Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Miniony weekend okazał się bardzo udanym finiszem Ińskiego Lata Filmowego, od najciekawszej porannej bajki zaczynając ("Kubuś i przyjaciele"), na dwóch kameralnych seansach ("Rzezi" i "Róży") kończąc.
Mieliśmy okazję obejrzeć m.in. znakomite "Pewnego razu w Anatolii", dokument "Zurbanizowani", poświęcony planowaniu przestrzennego, czeskie "Ledice", wzruszającą, niemiecko-rosyjsko-kazachską "Miłość z księżyca. Baikonur", szeroko dyskutowaną w Szwecji "Grę" i jeden z najnowszych hitów - "Igrzyska śmierci".
"Być jak Kazimierz Deyna", reż. Anna Wieczur-Bluszcz, fot. Skorpion Arte
W piątek zaznaczyły się w programie nowe filmy polskie: impresyjne "Jezioro" i dokumentalna "Samotność dźwięku" Jacka Piotra Bławuta, po których wyświetlono "Uwikłanych" Lidii Dudy, nagrodzony na Krakowskim Festiwalu FIlmowym dokument o relacji między pedofilem a jego ofiarą. Ińska publiczność mogła też zapoznać się z pracami młodego filmowca Bartosza Kruhlika. Oczekiwania odbiorców nieco zawiodło "Bez wstydu"; dużo ciekawszą propozycją okazało się wyświetlone w sobotę "80 milionów", dotyczące ważnego epizodu z historii dolnośląskiej Solidarności.
Komentowanie Ińskiego Lata Filmowego z perspektywy jego zakończenia pozwala na ogólniejszą refleksję. Niewątpliwie najżywiej dyskutowano filmy, które odnosiły się do pamięci i przepracowywały najnowszą historię. Nieprzypadkowo też częścią uroczystości zakończenia tegorocznej edycji stał się pokaz krótkich dokumentów, zrealizowanych przez nastolatków na warsztatach Doroty Kędzierzawskiej, Artura Reinharta i Macieja Cuskego. Młodzi twórcy rozmawiali przed kamerą z najstarszymi mieszkańcami Ińska, którzy przybyli do miasta w transportach ze Wschodu w latach 1945-48.
Kończący festiwal pokaz udowodnił, jak uniwersalnie brzmią pewne opowieści. Obejrzeliśmy najciekawszy film ILF – wstrząsający iracki dramat "Syn Babilonu" o dwójce Kurdów, szukających swego syna i ojca aresztowanego lata wcześniej przez rządzącą wówczas krajem partię Baas. Jak zrozumiała w każdym miejscu na ziemi może być ta próba radzenia sobie z własną historią, łatwo było zobaczyć na ińskiej sali kinowej. W pierwszym rzędzie siedział jeden z bohaterów warsztatowych miniatur, z wielką uwagą śledząc losy bohaterów.
Sensacją festiwalu został "Sekret" Przemysława Wojcieszka, afabularny w zamierzeniu film podejmujący kwestię odpowiedzialności za mało chwalebne wydarzenia z historii tużpowojennej Polski. Za najlepszy polski film 39. ILF uznano jednak dzieło Anny Wieczur-Bluszcz "Być jak Kazimierz Deyna" - lekki film opowiadający dzieje prowincjonalnej rodziny, świadomie rezygnujący z mówienia o transformacji ustrojowej z perspektywy heroicznej – dla bohaterów najważniejszym wydarzeniem 1989 roku jest śmierć Kazimierza Deyny. Nagrodę dla najlepszego filmu zagranicznego otrzymał natomiast "Dokąd teraz?" Nadine Lebaki.
Filmowe imprezy często rozrastają się i zyskują na renomie, ale nieczęsto służą lokalnej społeczności. ILF ma tę zaletę, że prócz swojej konsekwentnej bezpretensjonalności i swobody, nie odcina się od mieszkańców, starając się odpowiedzieć również na ich potrzeby i zainteresowania. Tym razem organizatorzy poszli krok dalej – dzięki zaprezentowanym na zakończeniu filmom utrwalona została część miejscowej pamięci, a my mogliśmy głębiej niż kiedykolwiek doświadczyć niezaprzeczalnej magii Ińska. Czekamy zatem niecierpliwie na kolejną, jubileuszową - czterdziestą już - edycję Ińskiego Lata Filmowego.
Mieliśmy okazję obejrzeć m.in. znakomite "Pewnego razu w Anatolii", dokument "Zurbanizowani", poświęcony planowaniu przestrzennego, czeskie "Ledice", wzruszającą, niemiecko-rosyjsko-kazachską "Miłość z księżyca. Baikonur", szeroko dyskutowaną w Szwecji "Grę" i jeden z najnowszych hitów - "Igrzyska śmierci".
"Być jak Kazimierz Deyna", reż. Anna Wieczur-Bluszcz, fot. Skorpion Arte
W piątek zaznaczyły się w programie nowe filmy polskie: impresyjne "Jezioro" i dokumentalna "Samotność dźwięku" Jacka Piotra Bławuta, po których wyświetlono "Uwikłanych" Lidii Dudy, nagrodzony na Krakowskim Festiwalu FIlmowym dokument o relacji między pedofilem a jego ofiarą. Ińska publiczność mogła też zapoznać się z pracami młodego filmowca Bartosza Kruhlika. Oczekiwania odbiorców nieco zawiodło "Bez wstydu"; dużo ciekawszą propozycją okazało się wyświetlone w sobotę "80 milionów", dotyczące ważnego epizodu z historii dolnośląskiej Solidarności.
Komentowanie Ińskiego Lata Filmowego z perspektywy jego zakończenia pozwala na ogólniejszą refleksję. Niewątpliwie najżywiej dyskutowano filmy, które odnosiły się do pamięci i przepracowywały najnowszą historię. Nieprzypadkowo też częścią uroczystości zakończenia tegorocznej edycji stał się pokaz krótkich dokumentów, zrealizowanych przez nastolatków na warsztatach Doroty Kędzierzawskiej, Artura Reinharta i Macieja Cuskego. Młodzi twórcy rozmawiali przed kamerą z najstarszymi mieszkańcami Ińska, którzy przybyli do miasta w transportach ze Wschodu w latach 1945-48.
Kończący festiwal pokaz udowodnił, jak uniwersalnie brzmią pewne opowieści. Obejrzeliśmy najciekawszy film ILF – wstrząsający iracki dramat "Syn Babilonu" o dwójce Kurdów, szukających swego syna i ojca aresztowanego lata wcześniej przez rządzącą wówczas krajem partię Baas. Jak zrozumiała w każdym miejscu na ziemi może być ta próba radzenia sobie z własną historią, łatwo było zobaczyć na ińskiej sali kinowej. W pierwszym rzędzie siedział jeden z bohaterów warsztatowych miniatur, z wielką uwagą śledząc losy bohaterów.
Sensacją festiwalu został "Sekret" Przemysława Wojcieszka, afabularny w zamierzeniu film podejmujący kwestię odpowiedzialności za mało chwalebne wydarzenia z historii tużpowojennej Polski. Za najlepszy polski film 39. ILF uznano jednak dzieło Anny Wieczur-Bluszcz "Być jak Kazimierz Deyna" - lekki film opowiadający dzieje prowincjonalnej rodziny, świadomie rezygnujący z mówienia o transformacji ustrojowej z perspektywy heroicznej – dla bohaterów najważniejszym wydarzeniem 1989 roku jest śmierć Kazimierza Deyny. Nagrodę dla najlepszego filmu zagranicznego otrzymał natomiast "Dokąd teraz?" Nadine Lebaki.
Filmowe imprezy często rozrastają się i zyskują na renomie, ale nieczęsto służą lokalnej społeczności. ILF ma tę zaletę, że prócz swojej konsekwentnej bezpretensjonalności i swobody, nie odcina się od mieszkańców, starając się odpowiedzieć również na ich potrzeby i zainteresowania. Tym razem organizatorzy poszli krok dalej – dzięki zaprezentowanym na zakończeniu filmom utrwalona została część miejscowej pamięci, a my mogliśmy głębiej niż kiedykolwiek doświadczyć niezaprzeczalnej magii Ińska. Czekamy zatem niecierpliwie na kolejną, jubileuszową - czterdziestą już - edycję Ińskiego Lata Filmowego.
Redakcja gazety festiwalowej „Ińskie Point”
Ostatnia aktualizacja: 21.08.2012
Zielony Jazdów zaprasza do "Zapomnianej przestrzeni"
Trwa nabór filmów na festiwal "Człowiek w zagrożeniu"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024