Robert Więckiewicz w filmie "Wymyk", fot. Opus Films
O Gregu Zglinskim, który przez lata mieszkał i pracował w Szwajcarii mówi się, ze jest najzdolniejszym uczniem Krzysztofa Kieślowskiego. W sobotę, drugiego dnia 27. Warszawskiego Festiwalu Filmowego gdzie film startuje w konkursie głównym, reżyser spotkał się publicznością. W niedzielę gości festiwalu przywitał aktor Marian Dziędziel.
Film zaczyna się sekwencją brawurowej jazdy czerwonym samochodem, który przecina drogę przed rozpędzonym pociągiem. Prowadzący furę Alfred od pierwszej chwili scharakteryzowany jest jako ten, który z łatwością podejmuje ryzyko. Jerzy, na siedzeniu kierowcy, opuszcza pojazd blady ze strachu i wściekłości.
Sam reżyser mówił o filmie - Każdemu zdarza się stchórzyć, w mniej lub bardziej poważnej sytuacji. To nie dlatego, że jesteśmy źli, tylko czasem po prostu słabi. Słabość jest cechą przez nas ukrywaną, szczególnie przez mężczyzn ale to nieodzowna część ludzkiej natury. Niesie ona ze sobą wstyd i upokorzenie, ale i szansę na odkupienie.
Bracia Alfred (Robert Więckiewicz) i Jerzy (Łukasz Simlat) prowadzą wspólnie rodzinną firmę, choć
to starszy z nich, Alfred tytułowany jest „szefem”. Co więcej nie zamierza z
tego tytułu rezygnować, młodszy Jerzy próbuje wprowadzać innowacje w
zmieniającym się rynku dostawców Internetu na własną rękę. Po jednej z kłótni
na temat przyszłości interesu, kiedy samochód Alfreda odmówi posłuszeństwa,
wsiadają do ruszającego pociągu. Tam spotyka ich przeznaczenie, zostają
wystawieni na próbę. Grupa chuliganów szukając draki zaczepia siedzącą w
pociągu dziewczynę, Jerzy, ten spokojniejszy staje w jej obronie. Alfred
przygląda się jak bandyci poniewierają i wyrzucają z pociągu jego brata, właściwie
nie reagując. Stoi jak zaczarowany.
Policja znajduje przy nim pistolet, model z 1908, który zamierzał zarejestrować w swojej kolekcji. Policjant zapyta – dlaczego nie zamierzał pan go użyć, postraszyć bandytów?
Historia braci to wydaje się być współczesna wersją przypowieści
o Kainie i Ablu. Tuż przed popełnieniem zbrodni dochodzi między nimi do gorzkiej
wymiany zdań, dotyczącej zasług i osiągnięć, których arbitrem jest ojciec. Ojciec,
sparaliżowany po wylewie, reprezentuje słabnący świat wartości, zapyta Alfreda czy ten zrobił wszystko w obronie brata. Czy jestem stróżem brata mego? - odpowiada biblijny Kain.
Czy wolno ten film czytać przez jego symbole? Wszystko od chwili tragicznego zdarzenia w pociągu dzieje się jak we śnie, właściwie zamiast akcji dostajemy symbole do rozbrojenia. Jednym z nich jest dom Alfreda, który jego żona zamieni w plac budowy, próbując przesunąć ściany, odmienić przestrzeń do życia, które nie może pozostać już takie jakim było wcześniej.
Bohater, który lubił zabawki – szybkie samochody i
pistolety, musi dorosnąć. Zostaje sam z bratem w stanie krytycznym, na granicy
życia i śmierci, z poczuciem winy wobec niego i swojej rodziny, z poczuciem
wstydu w kontaktach z ludźmi, którzy zdają się wiedzieć o okazanym przez niego
braku odwagi. Niezwykle poruszająca jest scena w kościele, w której bohater nie skorzysta z zaproszenia do konfesjonału. Spowiedź nie przyniesie ulgi człowiekowi, który chwilę słabości, braku odwagi poczytuje jak zarzut o zabójstwo własnego brata. Paradoksalnie, religia chrześcijańska nie daje odpowiedzi Kainowi,
Jak udaje mu się nie zwariować, nie użyć jednego ze swych
kolekcjonerskich naboi do odebrania sobie życia? Reżyser daje dojrzałą
odpowiedź, nie zapowiada rewolucyjnej przemiany bohatera, lecz zadaje mu ciężką
pracę do wykonania.
Jedno pytanie wciąż powraca po obejrzeniu filmu - ciekawe jak przyjąłby go Mistrz Kieślowski, i czy sprowadziłby swojego bohatera do początków ludzkości - odkrycia siły mięśni? Odpowiedzi dostarcza Biblia, w końcu Abel - ofiara, to człowiek Boga, Kain jest człowiekiem ziemskim.