PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Wykorzystanie komputerów w procesie filmowej realizacji jest u nas dość powszechnie kojarzone z dorobkiem Zbigniewa Rybczyńskiego. Światowa kariera polskiego reżysera i operatora rozpoczęła się od „Tanga”, uhonorowanego w 1983 roku Oscarem w kategorii krótkometrażowego filmu animowanego, a także istną lawiną nagród na najbardziej prestiżowych festiwalach (Annecy, Huesca, Kraków, Oberhausen, Ottawa, Tampere).
 


Zbigniew Rybczyński, fot. Marek Lapis / Forum

"Tango" to niezwykle skondensowana opowieść o pamięci pewnego pokoju, metafora na temat zależności ludzkich losów i mijającego czasu. W czterech ścianach rozgrywają się równocześnie wydarzenia z przeszłości z udziałem różnych jego lokatorów lub osób, które się w nim znalazły bardziej lub mniej przypadkowo. Najpierw pojawia się jedna osoba, potem druga, trzecia i kolejne... Ktoś się ubiera, ktoś inny je zupę, na tapczanie kocha się para, mężczyzna wkręca żarówkę i, porażony prądem, z hukiem spada ze stołu na podłogę, cichutko, na paluszkach przemyka się złodziej... Pomieszczenie coraz bardziej się zagęszcza, nikt jednak z nikim się nie zderza,  nakładają się czasy, ale nie postaci, każda z nich znajduje w kadrze swoje własne miejsce.

Choć dzieło Rybczyńskiego wyglądało tak, jakby zostało wyjęte wprost z wnętrza komputera, było wykonane technikami jak najbardziej tradycyjnymi. Każdy kadr zaplanowany w najmniejszym szczególe, co więcej – ta precyzyjnie wymyślona przez autora konstrukcja została perfekcyjnie przeniesiona na ekran. Było to wynikiem nie beztroskiego hasania po wirtualnej przestrzeni, a długich miesięcy katorżniczej pracy pod tradycyjną kamerą.


"Tango", fot. Filmoteka Narodowa

To, że Rybczyński po otrzymaniu statuetki Amerykańskiej Akademii Filmowej osiedlił się w Stanach, gdzie natychmiast rzucił się w wir najnowszych komputerowych technologii, to już inna sprawa. Paradoks jednak pozostanie paradoksem i za początek nurtu komputerowego w polskim kinie animowanym trzeba uznać jego jak najbardziej tradycyjne "Tango". A może nawet filmy wcześniejsze, jak choćby surrealistyczną, żonglującą kolorami „Zupę” (1974), wykorzystujący motyw tzw. pędzącej kamery „Oj, nie mogę się zatrzymać” (1975) czy zabawną, opowiedzianą na ekranie podzielonym na dziewięć części, „Nową książkę” (1975). Choć filmy te nie były realizowane komputerowo, ich konstrukcja, narracja, użyte środki wyrazowe czy figury stylistyczne – jak najbardziej wskazywały na multimedialny temperament autora.

Wydaje się, że duży wpływ na kształtowanie się świadomości artystycznej Rybczyńskiego miało jego wykształcenie plastyczne, praca – tuż po szkole średniej – w charakterze animatora w warszawskim Studiu Miniatur Filmowych, studiowanie na wydziale operatorskim PWSFiT, a później współpraca jako operatora z tak wrażliwymi na stronę wizualną swych filmów reżyserami, jak Wojciech Wiszniewski, Andrzej Papuziński czy Grzegorz Królikiewicz, a nade wszystko Warsztat Formy Filmowej, z którym sympatyzował, awangardowa grupa artystyczna aktywnie poszukująca nowych środków wyrazowych w różnych dziedzinach sztuki (film, wideo, fotografia, instalacje) założona przez grono studentów i absolwentów szkoły filmowej (m.in. Józefa Robakowskiego, Wojciecha Bruszewskiego, Ryszarda Waśkę), działająca w Łodzi w latach 1970-1977.

Wszystko to spowodowało, że Rybczyński sam stał się twórcą niespokojnym, ciągle poszukującym nowych technik, środków wyrazu, możliwości narracyjnych, chcącym – jak określa to jego przyjaciel Andrzej Barański, także reżyser – „zlikwidować rzeczywistość, bo przecież jego cała idea na tym polega, żeby nie korzystać z rzeczywistości; do tego zmierza, żeby móc wszystko stworzyć”.


"Zupa", fot. FN

Po otrzymaniu Oscara zamieszkał w Stanach Zjednoczonych, gdzie próbował – w założonym przez siebie studiu Zbig Vision – urzeczywistniać te idee. Szczególnie zafascynowała go technologia High Definition. Nakręcone we własnym studiu filmy, m.in. „Schody” (1987), „Czwarty wymiar” (1988), "Orkiestra" (1990), „Manhattan” (1991), „Kafka” (1992), zostały entuzjastycznie przyjęte przez krytykę i publiczność. Odtąd często nazywa się go papieżem czy Mélièsem wideo.

Największym marzeniem polskiego artysty pozostaje – jak często wyznaje w wywiadach –  skonstruowanie maszyny, która natychmiast ukazywałaby pomysły powstające w mózgu człowieka. Chce tworzyć obrazy, a nie tylko je rejestrować. Może uda mu się tego dokonać we Wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych, przekształconej w Centrum Technologii Audiowizualnych, gdzie obecnie pracuje nad swymi nowymi projektami.
Jerzy Armata
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  14.12.2013
Zobacz również
Gwiazda tygodnia - Antoni Pawlicki
Stanisław Jędryka. "Miłości mojego życia"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll