PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Dyrektor Artystyczny Tarnowskiej Nagrody Filmowej Jerzy Armata starannie wybrał 13 filmów, które weszły do konkursu głównego w zakończonym właśnie festiwalu w Tarnowie. Oglądałam je z perspektywy jurora i zrozumiałam, że tworzą ciekawy obraz współczesnych tendencji  polskiego kina.  Dzisiaj postanowiłam przyjrzeć się pewnego typu bohaterowi.

 Zrozumieć Ki



- To wielka zasługa reżysera, że potrafił dla Romy Gąsiorowskiej napisać taką rolę, jak w „Ki” – mówi reżyser Jerzy Domaradzki, przewodniczący jury. Bohaterka jest na wskroś współczesna, młoda widownia łatwo identyfikuje się  z Ki, od pierwszej do ostatniej minuty obecnej na ekranie. To nie film, a właściwie monodram Gąsiorowskiej.  Przewrotne hasło na plakacie brzmi: „nie polubisz jej”. Może nie polubisz, ale zrozumiesz. „Film jest próbą zajrzenia w jej życie. Nie ma tu wyrafinowanej konstrukcji, która ukazywałaby jakąś zmianę - ta bohaterka jest odporna na zmiany”, tłumaczy. Jedyne, co możemy zrobić, to przyjrzeć się jej, być z nią przez jakiś czas i wysnuć jakieś wnioski. To nie jest kino idei”, mówił w rozmowie z Tadeuszem Sobolewskim dla „Dużego Formatu” reżyser filmu Leszek Dawid.

Takich „Ki - bohaterów” znajdujemy w polskim kinie ostatniego roku więcej. Są młodsi, starsi, a czasem są też mężczyznami.

Jak młody chłopak ze świętokrzyskiej wsi  z „Księstwa” Andrzeja Barańskiego (debiutant Rafał Zawierucha).  Wyrastał z pszenno-buraczanych klimatów przekonywany przez ojca, że pochodzi z rodziny wyjątkowej, że  tworzony  jest do wyższych celów. Zwany przez pobratymców ironicznie „Księciem”,  wyróżnia się najpierw rewelacyjną grą w piłkę nożną, a następnie indeksem na wyższej uczelni.  Książę nie ma w życiu szczęścia – kontuzja kolana przekreśla realne szanse na karierę zawodowego piłkarza. Zawala studia, porzuca go dziewczyna , szef wywala z pracy. Owszem, „Książę” nawet od czasu do czasu podejmuje wysiłek aby coś załatwić, zmienić, odkręcić.  Ale wystarczy jedna nieudana próba, by  porzucić nadzieję i dalej pozwalać się nieść losowi.

Dwóch facetów z kinowego przeboju Marka Koterskiego "Baby są jakieś inne"  przemierza Polskę i gada  o kobietach.  Bohaterowie filmu Koterskiego (Robert Więckiewicz, Adam Woronowicz) z największą niechęcią analizują różnice między płciami, damskie irytujące przywary typu mylenie strony prawej z lewą, poprawianie makijażu w ciemnym kinie i płacenie kartą za kawę na stacji benzynowej (przyznaję się do wszystkich tych trzech przewin).  – Kobieta wypowiada  dziennie 40 tysięcy słów – mówi jeden z nich ze zgrozą.  Ciekawe swoją drogą, ile słów pada w trakcie tej podróży. Szczegóły ich rozmowy pozwalają przypuszczać, że w domu bezskutecznie walczą o dominację w stadzie i nie radzą sobie z nieuniknionym przenoszeniem tradycyjnych ról między płciami.

Bohater, który się wymyka


Robert Więckiewicz w "Wymyku", reż. Greg Zgliński, fot. Best Film

"Wymyk" to pierwszorzędna opowieść o dwóch braciach. Różnią się wszystkim, jak to kino (i Biblia, i literatura) lubią najbardziej. Ten, co wydaje się uporządkowanym ojcem rodziny, jak się okazuje -  lubi grać ostro (Łukasz Simlat).  Decyduje się na – racjonalnie idiotyczną – interwencję w sprawie zaczepianej przez młodocianych bandytów skutkiem czego oczywiście, pada ofiarą napaści. Ten drugi, co to na początku filmu szarżował, niebezpiecznie przejeżdżając przez przejazd kolejowy, w obliczu zagrożenia potrafi się zdobyć jedynie na słabiutkie „zostawcie go” (znowu Więckiewicz). Owszem,  zabiera się do szukania przestępców, nawet z pewnym   sukcesem.  Ale od początku wiemy – i on chyba też – że na rehabilitację jest za późno. Najtrudniej wymknąć się przed samym sobą. Przed tymi, co z niedowierzaniem pytają – gdzie Pan był? – i przed własnymi myślami, które w oczach każdego przechodnia czy sąsiada widzą potępienie.

Bohaterka filmu Tomasza Wasilewskiego "W sypialni" (świetna Katarzyna Herman) przejeżdża Polskę uciekając od kogoś? Czegoś? Do końca reżyser nie zdradza nam powodu tego exodusu, rozumiemy jednak, że musiał być on pierwszej wagi. Dzień po dniu kombinuje, oszukuje, naciąga, ucieka się do podstępu, aby zdobyć  jedzenie i pieniądze na benzynę. Co by się stało, gdyby nie spotkała na swojej drodze fotografa Patryka? Kręciłaby się dalej, w kółko, jak stateczek puszczany przez dzieciaka w balii z wodą? 

Pewne cechy „Ki-bohatera” nosi także ojciec  (Krzysztof Stroiński) z „Lęku wysokości” Bartosza Konopki.  Owszem – to co innego, to nie do końca kwestia wyboru -  jest to bowiem człowiek cierpiący na chorobę psychiczną, schizofrenię.  Ale nie walczący z nią. Żyjący we własnym świecie, odseparowany. Kibicujemy synowi (Marcin Dorociński), o którym można przecież powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest  miłym misiem.  Ojca rozumiemy, współczujemy mu nawet – ale nie lubimy. Wielka to zasługa Stroińskiego, że potrafił wymusić na widzu empatię w stosunku do tak trudnej postaci.


Rafał Zawierucha, "Księstwo", reż. Andrzej Barański, fot. Best Film

- Taki typ bohatera nie jest żadnym odkryciem – mówi Mateusz Werner, krytyk filmowy, filmoznawca i naukowiec, także w  jury – polskie kino ostatniej dekady jest nim wręcz wypełnione.

Czy to już tendencja? Może tak, może nie.  Bo przecież jest też cały wachlarz bohaterów przechodzących ewolucję, zgodnie z regułami kina przechodzących mniej lub bardziej głęboką przemianę. Jak Leopold Socha w perfekcyjnej kreacji Więckiewicza w filmie Agnieszki Holland „W ciemności”.  Albo ryzykanci, jak fajne chłopaki z dolnośląskiej Solidarności, które przygotowują skok na 80 milionów w filmie Waldemara Krzystka.

Z „Ki” jest trudniej.  Bo – cytując raz jeszcze – „nie polubisz jej”.  Im dłużej myślę o filmie Dawida, tym bardziej go cenię.  Bo z bohaterem typu „Ki” się trudno identyfikować. Trudno wejść w ich skórę. I trudno zatrzymać widzów w kinie. Tym, którym się udało, należą się wyrazy uznania.


Anna Wróblewska
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  20.06.2012
Zobacz również
Polska producentka na Festiwalu w Cannes
Polskie krótkie metraże na Islandii
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll