Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
„Mam w życiu dwie pasje: film i muzyka. Czy to są „Kiepscy”, czy film Smarzowskiego, czy błatnyje pieśni – bardzo to lubię robić” - na schodach legendarnej odeskiej wytwórni filmowej opowiada aktor filmowy, Lech Dyblik.
Jak sam mówi, jest jedynym radzieckim piosenkarzem w Polsce. Etatowy aktor Wojciecha Smarzowskiego, występował we wszystkich jego filmach: "Wesele", "Dom zły", "Róża". Gra także w jego najnowszym obrazie pt. „7 dni”, który za kilka miesięcy wejdzie na ekrany polskich kin. Od kilku lat daje koncerty rosyjskiej muzyki – śpiewa i gra na gitarze. O jego muzycznej pasji rozmawiamy w Odessie, podczas Panoramy Kina Polskiego.
Portal Filmowy: proszę opowiedzieć o swojej fascynacji rosyjską kulturą i muzyką.
Lech Dybik: Od wielu lat kopię się w rosyjskiej poezji, oglądam filmy, zawsze, kiedy mogę, mówię po rosyjsku. Swoje występy zaczynałem od „Błatnych piesni” - piosenek bandyckich, więziennych. Z nimi objeździłem polskie więzienia. W ubiegłym roku wydałem płytę „Dwa brzegi” z rosyjskimi piosenkami z lat 40. Na płycie występują ze mną: Aleksiej Siemieniszczew (muzyk z Odessy, który gra na gitarze i śpiewa), Łukasz Mycielski (śpiew) i Angela Gaber (śpiew). W tej chwili wspólnie z Aleksiejem w Polsce i na Ukrainie prezentujemy rosyjską poezję – piosenki takich autorów, jak Aleksander Galicz, Jurij Wizbor, Włodzimierz Wysocki. Aleksieja poznałem przez wspólnego znajomego. Współpraca z nim to jeden z ważniejszych faktów w moim artystycznym życiu.
PF: Jak jest przyjmowana Pana muzyka?
LD: Jestem chyba jedynym radzieckim piosenkarzem w Polsce. Jak się okazuje, jest bardzo duże zainteresowanie rosyjską kulturą. Dostajemy liczne zaproszenia od organizatorów festiwali filmowych i teatralnych, gramy też w kościołach i więzieniach. Jeden z ostatnich koncertów miał miejsce w oryginalnej scenografii – w fabryce Geyera w Łodzi. Podczas kolejnej edycji Geyer Music Factory słuchało nas 500 osób.
PF: Jak przyjmują Was Rosjanie, Ukraińcy?
LD: Ostatnio śpiewałem na ulicy w Łodzi. Kiedy przechodzący Rosjanin usłyszał, że śpiewam piosenki Aleksandra Galicza, dosłownie osłupiał, rzucił mi 50 zł i uciekł. Nie mógł pojąć, że w obcym kraju usłyszał muzykę zapomnianą w ojczyźnie.
PF: Dlaczego Pan śpiewa na ulicy?
LD: Zawsze o tym marzyłem. Od dziecka zazdrościłem ulicznym grajkom. Zresztą, mój repertuar nadaje się do ulicznego, nocnego muzykowania. Wtedy ludzie mają czas na refleksję, rachunek sumienia – od tego się zazwyczaj ucieka. W tym pomagają rosyjskie piosenki.
PF: Jakie Pan ma plany muzyczne na najbliższy okres?
LD: Na początku września mamy dwa spektakle Aleksandra Galicza w Odessie, we wrześniu i październiku duże tournée po Polsce.
PF:Czy ktoś w filmie wykorzystał już Pana muzyczne umiejętności?
LD: Jeszcze nie.
Jak sam mówi, jest jedynym radzieckim piosenkarzem w Polsce. Etatowy aktor Wojciecha Smarzowskiego, występował we wszystkich jego filmach: "Wesele", "Dom zły", "Róża". Gra także w jego najnowszym obrazie pt. „7 dni”, który za kilka miesięcy wejdzie na ekrany polskich kin. Od kilku lat daje koncerty rosyjskiej muzyki – śpiewa i gra na gitarze. O jego muzycznej pasji rozmawiamy w Odessie, podczas Panoramy Kina Polskiego.
Portal Filmowy: proszę opowiedzieć o swojej fascynacji rosyjską kulturą i muzyką.
Lech Dybik: Od wielu lat kopię się w rosyjskiej poezji, oglądam filmy, zawsze, kiedy mogę, mówię po rosyjsku. Swoje występy zaczynałem od „Błatnych piesni” - piosenek bandyckich, więziennych. Z nimi objeździłem polskie więzienia. W ubiegłym roku wydałem płytę „Dwa brzegi” z rosyjskimi piosenkami z lat 40. Na płycie występują ze mną: Aleksiej Siemieniszczew (muzyk z Odessy, który gra na gitarze i śpiewa), Łukasz Mycielski (śpiew) i Angela Gaber (śpiew). W tej chwili wspólnie z Aleksiejem w Polsce i na Ukrainie prezentujemy rosyjską poezję – piosenki takich autorów, jak Aleksander Galicz, Jurij Wizbor, Włodzimierz Wysocki. Aleksieja poznałem przez wspólnego znajomego. Współpraca z nim to jeden z ważniejszych faktów w moim artystycznym życiu.
PF: Jak jest przyjmowana Pana muzyka?
LD: Jestem chyba jedynym radzieckim piosenkarzem w Polsce. Jak się okazuje, jest bardzo duże zainteresowanie rosyjską kulturą. Dostajemy liczne zaproszenia od organizatorów festiwali filmowych i teatralnych, gramy też w kościołach i więzieniach. Jeden z ostatnich koncertów miał miejsce w oryginalnej scenografii – w fabryce Geyera w Łodzi. Podczas kolejnej edycji Geyer Music Factory słuchało nas 500 osób.
PF: Jak przyjmują Was Rosjanie, Ukraińcy?
LD: Ostatnio śpiewałem na ulicy w Łodzi. Kiedy przechodzący Rosjanin usłyszał, że śpiewam piosenki Aleksandra Galicza, dosłownie osłupiał, rzucił mi 50 zł i uciekł. Nie mógł pojąć, że w obcym kraju usłyszał muzykę zapomnianą w ojczyźnie.
PF: Dlaczego Pan śpiewa na ulicy?
LD: Zawsze o tym marzyłem. Od dziecka zazdrościłem ulicznym grajkom. Zresztą, mój repertuar nadaje się do ulicznego, nocnego muzykowania. Wtedy ludzie mają czas na refleksję, rachunek sumienia – od tego się zazwyczaj ucieka. W tym pomagają rosyjskie piosenki.
PF: Jakie Pan ma plany muzyczne na najbliższy okres?
LD: Na początku września mamy dwa spektakle Aleksandra Galicza w Odessie, we wrześniu i październiku duże tournée po Polsce.
PF:Czy ktoś w filmie wykorzystał już Pana muzyczne umiejętności?
LD: Jeszcze nie.
Anna Michalska
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 4.09.2012
"Zdjęcie" nagrodzone w Montrealu
"Ambasador" filmem otwarcia festiwalu "Okiem Młodych"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024