PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
FILMY W PRODUKCJI
  1.10.2012
Na przełomie sierpnia i września Most Poniatowskiego oraz warszawskie Powiśle zamieniły się w polsko–norweski plan filmowy. Realizowana przez siedem chłodnych sierpniowych nocy "Warszawa" opowiada historię dwojga ludzi, których drogi przypadkiem się krzyżują.

Robert 30-letni norweski yuppie po śmierci żony znalazł się na życiowym zakręcie. W Warszawie poznaje polskiej prostytutkę Janinę. To krótkie spotkanie zmieni życie obojga na zawsze. Realizacji scenariusza Runne S. Thoruda podjął się młody reżyser Igor Devold. Urodzony w Polsce, wychowany w Norwegii, Devold sztuki filmowej uczył się w Łódzkiej Filmówce. Do współpracy przy filmie zaprosił norweską gwiazdę Madsa Ousdala oraz Polaków - Sylwię Juszczak i Andrzeja Chyrę. Polskie są także zdjęcia do filmu - za obraz odpowiada operator Szymon Lenkowski.


Igor Devold i Andrzej Chyra na planie "Warszawy", fot. Marysia Gąsecka

"Warszawa" jest koprodukcją norweskiej firmy Aurora Film i polskiej No Sugar Films. Film współfinansuje Norweski Regionalny Fundusz Filmowy Ostnorsk Filmsenter, a Heliograf, polski koproducent, zapewnia sprzęt do realizacji obrazu.

Kilka dni po zakończeniu zdjęć do „Warszawy” reżyser opowiedział nam o swoim życiu i pracy w Polsce.

Portalfilmowy.pl: Proszę przedstawić się naszym czytelnikom.

Igor Devold: Jestem koprodukcją polsko–norweską (śmiech). Moja mama jest Polką, tata Norwegiem. Urodziłem się w Polsce, wychowałem w Norwegii, studiowałem w łódzkiej Filmówce. Obecnie jestem wykładowcą i prodziekanem Wydziału Dokumentu Hoyskoleni Lillehamnes i oczywiście filmowcem, próbuję nim być.

PF: Dlaczego po studiach wrócił pan do Norwegii?

ID: Musiałem podjąć pracę i zacząć zarabiać, by spłacić pożyczkę zaciągniętą na studia. W Łodzi studiowałem jako obcokrajowiec, tak więc musiałem dużo płacić za szkołę, co zapewne po części przyczyniło się do mojego szacunku do uczelni i do tego, że chciałem wziąć z niej jak najwięcej. W Norwegii otrzymałem stałe zatrudnienie, co zapewnia mi stabilne życie, nie życie artysty i borykanie się z każdym dniem, każdym wydatkiem, co dziś jest ważne, kiedy mam żonę i małe dziecko. W Norwegii jest inny komfort pracy niż w Polsce, inne warunki życia, choć nie jest jak wiele osób uważa, że tam wszystko samo przychodzi. Kosztem bycia wykładowcą jest tęsknota za pracą w zawodzie filmowca, choć w szkole cały dzień opowiadam o filmie.


Sylwia Juszczak i Mads Ousdal na planie "Warszawy", fot. Marysia Gąsecka

PF: Czy w Norwegii jest łatwiej być filmowcem?

ID: Nie, nie jest. Miałem taką nadzieję. Przed kryzysem młodzież w Norwegii chciała się realizować, mnóstwo osób studiowało w szkołach filmowych, projektowanie i inne kierunki związane z tworzeniem i sztuką, tym sposobem rynek jest przepełniony i powstała straszna konkurencja. Nawet mit Łódzkiej filmówki nie jest kartą przetargową. Polska daje wielkie możliwości, chciałbym tutaj realizować filmy.

PF: Jaki system pracy najbardziej panu odpowiada? W jaki sposób organizuje pan pracę na planie?

ID: Nie czuję zobowiązania wobec scenariusza. Na planie lubię improwizować – szczególnie z aktorami, lubię pracę dokumentalisty. Scenariopisarstwo nie jest moją mocną stroną. Pisanie nie jest moją mocną stroną. Pracuję nad tym, nad pisaniem scenariuszy oraz pisaniem wniosków, ponieważ, by otrzymać środki na realizację filmu, najpierw trzeba dobrze napisać wniosek. Ale najbliżej mi jest praca na planie i montaż.

PF: Jaka różnica jest pomiędzy polską a norweską ekipą filmową?

ID: Polskie ekipy są bardzo elastyczne. Mają niesamowitą umiejętność dopasowania się do zastanej sytuacji i szybko pracują. Polska kultura opowiadania poprzez obraz jest dużo dłuższa niż norweska – polscy operatorzy są na dużo wyższym poziomie.

PF: A czy w polskiej ekipie nie brakowało panu norweskiego porządku?

ID: 
Porządek nie zawsze jest dobry. Różnicą jest też liczebność ekipy na planie, w Polsce jest sporo większa.

PF: Dlaczego swój pierwszy film fabularny kręci pan właśnie w Warszawie?

ID: Najpierw akcja miała dziać się w Oslo. Później życie ściągnęło mnie i film do Warszawy ze względów finansowych. Środki, które miałem na film były wystarczające na realizację w Polsce, nie było możliwe nakręcenie filmu w Norwegii. Miejsce nie jest priorytetem filmu i historii, którą opowiada. Norweski akcent to Mads Ousdal – aktor który zagrał główną postać , ale najważniejsza jest historia i psychologia, i przesłanie, którą historia ukazuje. Film porusza ważny temat – prostytucji, wyzysku drugiego człowieka. W Norwegii osoba prostytuująca się nie jest karana, karana jest osoba wykorzystująca sytuacje osoby, którą życie zmusiło do takiej a nie innej pracy. Wydaje mi się, że prostytucja to wielki problem, który warto poruszyć w filmie.

Sylwia Juszczak na planie filmu "Warszawa", fot. Marysia Gąsecka

PF: Dlaczego, pańskim zdaniem, tak trudno sprzedać polski film za granicą?

ID: Przede wszystkim nie jest to niemożliwe. Dowodem jest Roman Polański, choć to reżyser światowy i nie jest typowym przykładem polskiego filmowca. Polskie kino może pochwalić się wspaniałą i długą tradycją. A problemów obecnie jest kilka. W polskiej produkcji filmowej brakuje spokoju. Wielu realizacjom towarzyszy wojna produkcyjna dotycząca pieniędzy. Inny problem, jeżeli chodzi o docieranie do większej widowni, jest fakt, że polskie kino jest za ciężkie, za smutne. Norweskie jest dużo lżejsze. Ale są też rozwiązania na te wyzwania. Filmy Kieślowskiego były ciężkie, ale za razem uniwersalne. Opowiadały ważne tematy, dotyczące społeczeństwa. Polskie kino nie powinno się bać trudnych i odważnych historii, powinno zacząć opowiadać współczesne ważne historie poruszające choćby problem aborcji. Ale w tym roku Polska ma trzy nominacje do Europejskich Nagród Filmowych – a Norwegia jedną – wiec nie jest aż tak źle z polską kinematografią.

PF: A jakie są pańskie plany związane z polskim kinem?

ID: Złożyłem wniosek do PISF, obecnie czekam na jego rozpatrzenie. Projekt, który chciałbym zrealizować, to fabularny film pełnometrażowy. Mam nadzieję, że „Warszawa” zostanie dobrze przyjęta, ale do jej premiery jeszcze musimy poczekać. Przed nami jeszcze cała postprodukcja.

PF: W jaki sposób odbywać się będzie dystrybucja filmu krótkometrażowego, jakim jest „Warszawa”?

ID: Przede wszystkim będzie wysyłana na festiwale. W Polsce dystrybucją zajmować się będzie Marta Habior i NoSugarFilms. Mam nadzieje, że „Warszawa” pokaże się na wielu festiwalach, aktorzy dali z siebie wszystko, pierwszy raz w moim filmie grali tak uznawani wykonawcy, bardzo się cieszę ze współpracy z nimi. Rozważamy wydanie filmu na płytach DVD. Planujemy też emisję w telewizji. W Polsce doskonale działają TVP Kultura i Kino Polska, myślę, że to odpowiednie stacje do emisji „Warszawy”.
Marysia Gąsecka
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  1.10.2012
Zobacz również
"Hiszpanka" czyli tworzenie historii
Studio Munka i Wajda Studio kręcą na Kaukazie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll