PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
O "Operacji Argo" - przy okazji premiery na DVD i BD - o produkcji z Bryanem Cranstonem rozmawia Dagmara Romanowska.

4 listopada 1979 roku. Iran. Rewolucjoniśœci dokonują szturmu na amerykańską ambasadę w Teheranie, biorąc 52 zakładników i zajmując budynek. Szóstce urzędników udaje się jednak uciec. Schronienia udziela im ambasador Kanady. Nie mogą jednak zostać u niego na zawsze. Agent CIA Tony Mendez wpada na pomysł, by dyplomatów wywieźŸć z kraju jako… członków kanadyjskiej ekipy filmowej, szukającej w Iranie plenerów do filmu sci-fi – pt. "Argo". Bryan Cranston gra przełożonego i mentora Mendeza - wspiera akcję i monitoruje jej przebieg ze Stanów Zjednoczonych. Wyróżniony Oscarem dla najlepszego filmu obraz gościł na naszych ekranach jesienią. Od 22 marca dostępny jest na DVD i BD.


Bryan Cranston w "Operacji Argo", fot. Galapagos Films/Warner Bros.


Portalfilmowy.pl: Dokonał pan sporej volty: od roli producenta narkotyków w "Breaking Bad" do agenta CIA…

Bryan Cranston: (Śmiech) Żeby było jeszcze śmieszniej - to właśnie rola w "Breaking Bad" otworzyła przede mną drzwi do udziału w "Operacji Argo". Walter White to postać, której naprawdę wiele zawdzięczam... To, co nas, aktorów, najbardziej pociąga w kolejnych projektach, to opowiadanie historii. Dobry aktor nie tylko dobrze gra, ale i potrafi dostrzec dobry materiał. Nigdy sukces komercyjny nie był dla mnie najważniejszy. Zawsze szukam ciekawej opowieści. Taki właśnie jest serial "Breaking Bad". Taka jest "Operacja Argo".

PF: Przygotowując się do roli agenta Jacka O'Donnella, mentora Tony'ego Mendeza, który wymyślił całą akcję, pojechał pan do centrali CIA w Langley. Jak wspomina pan spotkanie z prawdziwymi agentami?

BC: Rozmawiałem z wieloma oficerami. Początkowo wydawali się bardzo zdystansowani i zamknięci. Pamiętam, jak na pytanie: "Pracowaliście pod olbrzymią presją. To było naprawdę niebezpieczne", usłyszałem: "Owszem, były pewne obawy". Kropka (śmiech). Ale przecież takiej wstrzemięźliwości się od nich wymaga - w tym zawodzie nie możesz być gadułą. Próbowałem jednak do nich dotrzeć. Byli lekko zaskoczeni, że bardziej interesowało mnie ich życie niż rządowe tajemnice. To dziwna robota, która ma szczególny wpływ na ich życie osobiste, małżeńskie, na bycie ojcem, mężem, żoną. Co nie oznacza, iż nie mieli zmartwień typowych dla pracowników dużych korporacji… Narzekali na przykład na złą kawę w ekspresie (śmiech). Spotkanie z nimi było dla mnie fascynującym doświadczeniem. Wszystko w naszym życiu jest cykliczne: pory roku, sen - jawa, wdech i wydech. Oni latami żyją na wdechu, nie mogą uwolnić powietrza z płuc. Wielu z nich napisało pamiętniki, ale z ich publikacją muszą czekać na zgodę przełożonych. Czekają na możliwość wydechu, uwolnienia się.

PF: Bardzo panu na tym spotkaniu zależało….

BC: Tą rolą chciałem złożyć rodzaj hołdu tym ludziom, ich służbie. Chciałem, żeby moja postać była autentyczna i szczera. Zależało mi na tym, by zbudować bohatera, który pokaże na ekranie "agenta CIA" - prawdziwego, a nie tylko ze szpiegowskiej sensacji.   


Bryan Cranston w "Operacji Argo", fot. Galapagos Films/Warner Bros.

PF: Co pan pamięta z okresu kryzysu irańskiego?

BC: Miałem wtedy dwadzieścia kilka lat. To był mroczny czas w naszym życiu. Dopiero zaczynałem być bardziej świadomy politycznie. Uzależniłem się od "Nightline", programu, który wystartował 4 dni po tym, jak doszło do zajęcia ambasady. Wpatrywałem się w nagłówki: "America held hostage. Day 256" ("Ameryka zakładnikiem. Dzień 256"). Wydaje mi się, że sprawa "naszej" szóstki na stronach głównych gościła tylko przez kilka dni - przecież na uwolnienie czekali jeszcze pozostali pracownicy placówki. Poza tym, opinia publiczna poznała wówczas tylko fragment opowieści, która światło dzienne ujrzała dopiero po odtajnieniu akt i dzięki artykułowi Joshuah Bearmana w "Wired", a teraz - dzięki "Operacji Argo" i pracy Chrisa Terrio oraz wspomnieniom samego Mendeza. Gdyby tę historię wymyślił scenarzysta, zostałby wyśmiany. Powiedziano by mu, że to zupełnie nieprawdopodobne. A jednak… (śmiech).

PF. Czy praca nad "Operacją Argo" okazała się dla pana swoistą podróżą w czasie?

BC: Gdy usłyszałem o tym projekcie, od razu powróciły wspomnienia. I nie musiałem się specjalnie przygotowywać - wystarczyło otworzyć szafę, a w niej był i poliester, i te szerokie krawaty. W lustrze fryzura akurat idealnie pasująca do epoki (śmiech). Ben Affleck miał trudne zadanie - musiał przenieść w tamte czasy widzów, wciągnąć w tamten świat - w którym… można było palić na pokładzie samolotu, w którym rozlegało się stukanie maszyn do pisania, w którym… na odpowiedź na wysłaną przez siebie wiadomość trzeba było czekać. To wpływa na budowę napięcia w filmie. Wielu reżyserów jest przekonanych, że dziś akcja powinna toczyć się błyskawicznie - inaczej straci się zainteresowanie widzów, szczególnie młodych. "Breaking Bad" i "Operacja Argo" podważają to mniemanie i udowadniają, że ważniejsza jest historia, że można zwolnić tempo, a później gwałtownie przyśpieszyć. To trochę tak, jak z jazdą na kolejce górskiej - dobra zabawa bierze się również z oczekiwania, podjazdu.

PF: Po kinowej premierze "Operacji Argo" pojawiły się pewne obawy, iż część widzów potraktuje ten film jako lekcję historii.

BC: To prawdziwa opowieść, ale udramatyzowana. "Operacja Argo" to film rozrywkowy, a nie dokumentalny. Owszem, pomiędzy autentycznymi wydarzeniami i tymi, które zostały przedstawione na ekranie są pewne różnice -np. "nasza" szóstka trafiła do kilku innych mieszkań, zanim zamieszkała u ambasadora Kanady. Chcieliśmy jednak dotrzeć do sedna sprawy, pokazać pewne realia. Skróty, choć część z nich okazała się bardzo trudna, były konieczne. Na Benie ciążyła odpowiedzialność za opowiedzenie tej historii w sposób lekki, rozrywkowy. Każdy zainteresowany bez problemu może dotrzeć do szczegółowych opisów tamtych dni. Faktów nikt nie ukrywa. To żaden sekret. Już nie (śmiech).


Bryan Cranston i Ben Affleck w "Operacji Argo", fot. Galapagos Films/Warner Bros.

PF: Tę odpowiedzialność wzięli również na siebie producenci: George Clooney i Grant Heslov. Czy często ingerowali w pracę na planie?

BC: George nie chciał robić zamieszania - na planie pojawiał się tylko od czasu do czasu. Grant natomiast był obecny codziennie. Był potrzebny i chciał być potrzebny. Wspierał Bena - szczególnie wtedy, gdy ten kręcił sceny ze swoim udziałem. Wskazywał mu drogę do celu.

PF: "Operacja Argo" już za panem. "Breaking Bad" zbliża się do finału. Podobno pracuje pan nad własnym projektem - ekranizacją "Home again"?

BC: Napisałem scenariusz, który wzbudził pewne zainteresowanie. To kryminał z ważnym wątkiem rodzinnym. Głównym bohaterem jest agent FBI, który postanawia odejść ze służby i odbudować więzi rodzinne. Z synem i żoną wyjeżdża do małego miasteczka. Na miejscu przekonuje się, że nie był to tak dobry pomysł. Dochodzi do morderstwa, jego zaczyna kusić pewna kobieta. Życie zaczyna wirować. Bohater zamienia się rolami ze swoim synem. Wzajemnie będą musieli siebie uratować. Może stanę za kamerą?

 


Dagmara Romanowska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  28.03.2013
Zobacz również
"Mój rower" na DVD i Blu-ray
"Operacja Argo" już na DVD i BD
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll