Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Cykl "Na mojej półce" to miejsce, w którym dziennikarze, twórcy i specjaliści opisują swoje doświadczenia związane z kolekcjonowaniem płyt dvd i blu-ray. Jako pierwszy wypowiada się szef działu dvd/blu-ray PortaluFilmowego Piotr Pluciński.
"Matrix", fot. Galapagos
Doskonale pamiętam pierwszy tytuł, jaki kupiłem na dvd. Był to "Matrix", przeceniony w jednym z empików na 50zł. Był rok 2003, rodzice w końcu zdecydowali się na zakup odtwarzacza, a ja chciałem uczcić to filmem, który według entuzjastów i specjalistów od nośnika, miał być tytułem najlepiej prezentującym się w nowej technologii. Seans zaliczony na 20-calowym kineskopowym telewizorze, z taniego odtwarzacza i bez dodatkowych głośników może dziś wydawać się barbarzyństwem, ale wtedy szybko połknąłem bakcyla!
Przekonała mnie nie tyle oprawa audio-wizualna, co możliwości techniczne krążka: przeskakiwanie do dowolnie wybranej sceny, płynne przewijanie obrazu, dodatki i interaktywne funkcje. Pamiętam, że "Matrix" był jedną z lepiej wydanych płyt tego okresu, dlatego późniejsza konfrontacja ze standardem rodzimego rynku nie należała do przyjemnych. Gratisowo dołączone do odtwarzacza płyty – m.in. „Fargo”, „Gra” i „Uśpieni” z repertuaru ITI czy mało popularne „Grzechotniki” nieznanego mi dystrybutora – nie wzbudziły jeszcze moich podejrzeń. Jeśli coś jest za darmo, nie można przecież oczekiwać, by było wysokiej jakości – wydawało się to oczywiste. Tymczasem szybko okazało się, że większość polskich dystrybutorów traktuje film jako wartość samą w sobie.
W tym czasie najchętniej sięgałem po tytuły wydawane przez Vision po szyldem QDVD. Dystrybutor mocno wtedy zaszalał, wypuszczając na rynek ekskluzywną kolekcję popularnych filmów hollywoodzkich, wydawanych w tekturowych digipackach, z licznymi materiałami dodatkowymi. Chętnie sięgałem po tę serię, stawiając na półce takie tytuły, jak "Nagi instynkt", „Terminator 2”, „Autostopowicz” czy „Ali”. Do dzisiaj zachowałem jednak niewiele z nich – z czasem zaczęło mi przeszkadzać, że część materiałów z edycji zachodnich została wycięta, a większość dodatków nie miała napisów, tylko… lektora. Wtedy jednak był to absolutny hit!
Niewiele kupowałem wówczas nowości. Cena ich była wysoka, a produkowane pospiesznie dodatki nie dorównywały retrospektywnym materiałom z wydań starszych filmów. Pamiętam, że wolałem wówczas wykosztować się na kolekcję 14 filmów Alfreda Hitchocka, niż za te same pieniądze kupić 3-4 nowości. Chętnie sięgałem też po klasyczny repertuar Warner Bros. – dystrybutor ten chętnie wydawał zarówno hity pokroju „Deszczowej piosenki”, "Przeminęło z wiatrem" czy „Casablanki”, jak i filmy mało w Polsce znane, m. in. „Jestem niewinny” Fritza Langa, „Czarny dzień w Black Rock”, „Mildred Pierce” czy „Kolacja o ósmej” z Jean Harlow. Do dzisiaj wiele z tych tytułów stoi na mojej półce.
Z ograniczonej oferty polskiego rynku zdałem sobie sprawę dopiero, gdy pierwszy raz trafiłem na stronę największego zagranicznego sklepu z filmami. Nagle okazało się, że wszystkie naprawdę interesujące mnie filmy dostępne są tam w lepszych, bogatszych edycjach. Do dzisiaj zakupy robię niemal wyłącznie zagranicą – to właśnie tam dostać mogę wszystkie interesujące mnie tytuły, najczęściej w konkurencyjnej cenie, lepszym wydaniu i – co istotne – z wyprzedzeniem w stosunku do ew. premiery w Polsce.
Nie znaczy to oczywiście, że polski rynek mnie nie interesuje. Wciąż chętnie sięgam po filmy z oferty dystrybutorów, którzy potrafią je wydawać. Cieszy, że Imperial, Galapagos czy TiM stawiają na jakość w chwili, gdy dla konkurencji jest ona towarem deficytowym.
"Matrix", fot. Galapagos
Doskonale pamiętam pierwszy tytuł, jaki kupiłem na dvd. Był to "Matrix", przeceniony w jednym z empików na 50zł. Był rok 2003, rodzice w końcu zdecydowali się na zakup odtwarzacza, a ja chciałem uczcić to filmem, który według entuzjastów i specjalistów od nośnika, miał być tytułem najlepiej prezentującym się w nowej technologii. Seans zaliczony na 20-calowym kineskopowym telewizorze, z taniego odtwarzacza i bez dodatkowych głośników może dziś wydawać się barbarzyństwem, ale wtedy szybko połknąłem bakcyla!
Przekonała mnie nie tyle oprawa audio-wizualna, co możliwości techniczne krążka: przeskakiwanie do dowolnie wybranej sceny, płynne przewijanie obrazu, dodatki i interaktywne funkcje. Pamiętam, że "Matrix" był jedną z lepiej wydanych płyt tego okresu, dlatego późniejsza konfrontacja ze standardem rodzimego rynku nie należała do przyjemnych. Gratisowo dołączone do odtwarzacza płyty – m.in. „Fargo”, „Gra” i „Uśpieni” z repertuaru ITI czy mało popularne „Grzechotniki” nieznanego mi dystrybutora – nie wzbudziły jeszcze moich podejrzeń. Jeśli coś jest za darmo, nie można przecież oczekiwać, by było wysokiej jakości – wydawało się to oczywiste. Tymczasem szybko okazało się, że większość polskich dystrybutorów traktuje film jako wartość samą w sobie.
W tym czasie najchętniej sięgałem po tytuły wydawane przez Vision po szyldem QDVD. Dystrybutor mocno wtedy zaszalał, wypuszczając na rynek ekskluzywną kolekcję popularnych filmów hollywoodzkich, wydawanych w tekturowych digipackach, z licznymi materiałami dodatkowymi. Chętnie sięgałem po tę serię, stawiając na półce takie tytuły, jak "Nagi instynkt", „Terminator 2”, „Autostopowicz” czy „Ali”. Do dzisiaj zachowałem jednak niewiele z nich – z czasem zaczęło mi przeszkadzać, że część materiałów z edycji zachodnich została wycięta, a większość dodatków nie miała napisów, tylko… lektora. Wtedy jednak był to absolutny hit!
Niewiele kupowałem wówczas nowości. Cena ich była wysoka, a produkowane pospiesznie dodatki nie dorównywały retrospektywnym materiałom z wydań starszych filmów. Pamiętam, że wolałem wówczas wykosztować się na kolekcję 14 filmów Alfreda Hitchocka, niż za te same pieniądze kupić 3-4 nowości. Chętnie sięgałem też po klasyczny repertuar Warner Bros. – dystrybutor ten chętnie wydawał zarówno hity pokroju „Deszczowej piosenki”, "Przeminęło z wiatrem" czy „Casablanki”, jak i filmy mało w Polsce znane, m. in. „Jestem niewinny” Fritza Langa, „Czarny dzień w Black Rock”, „Mildred Pierce” czy „Kolacja o ósmej” z Jean Harlow. Do dzisiaj wiele z tych tytułów stoi na mojej półce.
Z ograniczonej oferty polskiego rynku zdałem sobie sprawę dopiero, gdy pierwszy raz trafiłem na stronę największego zagranicznego sklepu z filmami. Nagle okazało się, że wszystkie naprawdę interesujące mnie filmy dostępne są tam w lepszych, bogatszych edycjach. Do dzisiaj zakupy robię niemal wyłącznie zagranicą – to właśnie tam dostać mogę wszystkie interesujące mnie tytuły, najczęściej w konkurencyjnej cenie, lepszym wydaniu i – co istotne – z wyprzedzeniem w stosunku do ew. premiery w Polsce.
Nie znaczy to oczywiście, że polski rynek mnie nie interesuje. Wciąż chętnie sięgam po filmy z oferty dystrybutorów, którzy potrafią je wydawać. Cieszy, że Imperial, Galapagos czy TiM stawiają na jakość w chwili, gdy dla konkurencji jest ona towarem deficytowym.
PP
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 5.11.2012
Filmy Jerzego Stefana Stawińskiego na DVD
Drugi sezon "Zakazanego imperium" na dvd i blu-ray!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024