PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Tymonem Tymańskim – kompozytorem, autorem tekstów, gitarzystą, a ostatnio... filmowcem rozmawia Rafał Pawłowski.

Portalfilmowy.pl: Dobiegają końca zdjęcia do filmu "Polskie gówno", którego jest pan pomysłodawcą, autorem scenariusza i producentem. Na jakim etapie prac jesteście?

Tymon Tymański: W tej chwili mamy zmontowane godzinę dwadzieścia filmu i wygląda to bardzo profesjonalnie. Między innymi dzięki zaangażowaniu się w projekt operatora Tomka Madejskiego i montażystki Agnieszki Glińskiej. Zostały nam do nakręcenia jeszcze sceny musicalowe i cała sekwencja konkursu popowo-offowego Polwsad, gdzie musimy nagrać występy zespołów. Prawdopodobnie zrobimy to w lutym. Budżet filmu wynosi 500 tysięcy złotych, a nie cztery miliony, więc musimy „szyć”, bo część ekipy zarabia większe pieniądze przy innych projektach.

Tymon Tymański, fot. Rafał Pawłowski

PF: Jaką historię zobaczymy na ekranie?

TT: To rzecz o męskiej przyjaźni. Bohaterowie to kapela punkowa z Pruszcza Gdańskiego – grupa nieudaczników, którzy mają charyzmę, potencjał, ale cały czas coś im nie wychodzi. Prawdopodobnie dlatego, że nie zauważyli, że się czasy zmieniły. Wiedzą, że gówno sowieckie zostało zastąpione przez gówno amerykańskie, ale nie potrafią iść na kompromis z szołbizem. Film jest właśnie o tym, ile można oddać szołbizowi: Palec? Pięść? A może nawet dupę? To taka sowizdrzalska opowieść - bez żółci, ale nie pozbawiona pewnych elementów zjadliwości.

PF: Ile z tej opowieści zaczerpnięte zostało z pańskiej obecności na scenie?

TT:
Trzy czwarte są prawdziwe. Pozazdrościłem Wojtkowi Smarzowskiemu, kiedy zobaczyłem scenariusz do „Wesela”. Był bardzo precyzyjnym tekstem napisanym świetnie po polsku, potoczyście i elokwentnie. Pomyślałem sobie, że to nie jest trudne napisać scenariusz o historii, którą znasz od podszewki jak własne życie. Jako, że jestem osobą, która pisuje teksty, felietony, mniejsze lub większe formy prozatorskie, zabrałem się za scenariusz, który opisuje historię mojego zmagania przez 25 lat z pewnymi aspektami życia na trasie i szołbizu. Starałem się, by to było mocne, wyraziste i prawdziwe. Czasami trochę dokoloryzowane. Przy okazji posiłkowałem się oczywiście wieloma anegdotami, które słyszałem od Pawła „Konia” Konaka i Krzysztofa Skiby. Obaj zresztą pojawią się w filmie. Ale oczywiście nie jest to zbiór anegdot a la Monty Python tylko opowieść o tym, czy warto poświęcić wszystko dla kariery i pieniędzy. Wszyscy czujemy, że to może być portret pewnego pokolenia.

PF: Mimo że wasz film powstaje w warunkach offowego budżetu, udało się skłonić do zagrania w nim całkiem sporą grupę znanych twarzy.

TT: W głównych rolach grają członkowie zespołu Transistors oraz Grzegorz Halama i Robert Brylewski. W epizodach, ale wcale nie takich małych Arek Jakubik, Jan Peszek, Błażej Peszek, Sonia Bohosiewicz, Marian Dziędziel i sporo muzyków: Macio Moretti, Kasia Nosowska, Czesław Mozil, Leszek Możdżer, Lech Janerka. Poza tym właśnie rozmawiam z Andrzejem Chyrą. Jesteśmy też w trakcie ustalania listy zespołów, które pojawią się w części konkursowej. Prawdopodobnie zobaczymy w niej Rutę, Zombie, na pewno zespół Arka Jakubika. To się jeszcze mieli, bo cały czas szukam takiej wyrazistej polemiki pomiędzy popem a offem.


Robert Brylewski i Tymon Tymański na planie "Polskiego gówna", fot. Rafał Pawłowski

PF: Dlaczego zdecydowaliście, by wasz film miał formę musicalu?

TT: Ja nie miałem pomysłu na musical. Grzegorz Jankowski – reżyser „Łossskotu” i współscenarzysta filmu „Chrzest”, któremu przedstawiłem swój pomysł, stwierdził, że to to jest świetne, ale warto zrobić crossover, przełamać to musicalem. W pierwszej chwili było to dla mnie zupełnie poronione, zaśmiałem się pustym śmiechem i powiedziałem, że to najgłupszy pomysł jaki słyszałem w życiu. Ale przemyślawszy całą ideę, stwierdziłem, że to nie jest takie głupie, ponieważ to i tak film o muzyce, a w dodatku dziś w kinie rządzą filmy łączące np. dokument z animacją, łamiące konwencję. "Polskie gówno" to będzie brudny, surowy, nieobyczajny paradokument przełamany bollywoodzkim, mitycznym musicalem wyrażającym świat marzeń tych muzyków, w którym oni chcieliby żyć, ale który oczywiście się nie objawia.

PF: W lutym ostatnie dokrętki, a kiedy obraz ujrzy światło dzienne?

TT: "Polskie gówno" to produkcja offowa, ale mająca ogromny potencjał. Jesteśmy bardzo zdeterminowani, by film zaczął życie festiwalowe w wakacje. We wrześniu chcemy go pokazać w Gdyni, a potem puścić w obieg dystrybucyjny. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy ostatnimi ofermami.

PF: Rozumiem, że przy okazji premiery możemy liczyć również na musicalowy soundtrack?

TT: Oczywiście. Muzyki jest bardzo dużo, część w filmie pojawi się oczywiście tylko śladowo, bo łącznie z zespołami, które zaprosiłem, to około czterdziestu piosenek. Myślę, że raczej na pewno będą dwie płyty. Jedna z kompozycjami Tranzystorów i druga, zatytułowana „Fiołki w Neapolu”, gdzie znajdą się wszystkie kapele popowe, które wymyśliłem.

Rafał Pawłowski
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  7.01.2013
Zobacz również
Koszałka kręci film inspirowany historią "Wampira z Krakowa"
Zobacz najnowszy teaser filmu "Strange sounds"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll