Listę otwiera Leszek Dawid, który soczystym "Ki"podniósł poprzeczkę oczekiwań –sobie i widzom - wysoko. W zeszłym roku gdyńskie jury doceniło tylko grającą w filmie główną rolę Romę Gąsiorowską. Jej sukces przyćmił talent reżysera filmy. Czy dzięki "Jesteś Bogiem" wyjdzie z cieni? Póki co, tysiące fanów Paktofoniki wyczekuje filmowej biografii zespołu, który zmienił oblicze polskiego hip-hopu i do dziś stanowi nieprzenikniony fenomen swoich czasów. Przed filmem Dawida stoi więc nie lada wyzwanie uchwycenia wielu aspektów krzyżujących się w historii grupy: wyrysowanie na ekranie jednocześnie obszernego świata lat 90. minionego wieku i skromnej, ale posiadającej niezwykłą potęgę opowieści o Paktofonice.
"Jesteś Bogiem", fot. materiały prasowe
Ta edycja gdyńskiego festiwalu może być przełomem w
karierze Tomasza Tyndyka. Teatr docenił go już dawno, a publiczność oklaskiwała grane role w „Portrecie Doriana Graya”
Michała Borczucha czy „Aniołach w Ameryce” Krzysztofa Warlikowskiego w TR
Warszawa. Kino natomiast wciąż nie potrafi sprostać jego talentowi, upychając
go w rolach epizodycznych ("Świnki" Roberta Glińskiego) albo dramatycznie
niedoceniających jego możliwości ("Weekend" Cezarego Pazury). Do Gdyni Tyndyk
przyjedzie w tym roku z dwoma filmami, w których pojawia się na pierwszym
planie: intymnym „W sypialni” Tomasza Wasilewskiego i eksperymentanlym „Sekrecie”
Przemysława Wojcieszka. W tym drugim aktorowi partneruje Agnieszka Podsiadlik,
której talent polskie kino spożytkowuje na razie nieśmiało i zdecydowanie za
rzadko. Chlubnym wyjątkiem w jej filmografii jest "Z daleka widok jest piękny"
Anki i Wilhelma Sasnalów. Mimo niezwykle plastycznej, charakterystycznej urody
i szerokiego wachlarza umiejętności, Podsiadlik trafiają się do zagrania postacie
kury domowej („Lincz” Krzysztofa Łukaszewicza) albo kasjerki ("80 milionów"
Waldemara Krzystka), które migają na piątym planie. Trudno w nich dostrzec
umiejętne wykorzystanie jej atutów, obecne choćby w postaci Magdy z „Cokolwiek
się zdarzy, kocham cię” Wojcieszka, wystawianego w TR Warszawa. Gdy w zeszłym
roku aktorka przybyła do Gdyni z „Maratonem tańca” Magdaleny Łazarkiewicz,
okazała się jedynym światełkiem tego słabowitego filmu.
Agnieszka Podsiadlik, kadr z filmu "Sekret", fot. materiały prasowe
Możliwe, że kolejny seans "W ciemności" Agnieszki Holland pozwoli odkryć w tym filmie aktorkę, o której przy okazji premiery mówiło się za mało – odtwarzającą rolę Chai Julię Kijowską. Trudno ją rozpoznać– Kijowska w każdym filmie wygląda zupełnie inaczej, ale i trudno przeoczyć. Jest prawdziwym aktorskim kameleonem. Do twarzy zarówno w eleganckiej kreacji stonowanej ciotki Klaudyny z „Wenecji” Jana Jakuba Kolskiego, jak i w dresie buntowniczki Kaśki z „Boiska bezdomnych” Kasi Adamik. Rola w "W ciemności" to jednak rozbieg aktorki przed rolami w takich filmach jak „7 dni” Wojciecha Smarzowskiego i "Miłość" Sławomira Fabickiego– w tym ostatnim pojawi się wreszcie w pierwszoplanowej roli.
Oprócz Julii, z rodu Kijowskich ma szansę zabłysnąć także jej brat, Jakub. Przejął schedę po Jolancie Dylewskiej, dotychczasowej operatorce filmów Wojcieszka i zrobił zdjęcia do „Sekretu”, który wprowadza karierę twórcy „Made in Poland” na nowe tory: poszukiwań i prób przeszczepienia na polski grunt inspiracji najdziwniejszymi nurtami kina. Kijowskiego w tym roku może spotkać los, który w zeszłym roku spotkał operatoraRadosława Ładczuka, debiutującego w fabule „Salą samobójców” Jana Komasy. Oprawa wizualna filmu przykuła uwagę branży i dziś Ładczuk jest jednym z najbardziej rozchwytywanych młodych operatorów. Na tegoroczny festiwal przyjedzie z trzema filmami: "Bez wstydu" Filipa Marczewskiego, „Dniem kobiet” Marii Sadowskiej i „Jesteś Bogiem” Dawida. Można powiedzieć zatem, że stoi przed nim nie lada sprawdzian, bowiem filmy występujące tak blisko siebie w tak krótkim czasie pokażą skalę możliwości operatora. Zobaczymy, czy wyróżnia go osobisty styl czy wręcz przeciwnie – jest on twórcą elastycznym, za każdym razem poszukującym zupełnie innego wizualnego klucza do opowiadanej przez reżysera historii.
Radosław Ładczuk, fot. AKPA
Mimo, że w tym roku gdyńskiemu festiwalowi nieco emocji odebrał fakt, że wiele filmów jest już znanych z ekranów, nastrój podniecenia wydaje się tylko trochę mniejszy niż w poprzednich latach. Każdy festiwal to w końcu obietnica nowych objawień, nawet pośród tych, których już znamy.