach reżyser przemyca elementy krytyki wobec ojczyzny i katolickiej religii. W „Cloudburst” ta skupia się na możliwości zawierania małżeństw pomiędzy osobami tej samej płci. Kochające się kobiety nie mogą sformalizować swojego związku w Stanach Zjednoczonych (na terenie tego kraju jest to możliwe zaledwie w siedmiu stanach, 28 wprowadziło poprawkę do konstytucji zakazującą zawierania małżeństw pomiędzy osobami tej samej płci), więc wyruszają w podróż do Kanady, w której jest to legalne od 2005 roku. Reżysera interesuje nie tyle prawny aspekt małżeństwa, co jego skutki – realną wartością małżeństwa stanie się bowiem rodzina. Film, mimo że dotyka poważnych problemów, operuje komediowym językiem, kreśląc prostą historię, wpisaną w konwencję kina drogi. Wcielająca się w jedną z głównych ról Olympia Dukakis gra tutaj żywotną staruszkę, która mimo podeszłego wieku dyryguje przedsięwzięciem i do jego powodzenia nie waha się przekroczyć granic prawa ani przyzwoitości. Aktorka po przeczytaniu scenariusza miała powiedzieć, że w końcu nie będzie musiała grać, bo wreszcie ktoś napisał rolę zgodną z jej codziennym wizerunkiem.

"La Mission", fot. Kino Pod Baranami"

Najważniejszym wydarzeniem przeglądu była projekcje niemego filmu „Płeć w łańcuchach” Wilhelma Dieterlego z muzyką na żywo w wykonaniu dja Edee Dee. Film jest jednym z najgłośniejszych przedstawicieli sittenfilm - tak zwanych „filmów o edukacji seksualnej”. Opowieść o przypadkowym morderstwie, które rozdziela młode małżeństwo na trzy lata, krytykowała warunki więzień w Republice Weimarskiej. Wątek homoerotyczny, który się w niej pojawia, czyni nieszczęśliwymi trzy osoby: partnerów, pomiędzy którymi w więzieniu zrodziło się uczucie, oraz żonę jednego z nich, dla której trzy lata okazały się zbyt długim okresem do wytrwania w celibacie. Zgodnie z założeniami sittenfilm dramatyczny finał historii w jednoznaczny sposób wyrażał poglądy twórcy i krytykę nieporadności państwowych instytucji w zwalczaniu najważniejszych problemów społecznych.
Film dokumentalny reprezentował obraz Rosy von Praunheima, którego twórczość znana jest uczestnikom poprzednich edycji przeglądu – na jednej z nich pokazano jego słynną trylogię o AIDS. Tym razem Łotysz poświęcił swój film berlińskiemu dworcowi Zoo, spopularyzowanemu za sprawą książki „My, dzieci z dworca zoo” i filmu Urlicha Edela będącego jej adaptacją oraz piosenki zespołu U2 „Zoo Station”. Reżyser zarejestrował rozmowy z mężczyznami, którzy w młodości prostytuowali się na tyłach dworca albo robią to nadal. „Musisz mieć dużego kutasa albo ładny tyłek” - słyszymy odpowiedź jednego z bohaterów na pytanie o to, co warunkuje powodzenie w tej „branży”. Von Praunheim ani nie lituje się nad swoimi bohaterami, ani ich nie potępia. Wydobywa przed kamerami pełne brutalizmu doświadczenia z ich „kariery”, ale też pozwala opowiedzieć o chwilach szczęścia, płynących z wykonywanego „zawodu”. Wypowiedzi prostytuujących się mężczyzn zestawia z tym, co mówią osoby korzystające z ich usług. Powstaje z tego niepokojący obraz rynku, który wytworzył się i reguluje się sam, bez nadzoru państwa czy poszczególnych służb. Większość chłopców zaczynała pracować na dworcu w wieku zaledwie ośmiu czy dziewięciu lat. Szok, jaki płynął z uświadomienia sobie, jak wielką bronią jest ich seksualność, powodował, że korzystali z niej ochoczo. Teraz są dojrzałymi mężczyznami, z których spora część ma już żonę i dzieci. Nie rezygnują z prostytucji. Rodziny wiedzą o ich sposobie na pozyskiwanie pieniędzy, państwo także. Jednak nikt poza reżyserem i grupą skupionych na pomocy tego typu osobom zapaleńców nie wydaje się zainteresowany konsekwencjami takiego trybu życia.

Organizatorom 5. edycji festiwalu O miłości między innymi po raz kolejny udało się wybrać filmy, które dotykają tematyki LGBT w sposób nieoczywisty. Coraz rzadziej w tego typu obrazach pojawia się problem emancypacji (w tym roku była to domena amerykańskiego „La Mission” Petera Bratta, w którym problem był szerszy – emancypował się bowiem latynoamerykański homoseksualista), a częściej wątek LGBT służy nakreśleniu szerszego problemu. Taka też wydaje się inicjatywa organizatorów, którzy nie potrzebują już propagować filmów o tematyce LGBT, w czym zresztą wyręczyła ich znakomita firma dystrybucyjna Tongariro i wypożyczalnia internetowa OutFilm, ale zachęcać za ich pomocą do rozmowy i dyskusji na tematy w nich poruszone. Wszystko idzie więc w dobrym kierunku. Pozostaje trzymać kciuki, aby organizatorom nie brakło chęci, a co najważniejsze – funduszy na kolejne edycje przeglądu.

Organizatorami przeglądu są Kino Pod Baranami i Goethe-Institut w Krakowie.

Artur Zaborski
korespondencja z Krakowa/portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  17.07.2012
Zobacz również
Cannes 2012. Proste historie, zakulisowe skandale?
Krakowski Festiwal Filmowy: retrospektywa Třeštíkovej
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll