PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU

- Wstała młodsza kobieta i powiedziała, że cieszy się z projekcji „Kreta”. Ale muszę zrozumieć agresywną reakcję innych, bo jesteśmy w stolicy kraju, gdzie każdy donosił. Mój film dla części Rosjan okazuje się niewygodny i bolesny – mówi Rafael Lewandowski, reżyser „Kreta” w rozmowie z Rafałem Kotomskim popokazie filmu na festiwalu „Wisła” w Moskwie.

Rafał Kotomski: Trzydzieści lat temu trafił Pan do Moskwy. Proszę powiedzieć, jak do tego doszło?

Rafael Lewandowski: Niewiele pamiętam z tamtego pobytu. Miałem zaledwie trzynaście lat, przyjechałem na wycieczkę razem z innymi dziećmi z Francji. Wszystko odbywało się oficjalnie, pod nadzorem. Po przylocie do Kijowa grupa dzieci z polskim pochodzeniem została odstawiona na bok i drobiazgowo sprawdzona. A przecież mieliśmy zaledwie po 12 – 13 lat! Z Moskwy, gdzie potem pojechaliśmy na parę dni, przypominam sobie Kreml i metro, w którym na język francuski nieprzyjaźnie reagowały starsze kobiety. Zatrzymaliśmy się w  ogromnym hotelu, gdzie na każdym piętrze była potężna pani nazywana „etażną”. W tamtym czasie mieszkałem w Reims, gdzie w gimnazjum nie można było uczyć się polskiego jako pierwszego języka. To było możliwe tylko w Paryżu czy Lille z dużym skupiskiem Polonii. Mój ojciec, który był Polakiem (mama jest Francuzką) stwierdził w 1980 roku, że najlepiej jak zacznę uczyć się rosyjskiego. Będę miał kontakt z gramatyką i kulturą słowiańską, a oprócz tego zbliżę się do języka polskiego.


Rafael Lewandowski po pokazie w "Dom-Kino", fot. Rafał Kotomski

- Ciekawa kolejność, ale czy pomysł okazał się skuteczny?

Z powodów politycznych stało się inaczej. Po roku w Polsce wprowadzono stan wojenny. W mojej klasie było kilka osób z polskimi korzeniami. Od razu zaczęliśmy się buntować, nosić znaczki Solidarności, odmawiać nauki rosyjskiego. Jestem przekonany, że nasza nauczycielka należała do partii komunistycznej, wówczas we Francji bardzo potężnej.

- I bardzo twardogłowej. Czasem nawet bardziej, niż komuniści na Kremlu. W podparyskich miejscowościach co krok widywałem ulice czy place nazwane imieniem Stalina czy Lenina.

Dokładnie tak, w Paryżu nadal jest np. stacja metra Stalingrad. Mój szkolny bunt z czasu stanu wojennego doprowadził do tego, że dziś nie mówię po rosyjsku. Jest mi żal, bo to piękny język. Niestety, nie mogę w oryginale choćby poczytać Dostojewskiego.

- Podczas festiwalu „Wisła” pokazał Pan swojego „Kreta”. Okazało się, że część publiczności bardzo emocjonalnie go przyjęła.

Po ośmiu miesiącach pokazywania mojego filmu w Polsce i na świecie przyznam, że coś podobnego mnie jeszcze nie spotkało. To było szokujące, bo podczas dyskusji po filmie ludzie zaczęli się kłócić. Chodziło o postać byłego ubeka, który w filmie ginie z rąk głównego bohatera. Widzowie starszego pokolenia poczuli się tak bardzo dotknięci, że doszło niemal do awantury.

- Nie mogli zrozumieć, jak Pan mógł „uśmiercić” dawnego funkcjonariusza systemu, zasłużonego dla socjalizmu w PRL.

Przekonywali mnie: „przecież on służył Polsce, dlaczego teraz ma być tak potraktowany”. Zrozumiałem, że część rosyjskiej widowni po prostu nie jest wciąż gotowa na podobny temat. Na spotkaniu wstała młodsza kobieta i powiedziała, że cieszy się z filmu. Ale muszę zrozumieć agresywną reakcję innych, bo jesteśmy w stolicy kraju, gdzie każdy donosił. Mój film dla częsci Rosjan okazuje się niewygodny i bolesny. Zrozumiałem, w jakiej pułapce może znaleźć się człowiek żyjący w niedemokratycznym państwie. Właśnie Moskwa pozwoliła mi skonfrontować własne pojęcie demokracji z tym, jak myśli o niej część widzów. Widać, że demokracja jest tutaj wciąż pozorna.
Nie zapominajmy, że jesteśmy w kraju, gdzie dwie trzecie władzy pochodzi z KGB. Czy jednak podobne reakcje na „Kreta” nie są dowodem, że warto, by Rosjanie ten film obejrzeli?

Już podczas festiwalu w Gdyni rosyjska dziennikarka zaczęła krzyczeć na mnie, że pochwalam zabójstwo, a to jest przecież amoralne. A przecież nigdy nie powiedziałem, że zabójstwo – choćby złego człowieka czy wroga – jest moralne. Mam wrażenie, że w Rosji część widzów nie rozumie przesłania mojego filmu, nie potrafi zrozumieć reakcji bohatera, którego gra Marian Dziędziel. Rozumują, że skoro zabija byłego ubeka, to przesłanie jest proste: powinniśmy pozabijać ich wszystkich. To dziwaczne i być może jest efektem tego, że kino tutaj zbyt często nie zostawiało widza z jego wątpliwościami i pytaniami. Po prostu dawało gotowe odpowiedzi. Mój zamysł był zupełnie inny. Moskiewski pokaz „Kreta” jest pierwszym w tej części Europy. Byłem przekonany, że międzynarodową karierę film zrobi właśnie na Wschodzie, w krajach postkomunistycznych. Tymczasem stało się zupełnie inaczej. „Kreta” oglądają na Zachodzie, trafi do kin w Kanadzie i Francji. To mi uświadamia co to znaczy być reżyserem z wolnego świata. I próbować mówić do ludzi, którzy wciąż mają do tej wolności dość daleko.

Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym Festiwalu.

Rafał Kotomski/Korespondencja z Moskwy
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  20.06.2012
Zobacz również
Sekcja Gdynia Dzieciom nie tylko w Gdyni
Warsztaty animacji z Letnią Akademią Filmową
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll