PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Dieterem Kosslickiem, dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie rozmawia Jagoda Engelbrecht.

Portalfilmowy.pl:
Rozmawiamy w dniu pokazu poruszającego filmu irańskiego reżysera Jafara Panahiego, który ze względu na zakaz opuszczania kraju oraz zakaz wykonywania zawodu, nie mógł przyjechać do Berlina. Dlatego przed wejściem do centrum festiwalowego stoi dziś kartonowa makieta Panahiego, przy której wartę honorową pełnią członkowie jury filmowej Nagrody Pokoju. (Friedensfilmpreis) Tekturowy Panahi trzyma w ręku napis „I should be here”  (Powinienem tu byc). Film „Parde / Closing Courtains” przemawia do nas symbolami, ale mówi wyraźnie o ograniczeniu wolności, o zakazach i ograniczeniach, którym poddawany jest artysta. Berlinale jest od lat festiwalem filmu politycznego i balansuje co roku miedzy obroną praw represjonowanych artystów, a poprawną relacją z krajem ich pochodzenia. Jak to się udaje?



Dieter Kosslick: Berlinale miała już od dawna profil polityczny i dzięki temu udawało się tu pokazywać filmy, które na innych festiwalach nie miały miejsca. Tu zaistniały pierwsze filmy azjatyckie, tu po raz pierwszy pokazano film Wong Kar-Waia, to tu pokazywano filmy z Europy Wschodniej. Ja kontynuuję te tradycje, a ponieważ jestem człowiekiem politycznie świadomym, to takie kino jest mi bliskie. Tak zresztą widzi to też mój zespół. To, co dzieje w rzeczywistości, ma swoje miejsce w kinie.
Jesli chodzi o film Jafara Panahiego „Pardé / Clothing Curtains” to rzeczywiście sensacja, ze film ten może się u nas pokazać. Ale jest to też zasługa naszego rządu.
Ale kiedy myślę np. o bardzo ciekawym filmie Małgośki Szumowskiej „W imię...” o homoseksualizmie w kościele, to jest to problem aktualny wszędzie, bo przecież w Niemczech do bardzo niedawna kościół krył podobne przypadki, i uważam ze taki film powinien się koniecznie pojawić w Berlinie.
Albo temat freakingu (wydobycia gazu łupkowego). W Europie gaz ten wydobywany jest tą metodą tylko w Polsce. A przecież prowadzi to do ogromnej katastrofy ekologicznej. Pokazywany u nas film na ten temat „Promised land” z Mattem Damonem, przybliża nam tego konsekwencje. Mamy nadzieje, ze obejrzą go nie tylko polscy dziennikarze, ale również polscy politycy.

PF: Polskie kino ma też pewnego rodzaju tradycje na festiwalu. Po pierwszych sukcesach Polańskiego i  Skolimowskiego przyjeżdżali tu z filmami m.in. Andrzej Wajda, Krzysztof Kieślowski. Po krótkiej przerwie ma się wrażenie, że nadszedł drugi oddech i trzy polskie filmy, zrobione przez młodych reżyserów, które są zaproszone do Berlinale 2013 symbolizują jakby nową falę. Szumowska i Rosłaniec wpisują się poza tym w nowy trend – kobiety w filmie. W tegorocznym festiwalu bierze udział podobno 40% kobiet. A cala polska trójka „pasuje” do coraz aktualniejszej etykietki Berlinale = młode kino.

DK: Tak, polscy mistrzowie, a przede wszystkim Andrzej Wajda, który często przyjeżdżał do Berlina, pokazują oczywiście zawsze dobre kino. I polscy filmowcy, którzy biorą udział w naszym festiwalu przyjeżdżają tu chętnie. Odnoszą tu też zresztą sukcesy, również wśród publiczności. Ale chcemy tez dać szanse młodym ludziom, którzy już robią mocne filmy, jak Szumowska, która jest u nas zresztą już po raz drugi. W 2012 pokazywała w sekcji Panorama "Sponsoring" z Juliette Binoche. Pokazujemy debiuty, np. Emira Baigazina z Kazachstanu („Uroki harmonii”), oraz drugie lub trzecie filmy innych młodych reżyserów. Również Talent Campus gra dużą rolę w „odmładzaniu” festiwalu. Tam spotykają się mistrzowie z uczniami i energia, którą te spotkania wyzwalają, jest powalająca dla wszystkich. Stwierdzamy, ze to otwarcie festiwalu na młodzież bardzo dobrze przyjmuje publiczność, o czym świadczy obecny rekord sprzedaży biletów. Do dziś, czyli na półmetku sprzedaliśmy już 250 000 z 300 000 możliwych biletów na Berlinale.

PF: Młode pokolenie to również nowe technologie. Tegoroczna Berlinale słynie z cyfry.

DK: Tak, technologia cyfrowa dotyczy nas bardzo, w tym roku 80% wszystkich nadesłanych filmów było nakręconych w wersji digitalnej. Łączy się z tym oczywiście pewne ryzyko, ale musimy iść z czasem. Poza tym to jest technologia przyszłości i technologia młodych ludzi. A bywa i tak, ze inaczej nie udałoby się nakręcić pewnych zdjęć, najlepszy przykład to film Danisa Tanovica „Epizod z życia Irona Pickera” o rodzinie Romów w Bośni-Hercegowinie, lub właśnie film Jafara Panahiego. Cyfra to dość tania produkcja, lekki bagaż i i łatwo na niej eksperymentować.
W tym roku koreański koncern Samsung organizuje u nas pierwszy konkurs na krótkie filmy kręcone telefonem komórkowym. Uczestniczy w nim pięciu reżyserów, w jury jest Wim Wenders, a ja widziałem już dwa wybrane filmy i muszę powiedzieć, ze były bardzo ciekawe i dowcipne.

PF: Jak wygląda współpraca Berlinale z polskimi instytucjami filmowymi?

DK: Bardzo dobrze. Mamy dobry kontakt z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej i stałą współpracę z Warszawskim Festiwalem Filmowym. Wymieniamy się doświadczeniami. Tak jest zresztą również z innymi krajami, np. ideę Talent Campus zaszczepiliśmy w sześciu innych miejscach, np. w Guadalajarze lub w Sarajewie.

PF: Od dwóch lat Berlinale współpracuje tez z poznańskim festiwalem „Transatlantyk.

DK: Tak, festiwal ten organizuje zdobywca Oscara Jan A.P. Kaczmarek, z którym spotkaliśmy się w Spoleto i od razu uzgodniliśmy współpracę. W Poznaniu pokazujemy nasz cykl „Kulinarisches Kino”, podobnie jak robimy to w San Sebastian. W przypadku dobrych pomysłów lub sprawdzonych projektów wymieniamy się chętnie doświadczeniami i nie mamy żadnych problemów z copyrightem.(prawami autorskimi do pomysłu)

PF: Czy istnieją może jakieś nowe projekty konkretnej i jeszcze bliższej współpracy z Polską, tak jak np. od dawna istniejące Dialogue en perspective, czyli wspólne produkcje niemiecko-francuskie?

DK: Nie, w tej chwili nie mamy takich planów.

PF: Berlinale jest na półmetku. Dieter Kosslick dysponuje wręcz legendarna wytrwałością i silą. Co będzie po zakończeniu wszystkich pokazów, spotkań, konferencji prasowych, przy jakim filmie odpoczywa dyrektor Berlin ale tuż po festiwalu? Chillout przy „Django”?

DK: Nie, “Django” jest dla mnie zbyt gwałtowny. Ale obejrzę na pewno razem z moim 8-letnim synem ostatniego dnia festiwalu film „The Croods”. Ponieważ jest to film animowany w technologii 3D i nie ma gwiazd, które należałoby powitać na czerwonym dywanie, będziemy razem witać postaci z filmu wycięte z kartonu.



Jagoda Engelbrecht
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  13.02.2013
Zobacz również
Berlinale 2013: nagroda niespodzianka dla Richarda Linklatera
Oscary wg Olly'ego Mossa
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll