Jak co roku Southbank, londyńskie centrum kulturalne nad Tamizą, gdzie znajdują się m.in. National Film Theatre, Royal Festival Hall, Queen Elizabeth Hall i Hayward Gallery, a także Leicester Square, znany z hucznych premier uroczy skwer z posągiem Charliego Chaplina i kinem niemal z każdej strony, zapraszają na Londyński Festiwal Filmowy.
Anthony Hopkins w filmie "360", fot. London Film Festival
To jedyna w swoim rodzaju impreza, największe, obok edynburskiego, święto kina na Wyspach Brytyjskich. 55. edycja wystartowała w środę wieczorem pokazem filmu "360" Fernando Meirellesa. Brazylijski twórca oraz jego współpracownicy: scenarzysta Peter Morgan, producent Andrew Eaton oraz aktorzy na czele z Moritzem Bleibtreu swoje dzieło przedstawili widzom osobiście. Nie była to sytuacja wyjątkowa. Choć London Film Festival nie błyszczy aż tak jak Cannes, Berlin czy Wenecja, to jednak coraz częściej można tu spotkać największe sławy. Bywa, że wpada się na nie na festiwalowych korytarzach. Tegoroczne vipy: George Clooney, Ralph Fiennes, Viggo Mortensen, Michael Fassbender, Evan Rachel Wood i Freida Pinto nie wtopią się w tłum aż tak łatwo, ale szansa na "small talk" z innymi gośćmi, Michaelem Winterbottomem, Christopherem Hamptonem albo Terrym Gilliamem, nie jest nierealna. Zresztą Gilliam od lat jest dobrym duchem tego festiwalu. W 1991 roku zaprojektował nawet jego oficjalny plakat.
Londyn stawia przede wszystkim na zwykłego widza: miłośnika kina, który nie posiada akredytacji i nie zwiedza kolejnych branżowych eventów, ale chce być na czasie z nowościami. Z myślą o takim odbiorcy przygotowywane są pokazy oraz spotkania i warsztaty z filmowcami. Do najciekawszych należą publiczne wywiady w stylu "Inside the Actors Studio". W tym roku zostaną przeprowadzone m.in. z Alexandrem Payne'em, Sethem Rogenem oraz Winterbottomem.
Media i producenci oraz programerzy innych festiwali też narzekać nie mogą. Konferencje prasowe pozwalają na spotkania z największymi, a mniej formalne "Afternoon Tea" dają szansę na poznanie nowych artystów, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z międzynarodowymi imprezami (choć i tu bywają giganci, na jednej z tegorocznych "herbatek" swoją obecność zapowiedział Nanni Moretti). Jeżeli ktoś dysponuje większą ilością czasu, na festiwalu może spędzić ponad miesiąc. Pokazy prasowe rozpoczynają się bowiem zawsze na kilka tygodni przed uroczystym otwarciem.
Sama impreza trwa aż 15 dni. W tym roku program (około 300 produkcji pełno- i krótkometrażowych) wypełniają najlepsze produkcje z Cannes i Toronto, nowości z Europy, Azji, Afryki, Ameryki Południowej. Z wybranymi europejskimi premierami zjawia się również Hollywood. Nie brakuje też animacji, eksperymentów i klasyki kina. Sporo miejsca, siłą rzeczy, zajmuje kino brytyjskie, zarówno uznanych już mistrzów, jak i debiutantów (w sekcji "New British Cinema" zaprezentowanych będzie 12 tytułów). Wśród najbardziej oczekiwanych i rozchwytywanych pokazów znalazły się: "Idy marcowe", "Wstyd", "360", "Musimy porozmawiać o Kevinie", "The Deep Blue Sea", "Faust", "The Artist", "50/50", "Anonimus", "Niebezpieczna metoda", "W.E.", "Jestem czarnym koniem", "Chłopiec na rowerze", "The Descendants", "Trishna" i "Harakiri: śmierć samuraja". Polskich akcentów mało: jeden to "Habemus Papam - mamy papieża", w którym zagrał Jerzy Stuhr (polska premiera już 28 października), drugi to pełnometrażowa polsko-rumuńska animacja "Crulic - Droga na drugą stronę", której reżyserem jest Anca Damian.
55. edycja to ostatnia pod dyrekcją artystyczną Sandry Herbron, żywiołowej miłośniczki kina, doskonale znanej w brytyjskim środowisku filmowym. Herbron prowadziła festiwal od 2003 roku. W tym czasie postawiła na wzmocnienie pozycji imprezy zarówno na rynku lokalnym, jak i na arenie międzynarodowej. Z powodzeniem. Za jej rządów nie tylko wzrosła liczba gości, ale i sprzedaż biletów podniosła się o 20 procent, przekraczając w zeszłym roku 130 tysięcy. Działała na tyle dynamicznie, iż, pomimo kryzysu, Brytyjski Instytut Sztuki Filmowej (BFI) zdecydował się nie ścinać sześciomilionowego budżetu organizacyjnego, widząc i doceniając potencjał festiwalu jako wizytówki kina brytyjskiego na świecie.
Czy ostatnia edycja pod kierownictwem Herbron będzie równie udana, co wcześniejsze? Wiele wskazuje na to, że tak, choć oceniać i podsumowywać będzie można dopiero po 27 października.