PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  9.09.2013
Złoty Lew 70. Festiwalu Filmowego w Wenecji dla dokumentu "Sacro GRA" to werdykt paradoksalny. Kino włoskie pokazało swoją moc wszędzie indziej, ale na pewno nie podczas tegorocznej edycji tego wydarzenia.

Dwadzieścia filmów, a wśród nich głównie rozczarowania. Poza mocnymi propozycjami ("Die Frau des Polizsten" Philipa Gröninga, "La Jalousie" Philippe’a Garrela, "Philomena" Stephena Frearsa) i podążąjącymi za nimi filmami, którym ciężko będzie zjednoczyć widzów w zachwycie ("Miss Violence" Alexandrosa Avranasa, "Under the skin" Jonathana Glazera i "Stray Dogs" Tsai Ming-lianga) wenecki Konkurs Główny pokazał poziom idealnie średni. Bo kto by pomyślał, że powyższe tytuły wyróżnią się w towarzystwie filmów zrealizowanych przez takie nazwiska, jak Errol Morris, Xavier Dolan, Hayao Miyazaki? Kto by zgadł, że najważniejszą nagrodę dostanie reprezentant kinematografii, która – akurat u siebie, na własnym gospodarstwie – pokaże swoją wątłość?


Gianfranco Rosi odbiera Złotego Lwa za "Sacro GRA", fot. www.labiennale.org

Zwłaszcza bowiem wśród włoskich twórców, czyli wśród reprezentacji kina pozbawionego młodego pokolenia, zabrakło nowych filmów reżyserów na miarę Marca Bellocchia (który pokazał tu w zeszłym roku "Śpiącą królewnę") czy Paola Sorrentina (który był w Cannes z "Wielkim pięknem"). Zamiast nich, włoskie kino reprezentowali marnie Gianni Amelio z płytkim "The Lonely Hero", zwycięski Gianfranco Rosi z pozbawionym mocy "Sacro GRA" i – bodaj najlepsza w tym zestawie – Emma Dante z pełną niewykorzystanych szans "Via Castellana Bandiera" (nagroda za główną rolę kobiecą).

Przyznanie Złotego Lwa w tym kontekście jest zwrotem akcji, ale chyba takim, o jaki weneckiemu festiwalowi by chodziło: zwrotem bazującym bardziej na zaskoczeniu negatywnym, niespodziewanym, rozczarowującym. Podobnym zresztą zwieńczeniem zakończył się festiwal zeszłoroczny. Gdy "Mistrz" Paula Thomasa Andersona bezdyskusyjnie wyróżniał się w konkursowej stawce, tak jak w tym roku wyróżniał się "Die Frau des Polizsten" Philipa Gröninga (Nagroda Specjalna Jury), uhonorowano film, o którym nikt nie dyskutował. Te warte rozmowy fabuły znowu zagrały drugie skrzypce: "Philomenę" uhonorowano za scenariusz, "Stray Dogs" – Wielką Nagrodą Jury, "Miss Violence" przyznano odznaczenia dla reżysera i odtwórcy głównej roli męskiej. Złotym Lwem obdarowano zaś film, który nie skłaniał do refleksji. Film, który ładnie ilustrował włoskie życie, ujmując je w surową, dokumentalną formę, ale nie kłuł, nie porywał, nie podniecał, ani choćby nie wkurzał. Wylatywał z głowy od razu, bo nie docierał do czegoś głębszego w widzu, stawiał go w roli cichego, uległego towarzysza dla zmieniających się obrazów. Tym większa jego porażka, że "Sacro GRA" często porównywano do dokumentów Michaela Glawoggera, podczas gdy właśnie to zestawienie ujawnia niedoskonałość filmu Rosiego. Obrazy u Glawoggera zawsze są nacechowane: politycznie, emocjonalnie, ideologicznie. Układają się w konkretną wizję świata; w czystą prowokację. U Rosiego obrazy są po prostu obrazami. Martwymi kadrami bez myśli.


Kadr z filmu "Die Frau des Polizsten" Philipa Gröninga, fot. www.labiennale.org

Być może jedynym osiągnięciem "Sacro GRA" jest właśnie to, że ten film najcelniej oddaje charakter tegorocznej selekcji w weneckim konkursie głównym. Selekcji nieco chaotycznej, niejasnej, posługującej się chętniej hasłami niż argumentami, stawiającej na puste kadry niż intelektualne przesłania. Kolejny rok z rzędu Wenecja zdradza słabość w postaci braku profilu, kryterium, wedle którego dobierano by tytuły, wspólnej reguły, którą ten wybór dwudziestu filmów można byłoby uzasadnić. Nie idzie w Wenecji o spójność i preferowanie filmów eksperymentalnych, ustawianie się za człowiekiem, naświetlanie rozmaitych kultur i przepaści między nimi. Ale w tym roku przede wszystkim najboleśniej nie szło po prostu o pokazanie dobrych filmów, które nie przelatywałyby przez głowę i serce widza, nic w nich nie pozostawiając.

Urszula Lipińska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  9.09.2013
Zobacz również
Filmowa droga Jana Himilsbacha
Jerzy Hoffman ambasadorem WAMA Film Festival
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll