PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Niedzielę, trzeci dzień festiwalu, wypełniało oczekiwanie na popołudniowy seans cyfrowo zrekonstruowanej kopii filmu "Ziemia obiecana" Andrzeja Wajdy.

Epicka adaptacja prozy Reymonta przez blisko czterdzieści lat od premiery nie straciła nic ze swojej siły oddziaływania. Nie zestarzały się dialogi, nie wyjałowił przekaz, a błyskotliwe aktorstwo wciąż wciska w kinowy fotel. Można trzymać kciuki, żeby dobra okazała się intuicja obecnego na projekcji Wojciecha Pszoniaka, który liczy, że wizualnie odświeżona produkcja stanie się bardziej przystępna dla kolejnego pokolenia. - Dzięki rekonstrukcji cyfrowej „Ziemia obiecana” będzie się wpisywała w estetykę współczesnego kina – mówił Pszoniak. - To tak jak ze zniszczoną książką - z powyrywanymi stronami trudno ją się czyta. Ale portret Łodzi pozostanie ten sam.


"Ziemia obiecana", fot. SF Perspektywa

Andrzej Wajda wspomniał natomiast o początkach klarowania się pomysłu na ten film, w których pewną rolę odegrał inny wybitny polski reżyser, pełniący w tym roku na Off Plus Camerze zaszczytną rolę jurora: - Łodzi nie lubiłem. Nie ruszałem się właściwie poza szkołę filmową. I pewnego dnia Andrzej Żuławski przyniósł mi powieść Reymonta i pokazał film „Pałace Łodzi". Okazało się, że to miasto ma pałace! I to praktycznie nienaruszone. Łódź została po to, byśmy mogli nakręcić „Ziemię obiecaną". Wszystko było gotowe. Ekipa tylko firanki dorobiła. Wiszą tam do dziś.

Na pokaz przybyli także pozostali twórcy filmu – z tej wyjątkowej okazji swoją obecnością zaszczycili Festiwal m.in. Andrzej Seweryn, Daniel Olbrychski, Witold Sobociński, Bożena Dykiel, Emilia Krakowska, Adam Kopczyński i Andrzej Łapicki.

Konkurs Główny „Wytyczanie Drogi” utrzymuje na razie wysoki poziom: pozostaje świeży, zaskakujący i, co ważne, niezwykle różnorodny. Po „Wymyku” warto przyjrzeć się dwóm kolejnym tytułom, które krakowska publiczność miała już okazję zobaczyć, i, sądząc po reakcjach sali, zdecydowanie docenić.

Filipiński „The woman in a septic tank” Marlona Rivery to najprawdziwsza uczta dla tych, którzy mają dość typowo „festiwalowego” - wykoncypowanego i przeintelektualizowanego - artystycznego kina. Film daje szansę odetchnąć, jest autentycznie wciągający, zabawny i zajmujący. Jednocześnie. „The woman...” zaskakuje dojrzałością i dystansem, a także ogromną świadomością realiów filmowego świata. Początek zapowiada przewidywalną, dramatyczną opowieść o samotnej matce z wielkomiejskich slumsów, która znajdując się na życiowym rozdrożu w imię przetrwania rodziny decyduje się poświęcić własne dziecko. Kamera śledzi jej losy w bardzo długich, chybotliwych ujęciach, charakterystycznych dla niskobudżetowych artystycznych produkcji. Kiedy myślimy, że już wiemy, co oglądamy, następuje nagły zwrot akcji: pierwszy – ale nie ostatni. Z festiwalowego “suchara” o egzystencjalnych rozterkach bosonogich, głodujących biedaków film przemienia się  w “autotematyczny roller-coaster, który każe postawić pytania o naturę filmowego przekazu a także o samą możliwość uczciwej reprezentacji problemów społecznych w kinie”. Do tego sięga do niespodziewanych gatunkowych nawiązań... Dyrektor artystyczna Festiwalu Anna Trzebiatowska wspomina: “po pięciu minutach projekcji byłam pewna, że za chwilę wyjdę z kina. Kolejny, typowo “festiwalowy” filipiński film o biednych dzieciach i o biednych matkach, myślałam... Chwilę później okazuje się, że jest całkiem inaczej. Ten film jest zabawny, zrobiony “na przekór”. Ewidentnie stworzyła go grupa ambitnych młodych ludzi, którzy wiedzą, czym jest tzw. “film festiwalowy” i nie chcą takiego nakręcić. To też jedna z niewielu obecnych w konkursie komedii”.

Nie tylko selekcjonerzy Off Plus Camery byli filmem zachwyceni. Publiczność opuszczała kino ARS w atmosferze entuzjastycznego poruszenia. Pozostaje liczyć, że ten odczarowujący egzystencjalną klątwę filipińskiego kina świetny obraz wyjdzie w Polsce poza festiwalowy obieg – choćby pojawiając się na ekranach kin studyjnych.

Druga konkursowa pozycja to szwedzki dramat „She monkeys” Lisy Aschan, zwycięzca zeszłorocznego festiwalu Tribeca. Debiutująca w pełnym metrażu reżyserka mistrzowsko buduje subtelną, ale pełną podskórnych napięć relację nastoletnich bohaterek, gimnastyczek walczących o miejsce w zespole. Początkowo skupia się jedynie na sportowej rywalizacji, z czasem powoli wchodząc na grunt nieuformowanej jeszcze, dojrzewającej seksualności dziewcząt. Przez krytyków “She monkeys” nazywany jest jednym z najbardziej intensywnych i złożonych debiutów od czasu “Fucking Åmål” Lukasa Moodysona. Festiwalowym programerom bardzo na tej pozycji zależało, długo pracowali, by film mógł znaleźć się w krakowskim konkursie. Dlaczego? - To zaskakujący film, który o uniwersalnych tematach opowiada w ciekawy sposób i intrygująco interpretuje zagadnienie młodzieńczej, niewykształconej seksualności. Jest interesująco zrealizowany i myślę, ze znajdzie swoją publiczność - mówi Anna Trzebiatowska.

„She monkeys” wchodzi na polskie ekrany już 20 kwietnia i jak dotąd reklamowany jest jako western – najprawdopodobniej ze względu na większą przystępność gatunkowego kina. Jednak poza obecnością koni, nie ma w sobie zbyt wiele innych jego cech. Jest w nim za to  doskonale uchwycony, słodko-duszny klimat dorastania, jeszcze niewinny, ale już na granicy nieodwracalnego skażenia przez dorosły świat, podszyty nutką nieintencjonalnej perwersji.  Pod tym względem „She monkeys” kojarzyć może się z  „Przekleństwami niewinności” Sofii Coppoli czy „Niewinnością” Lucile Hadzihalilovic.

W niedzielę odbyło się także kilka ciekawych spotkań. Gościem Gazeta Cafe był Azazel Jacobs, reżyser tegorocznego filmu otwarcia i zwycięzca pierwszej edycji Off Plus Camery. Oprócz tego bardziej oficjalnego spotkania, Jacobs rozmawiał także z widzami po projekcji „Terri”. Odbyły się pokazy m.in. docenionego na Berlinale irlandzkiego „Gliniarza” ze świetnym Brendanem Gleesonem i tegorocznego izraelskiego kandydata do Oscara „Footnote”. Widzowie mieli także szansę porozmawiać z Yossim Madmoni, reżyserem przejmującego studium trudnych relacji ojca z synem, czyli „Konserwatora”. Ten zdobywca Kryształowego Globusa na Festiwalu w Karlowych Warach pokazywany jest w Krakowie w ramach sekcji Nowe Kino Izraelskie. Z publicznością spotkał się też David Nordstrom, reżyser, scenarzysta i aktor „Sawdust city” - filmu skromnego, niepozornego, ale zaskakująco dotkliwie trącającego niektóre struny w duszy.


Anna Tatarska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  20.06.2012
Zobacz również
Znamy laureatów festiwalu "Łodzią po Wiśle"
Festiwal w Gdyni: filmy młodych i niezależnych twórców
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll