PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Powstaje film fabularny "Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać".  Jego bohaterem jest  Mieczysław Dziemieszkiewicz – żołnierz  Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Z reżyserem Jerzym Zalewskim o nowym filmie  rozmawia Michał Dondzik.

Pański najnowszy film „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać” jest opowieścią  o żołnierzu NSZ, ps. „Rój”. Kim on był?

Jest to opowieść o młodym człowieku, który w latach 1944-1951 walczył z komunizmem. Dla mnie „Rój” to postać niczym Frodo Tolkiena, ma swoją drużynę, jakąś cudowność, czystość, dziecięcość. Ma ten pierścień, tylko nie ma dokąd go zanieść. Być może niesie go do nas?


"Historia Roja", reż. J. Zalewski, fot. www.historiaroja.pl

Jak się pan dowiedział o "Roju"?

Otrzymałem  amatorski materiał, nakręcony w latach dziewięćdziesiątych. To było około stu godzin rozmów z żołnierzami NSZ. Siedziałem nad tym parę ładnych lat. Powstały trzy części filmu dokumentalnego „Kadry - film o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych". Powstał cykl scenariuszy fabularnych napisanych z grupą współpracowników, oparty na losach Żołnierzy Wyklętych. Na podstawie jednego z nich powstał film „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać”. To opowieść o przeszłości, opowieść, która jest, jak myślę, metaforą czasów współczesnych.

Powstały już w Polsce filmy poruszające niegdyś zakazane tematy i postacie - „Generał Nil” Ryszarda Bugajskiego, dokument o Ogniu „A potem nazywali go bandytą” Grzegorza Królikiewicza, czy „Uwikłanie” Jacka Bromskiego. Czemu film o Roju ma być niewygodny?

Chyba właśnie przez to, że będąc filmem historycznym stara się opowiedzieć o Polsce współczesnej. Chodzi też o moją osobę, bo jestem w konflikcie z systemem medialnym III RP od dawna.


"Historia Roja", reż. J. Zalewski, fot. www.historiaroja.pl

Film opowiada o młodych ludziach. Czy chce pan, aby trafił przede wszystkim do młodych? Czy ma edukować?

Nie. Mam gorącą prośbę do świata, aby mnie w to nie wrabiać. Od edukacji są szkoły, historycy, tata, mama. Po projekcjach dla młodzieży mówię im, żeby szukali, jak ich coś poruszyło emocjonalnie. Ja nie chcę ich edukować. Atrybutem tego filmu jest młodość, ale nie gombrowiczowska, która jest rozkapryszona, wszystko może, a cały świat jest do niczego. Mam na myśli młodość, która wie skąd pochodzi, jest ograniczona niepodważalnymi pojęciami - „Bóg, honor, ojczyzna”.

Na czym opiera się konwencja zdjęć? Z jednej strony zdecydował się pan na długie ujęcia, a z drugiej widzimy sceny kręcone z ręki, nieomal na granicy percepcji.

Pierwotnie zdjęcia miał robić Adam Sikora, ale był zbyt zmęczony po filmie „Essential Killing” Jerzego Skolimowskiego. Ostatecznie znakomite zdjęcia zrealizował Tomasz Dobrowolski. Pamiętam, jak pierwszego dnia zdjęć „Roja” operator i szwenkier byli w szoku, że wszystko chciałem kręcić w jednym ujęciu. Mówiąc o strukturze zdjęć, podstawowy rysunek świata jest właśnie w długiej jeździe kamery, dynamizowanej współczesnym i chaotycznym obrazem przebiegu zdarzeń.


"Historia Roja", reż. J. Zalewski, fot. www.historiaroja.pl

W roli oficera politycznego Ludowego Wojska Polskiego wystąpił twórca filmów dokumentalnych, Grzegorz Braun. Czemu zdecydował się pan go obsadzić?

Z jednej strony to był żart z Grzegorza, który w swoich filmach lubi brnąć w łopatologię (w filmie gra oficera politycznego LWP), z drugiej Grzegorz jest reżyserem odrzuconym, tak jak wykluczeni byli bohaterowie filmu, dlatego chciałem, żeby w nim wystąpił. Warto dodać, że Grzegorz Braun bardzo mi pomógł przy ostatecznej wersji montażowej „Historii Roja”.

Scena w kościele bardzo przypomina tę z „Hubala” Bogdana Poręby, a wspominanie towarzyszy walki - słynną scenę z „Popiołu i diamentu” Andrzeja Wajdy. Czy są to cytaty?

Z „Hubala” to cytat oczywisty. Jest to jeden z niewielu filmów prawdziwie patriotycznych zrealizowanych w PRL. „Popiół i diament” jest filmem znakomitym w sensie artystycznym, ale to okropny film w sensie moralnym. Znam opowieści Żołnierzy Wyklętych, z których wynika, że po obejrzeniu filmu Wajdy stracili ostatecznie nadzieję na zwycięstwo. Stąd odwrócony przeze mnie cytat wspominania poległych. W moim filmie ich śmierć miała sens i wartość.


"Historia Roja", reż. J. Zalewski, fot. www.historiaroja.pl

Czy miał pan wcześniej problemy z cenzura, blokowaniem pańskich filmów? Czy "Historia Roja" to współczesny „półkownik”?

Nie pamiętam filmu, z którym bym nie miał kłopotów. Wyjątkiem jest „Tata Kazika”, wszyscy go pokochali. Kolaudacja „Szpiegów” odbywała się czterokrotnie. Za każdym razem pokazywałem tę samą wersję, mimo to mówiono, że się coś w niej poprawiło. Wyświetlono go jedynie dzięki temu, że pojawił się na festiwalu dokumentu w Cannes. „Oszołoma” telewizja pokazała tylko raz. Z filmem o Herbercie była cała draka. Zwieńczeniem tych doświadczeń jest "Historia Roja". Rok trwała operacja skrócenia filmu do stu minut, później do stu dwudziestu. Ma trwać dwie i pół godziny. Na świecie powstają takie filmy. Ale nie o skrócenie chodziło. Chciano, żeby go w ogóle nie było. Obecnie współproducenci żądają ode mnie zwrotu poniesionych kosztów. Zawsze można mnie jeszcze wsadzić do więzienia.

Już podczas studiów pańskie filmy budziły kontrowersje, np. „Miasto statystów”, etiuda dokumentalna, nie spodobała się „cierpliwemu oku” Kazimierza Karabasza.

To są czasy moich studiów w szkole filmowej, którą po latach wspominam źle. W "Filmówce" były dwa skrzydła dokumentu: jedno prowadził Kazimierz Karabasz, a drugie Andrzej Brzozowski. Karabasz wyznawał zasadę cierpliwej obserwacji i opowiadania o świecie w sposób socjologiczno-marksistowski. Brzozowski szukał prawdy w metaforach, pod jego opieką zrealizowałem „Miasto statystów”. To opowieść o Łodzi, która jest miastem filmowym. Swego czasu powstawała tutaj cała polska kinematografia. W mojej etiudzie jest to miasto, które ktoś, może kosmici, wykupili na stałe po to, aby robić filmy. Pomieszałem sceny kreacyjne z obserwacjami ludzi. Ludzie są statystami i żyją jako statyści. Użyłem techniki fabularnej, takiej jak krany i jazdy. Jest to też miasto pamięci, bo ciągle kręci się tu filmy o wojnie. Gdy ulicą Piotrkowską idzie oficer, to nikt się nie dziwi - nigdy nie wiadomo czy to autentyczny hitlerowiec, czy powstaje kolejny film. W offie wprowadziłem fragmenty listów osób chorych psychicznie wysyłanych do „Solidarności”. Były one wstrząsające. Bezbronni wobec systemu i świata ludzie prosili o pomoc „Solidarność”. Karabasz, który był w szkole ważną postacią stwierdził, że mój film nadaje się do kosza. Bronił mnie Andrzej Brzozowski, ale naprawdę pomógł mi Wojciech Has. Z proponowanej dwójki zrobił trzy plus. Bardzo byłem dumny z tego filmu.


"Historia Roja", reż. J. Zalewski, fot. www.historiaroja.pl

Czy na formę pańskich filmów dokumentalnych miały wpływ takie osoby jak Wojciech Jerzy Has, Jerzy Wójcik czy Andrzej Brzozowski?

Otwartość na narrację dokumentalną Andrzeja Brzozowskiego pomogła mi w „Oszołomie”, „Tacie Kazika”, czy „Obywatelu poecie”. To, co robiłem w fabule z całą pewnością był w jakiś sposób rozmową z Hasem. "Historia Roja" też jest formą dialogu z Hasem, najbardziej z „Szyframi”. Has uważał, że wszystko jest do opisania w jednym wspaniale zbudowany ustawieniu kamery. W „Czarnych słońcach”, czy „Gnojach” szukałem takich obrazów, jednak teorię Hasa udało mi się zrealizować najpełniej w „Historii Roja”.

Jakim człowiekiem był Wojciech Has? Czuje się pan jego wychowankiem?

Jeżeli wychowawcą można nazwać faceta, który się nie odzywa, nie uśmiecha i na zewnątrz nie ukazuje zainteresowania, to tak. Pamiętam, jak mnie wyciągał z aresztu. Był naprawdę niezwykły. Kiedyś w przerwie między zdjęciami właśnie do etiudy „Miasto statystów”, razem z ekipą zauważyliśmy, że na ulicach są czerwone flagi. Pomyślałem, że przydadzą się na planie. Szliśmy ulicą i wszystkie zdejmowaliśmy. Potem nas aresztowano. Mnie i dwóch operatorów wyrzucono ze szkoły, a Wojciech Has nas obronił, chociaż nie była to rzecz łatwa. Pamiętam też ostatnie pożegnanie – pogrzeb Wojciecha Jerzego Hasa. Ktoś wręczył mi ogromny wieniec i coś się we mnie takiego wydarzyło, że stałem z tym wieńcem do końca ceremonii.


"Historia Roja", reż. J. Zalewski, fot. www.historiaroja.pl

Jest pan autorem filmów fabularnych i dokumentalistą. Czy to dokument dał panu możliwość pełnego wyrażenie siebie?

Produkcję fabularną trudno zorganizować, wymaga wielkich pieniędzy. Jestem w naturalny sposób fabularzystą. Moje dokumentalne filmy są opowieściami parafabularnymi, w których używam środków dokumentalnych. Udało mi się stworzyć pewien rodzaj własnej przestrzeni dokumentalnej. Po zrobieniu „Teatru wojny” o Stefanie Brzozie pomyślałem, że więcej dokumentów nie chciałbym robić. Zamknąłem swoją opowieść dokumentalną w losie barda stanu wojennego.
 
Co z projektem filmu fabularnego na podstawie „Złego” Tyrmanda? Czy nadal ma pan do niego prawa? Wciąż pan myśli o tym filmie?

Dużo mniej niż kiedyś. Prawa do filmu kupiłem, kosztem mieszkania dla mojej rodziny, za ogromne pieniądze, ale szansy na realizację nie było.

Jakie ma pan plany twórcze?

Tak jak mówiłem, zamknąłem mój dorobek dokumentalny „Teatrem wojny”. Jednak moim obowiązkiem moralnym jest zrobić film o Annie Walentynowicz. Myślę też o filmie o księdzu Małkowskim. W tej chwili jestem w trackie walki o „Roja” i o niczym innym nie mam siły myśleć. Muszę ten film skończyć.

 
Michał Dondzik
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  18.05.2012
Zobacz również
"Jesteś Bogiem". Pierwsze fotosy z filmu o Paktofonice
„O złej księżniczce Kunegundzie” w 3D [foto]
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll