Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Festiwal powoli zbliża się do końca, ale emocji nie brakuje. Nawet mimo upałów publiczność dopisuje. Można sobie pozwolić na nieduże podsumowanie i stwierdzić, że poziom tegorocznej edycji pod względem filmowym okazał się niezwykle wysoki, co pozytywnie zaskakuje, biorąc pod uwagę, jak bardzo młoda jest to impreza.
Oczywiście, nie wszystkie filmy okazały się satysfakcjonujące. Jak na każdym festiwalu, tak i w Poznaniu można było trafić na produkcje nieudane. Wielu wiązało spore nadzieje z „Norweskim ninją” (dla sporej części widowni samo słowo „ninja” w tytule stanowi wystarczającą rekomendację). Niestety, film okazał się mało zabawną i nudną parodią amerykańskiego kina akcji z lat 80. Zawiódł także "Jackpot", czarna komedia kryminalna na podstawie książki Jo Nesbø – film wtórny, kiepsko wyreżyserowany i przewidywalny.
"Pocałunek Putina", fot Transatlantyk
Wiele poruszenia wzbudził za to w widowni "Pocałunek Putina", dokument skupiający uwagę na proputinowskim ruchu młodzieżowym „Nasi”, który pod przykrywką pożytecznych działań społecznych „czyści” Rosję z największych przeciwników Putina, posuwając się nierzadko do działań brutalnych i niemoralnych. Odważny, bezkompromisowy dokument, który stara się obiektywnie podejść do problemu, będąc jednocześnie smutnym obrazem młodego pokolenia Rosjan, przeżartego przez cynizm i ślepe pojmowanie nacjonalizmu, zamykającego się na świat zewnętrzny.
Filmy dokumentalne stanowią naprawdę mocny punkt tej edycji festiwalu. Jednym z największych hitów frekwencyjnych była projekcja obrazu „Woody Allen – dokument”. Jak sama nazwa wskazuje, film ten przybliża widzom postać jednego z najbardziej znanych nowojorskich komików, filozofów pośród błaznów i reżyserów współczesnego kina. Dokument ten stanowi nie lada gratkę dla fanów Allena – przybliża losy twórcy od czasów dzieciństwa aż po obecne, oczywiście z uwzględnieniem jego najlepszych filmów (od debiutu „Bierz forsę i w nogi”, poprzez "Annie Hall", aż do "O północy w Paryżu"), jak i występów na scenie czy w programach telewizyjnych. Jest tu właściwie wszystko to, co chcielibyśmy wiedzieć o Woody Allenie, może nazbyt ogólnikowo podane i niewnikające głębiej w jego życie i twórczość, ale film sam w sobie jest pozycją ciekawą, niestroniącą od poczucia
humoru.
Kadr z filmu "Woody Allen - dokument", fot Transatlantyk
Największym jednak hitem Transatlantyku okazał się skromny, niezależny film wyreżyserowany przez Sarę Polley „Take this Waltz” z kolejną brawurową kreacją Michelle Williams. W tym filmie jest tak piękna i urocza jak jeszcze nigdy dotąd. A aktorsko wspina się na wyżyny. Partneruje jej m.in. Seth Rogen, który również zachwyca ciepłą, lekką i wyważoną kreacją. A sam film to istna perełka amerykańskich „indie movies” - piękny, wzruszający, zabawny, bezpretensjonalny. Wspaniale sfotografowany. Wyreżyserowany z wielką gracją. Obrazuje emocje, zarówno te ukazywane wprost jak i te skrywane między słowami, gestami. Wspaniałe kino, które na długo zostaje w pamięci.
Oczywiście, nie wszystkie filmy okazały się satysfakcjonujące. Jak na każdym festiwalu, tak i w Poznaniu można było trafić na produkcje nieudane. Wielu wiązało spore nadzieje z „Norweskim ninją” (dla sporej części widowni samo słowo „ninja” w tytule stanowi wystarczającą rekomendację). Niestety, film okazał się mało zabawną i nudną parodią amerykańskiego kina akcji z lat 80. Zawiódł także "Jackpot", czarna komedia kryminalna na podstawie książki Jo Nesbø – film wtórny, kiepsko wyreżyserowany i przewidywalny.
"Pocałunek Putina", fot Transatlantyk
Wiele poruszenia wzbudził za to w widowni "Pocałunek Putina", dokument skupiający uwagę na proputinowskim ruchu młodzieżowym „Nasi”, który pod przykrywką pożytecznych działań społecznych „czyści” Rosję z największych przeciwników Putina, posuwając się nierzadko do działań brutalnych i niemoralnych. Odważny, bezkompromisowy dokument, który stara się obiektywnie podejść do problemu, będąc jednocześnie smutnym obrazem młodego pokolenia Rosjan, przeżartego przez cynizm i ślepe pojmowanie nacjonalizmu, zamykającego się na świat zewnętrzny.
Filmy dokumentalne stanowią naprawdę mocny punkt tej edycji festiwalu. Jednym z największych hitów frekwencyjnych była projekcja obrazu „Woody Allen – dokument”. Jak sama nazwa wskazuje, film ten przybliża widzom postać jednego z najbardziej znanych nowojorskich komików, filozofów pośród błaznów i reżyserów współczesnego kina. Dokument ten stanowi nie lada gratkę dla fanów Allena – przybliża losy twórcy od czasów dzieciństwa aż po obecne, oczywiście z uwzględnieniem jego najlepszych filmów (od debiutu „Bierz forsę i w nogi”, poprzez "Annie Hall", aż do "O północy w Paryżu"), jak i występów na scenie czy w programach telewizyjnych. Jest tu właściwie wszystko to, co chcielibyśmy wiedzieć o Woody Allenie, może nazbyt ogólnikowo podane i niewnikające głębiej w jego życie i twórczość, ale film sam w sobie jest pozycją ciekawą, niestroniącą od poczucia
humoru.
Kadr z filmu "Woody Allen - dokument", fot Transatlantyk
Największym jednak hitem Transatlantyku okazał się skromny, niezależny film wyreżyserowany przez Sarę Polley „Take this Waltz” z kolejną brawurową kreacją Michelle Williams. W tym filmie jest tak piękna i urocza jak jeszcze nigdy dotąd. A aktorsko wspina się na wyżyny. Partneruje jej m.in. Seth Rogen, który również zachwyca ciepłą, lekką i wyważoną kreacją. A sam film to istna perełka amerykańskich „indie movies” - piękny, wzruszający, zabawny, bezpretensjonalny. Wspaniale sfotografowany. Wyreżyserowany z wielką gracją. Obrazuje emocje, zarówno te ukazywane wprost jak i te skrywane między słowami, gestami. Wspaniałe kino, które na długo zostaje w pamięci.
Przemysław Dobrzyński
relacja z Poznania/portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 21.08.2012
Trwa nabór filmów na festiwal "Człowiek w zagrożeniu"
Wielkie święto polskiego filmu w Chicago
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024