Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
O wynikach szóstej edycji festiwalu „Sputnik nad Polską”, nowoczesności przez tradycję i grze z widzem w kinie rosyjskim specjalnie dla Portalu Filmowego mówi reżyser Wiesław Saniewski, członek festiwalowego jury.
- Poziom tegorocznego Sputnika był bardzo wysoki, ale tego przecież można było się spodziewać. Rosjanie mają bardzo dobre kino, w którym jest z czego wybierać. Wybór zaprezentowany w tym roku musi budzić szacunek, choć jestem przekonany, że bardzo dobrych filmów rosyjscy filmowcy robią znacznie więcej. Jakieś pięć, sześć z nich braliśmy poważnie pod uwagę do Grand Prix Sputnika. Ostatecznie wygrała „Córka” w reżyserii Aleksandra Kasatkina, a drugą i trzecią nagrodę zdobyły filmy „Żyć” Aleksandra Sigariewa oraz „Żyła sobie baba” Andrieja Smirnowa. Jury podobały się jeszcze dwa obrazy – „Biały tygrys” Karena Szachnazarowa, który przełamuje stereotyp filmu wojennego, oraz bardzo ciekawy komediodramat „Kokoko” Awdotji Smirnowej, który świetnie się rozwijał, niestety zakończenie trochę rozczarowuje.
Wiesław Saniewski, fot. SFP
Podsumowując festiwal chciałbym podkreślić nie to, że rosyjskie kino jest różnorodne, a prezentowane aktorstwo po prostu znakomite. Do tego tamtejsi twórcy zdążyli nas już przyzwyczaić. Zaskoczyła mnie natomiast bardzo pozytywnie pewna rzecz dotycząca filmowego warsztatu. Oprócz filmu „Duchless”, robionego szalenie nowocześnie, rzekłbym po amerykańsku, pozostałe okazały się właściwie tradycyjne. Ale co jest niezwykle ciekawe, rosyjscy reżyserzy nie boją się i nie wstydzą robić kina, w którym są długie ujęcia, mastershoty. To jednak wcale nie oznacza, że ich filmy nie są nowoczesne. Bo bardzo często łamią schemat opowiadania. Zaskakują splotami wydarzeń. Nie ma linearności w myśleniu. Nie opowiadają współczesnych historii w stylu jeden do jeden. U nas, jak sądzę, zbyt często właśnie reżyser wychodzi z założenia „opowiadam tak, jak jest w życiu”. A przecież jedyną prawdą obowiązującą w kinie powinna być psychologiczna prawda postaci. Reszta jest ulotnością. Absolutnie nie zgadzam się z krytykami, którzy mówią, że film się im nie spodobał, bo reżyser nimi manipuluje. A co ma robić? Gra z widzem jest przecież istotą filmu fabularnego. Jako twórca umawiam się z widzem, próbuję go uwieść. W rosyjskich filmach pokazywanych na tegorocznym Sputniku bardzo często to dostrzegałem. To były filmy zaangażowane w najlepszym sensie tego słowa. Ich twórcy nie stali gdzieś z boku. To co opowiadali nie było im obojętne. Na takim podejściu widz może tylko zyskać. Wciągnąć się z jednej strony w opowieść o Rosji i Rosjanach, ale również bardzo często w opowieść o ludzkiej naturze.
- Poziom tegorocznego Sputnika był bardzo wysoki, ale tego przecież można było się spodziewać. Rosjanie mają bardzo dobre kino, w którym jest z czego wybierać. Wybór zaprezentowany w tym roku musi budzić szacunek, choć jestem przekonany, że bardzo dobrych filmów rosyjscy filmowcy robią znacznie więcej. Jakieś pięć, sześć z nich braliśmy poważnie pod uwagę do Grand Prix Sputnika. Ostatecznie wygrała „Córka” w reżyserii Aleksandra Kasatkina, a drugą i trzecią nagrodę zdobyły filmy „Żyć” Aleksandra Sigariewa oraz „Żyła sobie baba” Andrieja Smirnowa. Jury podobały się jeszcze dwa obrazy – „Biały tygrys” Karena Szachnazarowa, który przełamuje stereotyp filmu wojennego, oraz bardzo ciekawy komediodramat „Kokoko” Awdotji Smirnowej, który świetnie się rozwijał, niestety zakończenie trochę rozczarowuje.
Wiesław Saniewski, fot. SFP
Podsumowując festiwal chciałbym podkreślić nie to, że rosyjskie kino jest różnorodne, a prezentowane aktorstwo po prostu znakomite. Do tego tamtejsi twórcy zdążyli nas już przyzwyczaić. Zaskoczyła mnie natomiast bardzo pozytywnie pewna rzecz dotycząca filmowego warsztatu. Oprócz filmu „Duchless”, robionego szalenie nowocześnie, rzekłbym po amerykańsku, pozostałe okazały się właściwie tradycyjne. Ale co jest niezwykle ciekawe, rosyjscy reżyserzy nie boją się i nie wstydzą robić kina, w którym są długie ujęcia, mastershoty. To jednak wcale nie oznacza, że ich filmy nie są nowoczesne. Bo bardzo często łamią schemat opowiadania. Zaskakują splotami wydarzeń. Nie ma linearności w myśleniu. Nie opowiadają współczesnych historii w stylu jeden do jeden. U nas, jak sądzę, zbyt często właśnie reżyser wychodzi z założenia „opowiadam tak, jak jest w życiu”. A przecież jedyną prawdą obowiązującą w kinie powinna być psychologiczna prawda postaci. Reszta jest ulotnością. Absolutnie nie zgadzam się z krytykami, którzy mówią, że film się im nie spodobał, bo reżyser nimi manipuluje. A co ma robić? Gra z widzem jest przecież istotą filmu fabularnego. Jako twórca umawiam się z widzem, próbuję go uwieść. W rosyjskich filmach pokazywanych na tegorocznym Sputniku bardzo często to dostrzegałem. To były filmy zaangażowane w najlepszym sensie tego słowa. Ich twórcy nie stali gdzieś z boku. To co opowiadali nie było im obojętne. Na takim podejściu widz może tylko zyskać. Wciągnąć się z jednej strony w opowieść o Rosji i Rosjanach, ale również bardzo często w opowieść o ludzkiej naturze.
Rafał Kotomski
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 26.11.2012
"Jesteś Bogiem" tryumfatorem Złotych Kaczek
Sputnik: powrót do syberyjskich korzeni
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024