PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  23.02.2012

Zeszłoroczny festiwal przekonał mnie, że większości filmów walczących o Złotego Niedźwiedzia brakuje autentycznych emocji, reżyserom przejmujących scenariuszy, a aktorom interesujących sytuacji. Tegoroczna rezygnacja ze śledzenia Konkursu Głównego w imię skupienia się na filmach prezentowanych w Panoramie i Forum, była dzięki temu świadomą decyzją.

Na tegorocznym Berlinale pojawiły się dwa filmy zrealizowane przez polskich twórców – "Sponsoring" Małgośki Szumowskiej i "Sekret" Przemysława Wojcieszka. Oba mają niewiele wspólnego z filmami kręconymi w Polsce. Oba w specyficzny sposób wpisują się w styl produkcji wybieranych zwykle przez berlińskich selekcjonerów. Wiele osób twierdzi, że sekcji tworzonych przez programerów jest zbyt wiele. Niektórzy z nich nie widzą między nimi różnic. Kiedy byłam na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie po raz pierwszy, podpinanie filmów pod określone sekcje było dla mnie próbą wprowadzania nienaturalnego porządku, ujmowania w ramy rzeczy, które tego ani nie wymagają ani nie potrzebują. Po kilku latach okazuje się jednak, że wejście w strukturę tak ogromnej imprezy, jaką jest Berlinale, wymagało nieco więcej czasu.

"Sponsoring", fot. Kino Świat

Tegoroczna rezygnacja ze śledzenia Konkursu Głównego w imię skupienia się na filmach prezentowanych w Panoramie i Forum, była dzięki temu świadomą decyzją. Zeszłoroczny festiwal przekonał mnie, że większości filmów walczących o Złotego Niedźwiedzia brakuje autentycznych emocji, reżyserom przejmujących scenariuszy, a aktorom interesujących sytuacji. Pojawienie się w konkursie „Rozstania” (2011) Asghara Farhadiego było w 2011 roku fenomenem, którego obecność zauważyli wszyscy uczestnicy festiwalu. Chłodne opinie dziennikarzy dotyczące tegorocznego konkursu upewniły mnie, że irański film był wydarzeniem jednorazowym. Ciekawsze produkcje kolejny raz pojawiły się w sekcjach pobocznych. Nie było wśród nich tak olśniewającego filmu jakim był "Wstyd" (2011) Steve’a McQueena, dla którego warto było pojechać na MFF do Wenecji, pojawiło się jednak wiele produkcji wskazujących na to, z czym boryka się współczesne kino i w jaką idzie stronę.

Problemy łóżkowe

"Sponsoring" Małgośki Szumowskiej bije rekordy w box officach, będąc jednocześnie przedmiotem zjadliwej krytyki ze strony prasy. Mało przychylne recenzje filmu po festiwalu w Toronto nie odbiegają wiele od tych, które pojawiły się po berlińskich pokazach. Znajoma wspominała, że publiczność w Berlinie częściej się śmiała niż przeżywała autentyczne emocje podczas seansu. Podobne reakcje wywołał film Stephena Elliotta „Cherry”. Stanowi on ciekawe, choć równie nieudane co film Szumowskiej, rozbudowanie problemu poruszanego przez polską reżyserkę. O ile "Sponsoring" pokazywał świat młodych prostytutek z perspektywy dojrzałej kobiety żyjącej w ramach mieszczańskich schematów, o tyle debiutujący w roli reżysera Elliott eksponuje w swoim filmie wielkomiejski przemysł porno przyglądając się mu z punktu widzenia nastolatki. Mimo że perspektywy obrane przez artystów różnią się diametralnie, oba filmy łączy kilka ważnych cech – są niepospolicie naiwne w obrazowaniu erotyki, śmieszne w eksponowaniu problemów i płytkie emocjonalnie.

Obie produkcje wskazują jednak na ważne problemy, z którymi boryka się współczesne kino – nieumiejętność pokazywania erotyki, kłopoty z opowiadaniem o seksualności i pragnienie taniego szokowania za wszelką cenę. Szokowanie poprzez eksponowanie ciała poddającego się seksualnym doznaniom jest ryzykowne. Zbyt mało jest dziś artystów rangi Urszuli Antoniak czy wspomnianego powyżej Steve’a McQueena, osiągających sukcesy na tym polu.

Historie miłosne

Paradoksalnie, dużo bardziej otwarci w obrazowaniu seksualności są twórcy realizujący filmy queerowe – jest w nich autentyzm, naturalność i codzienność. Nie ma strachu przed tym, że zwyczajność jest tematem, którego nie warto podejmować. Nagrodą Teddy Award został w tym roku uhonorowany Ira Sachs za film „Keep The Lights On”, w którym reżyser przekuwa w fabułę filmu wspomnienia własnego romansu. W roli głównej obsadza aktora duńskiego pochodzenia – Thure Lindhardta, jego ekranowym partnerem czyni Zachary’ego Bootha i ze zwykłej relacji wydobywa emocje, które nie tylko pozwalają na głębokie utożsamienie się z postaciami, ale pozostają w widzu długo po zakończeniu seansu. Film Iry Sachsa, podobnie jak „Zupełnie inny weekend” Andrew Haigha sprawia, że gejowska historia miłosna staje się uniwersalną opowieścią o miłości, która nie ma nic wspólnego ani z naiwnością, pretensjonalnością i tandetnym sentymentalizmem ani niszową historią, która nie znajdzie swoich widzów w regularnej, kinowej dystrybucji.

Walka z wiatrakami

Na tegorocznym Berlinale pojawiło się mnóstwo świetnie zrealizowanych filmów dokumentalnych podejmujących ważne tematy i problemy. Prócz „Vito” warto wspomnieć o „Indignados”, w którym Tony Gatlif podnosi kwestię Oburzonych hiszpańskich obywateli oraz film Alison Klayman „Ai Wei Wei: Never Sorry” opowiadający o losach chińskiego współczesnego artysty, którego prawa obywatelskie i wolność wypowiedzi zostały znacznie ograniczone przez rząd nieakceptujący jego opozycyjnej, politycznej działalności.

„Ai Wei Wei” teaser: http://www.youtube.com/watch?v=rtTO3AgLL7A

Wspomniany powyżej Tony Gatlif, podejmując temat ważny ze względów społecznych, skupił się też na formie. Filmem szczególnie interesującym jest też „Bestiaire” Denisa Côté. Malarski dokument o uwięzionych za kratami zwierzętach ma w sobie niecodzienny urok, mimo że jest zrealizowany bez dialogów i przy użyciu statycznej kamery. Narracja rodzi się na pograniczu obrazów i wciąga widza w świat, w jakim emocje czuje się podskórnie. „Bestriaire” sprawia, że słowa rodzą się po seansie. Podobne reakcje wywołuje też wiele innych filmów z sekcji Forum – rozgrywających się w ciszy, subtelnych, niedopowiedzianych – celujących w emocje nie interesujące mainstreamowych reżyserów.

Autorski minimalizm

"Sekret" Przemysława Wojcieszka świetnie wpisuje się w nurt nowego, minimalistycznego kina, którego twórcy ograniczają wątki i postaci oraz naprzemiennie skupiają się na eksperymentowaniu z formą i wielbieniu prostoty. W Berlinie nie narodził się co prawda żaden nowy ruch na miarę mumblecore rozpoznanego i nazwanego na festiwalu South by Southwest w 2001 roku, wyraźnego kształtu nabrały jednak cechy łączące filmy różnorodnych twórców. W sekcji Forum najłatwiej zresztą o produkcje eksperymentalne, operujące niecodziennym językiem narracji, akcentujące niekiedy formę bardziej niż treść.

"Sekret" trzyma średni poziom filmów prezentowanych w swojej sekcji. Wojcieszek bawi się obrazem, dba o kolorystykę kadru, wprowadza jump cuty, które rytmizują akcję i celowo wyrzucają widza poza opowiadaną historię, by przyjrzał się jej z dystansu własnego, kinowego fotela. Dla niektórych widzów to drażniące, w opinii wielu dziennikarzy nieudolne. Moim zdaniem niepotrzebne. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Wojcieszek boi się przeciągania niektórych sytuacji, by nie sprawić, że narracja filmu miejscami stanie się ociężała i nieznośna.

Zmęczenie nudą

Dużo ciekawiej w tym kontekście wypada „For Ellen” So Yong Kim. Koreańska reżyserka, wyraźnie czerpiąca inspiracje z amerykańskiego niezależnego kina, opowiada intymną historię o ojcu – wolnym duchu, który stara się nawiązać kontakt z córeczką. Na jej antypodach umieściłabym na koniec film „La Demora” w reżyserii Rodrigo Plà – opowieść o dorosłej córce, która porzuca swojego chorego na Alzhaimera ojca na środku osiedla oddalonego od ich miejsca zamieszkania. Niewielkie finanse nie pozwalają jej na utrzymanie minimalnej jakości życia.

Bohaterka hiszpańskiego filmu stanowi ciekawy kontrast dla reżyserów niezależnych filmów. Wielu z nich brak funduszy pomaga w realizowaniu niecodziennych projektów. Zmusza do kombinowania, tworzenia układanki jedynie z elementów, które są dostępne. Wbrew pozorom obraz, który może wówczas powstać, nie musi być wybrakowany. Może jest trochę bardziej szorstki, może odrobinę trudniejszy w odbiorze. Stawia tym samym wyzwania, nie zapewnia łatwej rozrywki. To jednak cena, którą płaci się za wysoką jakość. Warto ją ponieść.

Anna Bielak
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  23.02.2012
Zobacz również
Gala Oscarów bez Kodaka
Oni rządzą festiwalem w Gdyni
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll