PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
TV
  19.07.2012
Chociaż "Hoży doktorzy" uchodzą za parodię "Ostrego dyżuru", utrzymana w komediowej konwencji opowieść o młodych lekarzach (co oznacza oryginalny tytuł "Scrubs") dotyka dramatycznych kwestii, ukazując problemy prawdziwych pacjentów. To właśnie znalezienie złotego środka pomiędzy totalną zgrywą a powagą czy wzruszeniem zapewniło serialowi Billa Lawrence’a taką popularność.

Sam nie nazwałbym "Hożych doktorów" parodią, prędzej satyrą na amerykańską rzeczywistość szpitalną wymykająca się tak naprawdę próbom gatunkowej klasyfikacji. Ani to typowy sitcom ze śmiechem dochodzącym spoza kadru kręconym z udziałem publiczności (np. "Świat według Bundych"), ani serial dramatyczny. Nigdy – może poza drugim sezonem (pierwszy odcinek obejrzało wówczas w Stanach Zjednoczonych niewiele ponad 22 miliony widzów) – produkcja nie mogła się pochwalić szaloną oglądalnością. Jednak mimo to serię zamknięto dopiero po nakręceniu – nieco już na siłę – ósmego i dziewiątego sezonu. Stało się to po przenosinach z NBC do siostrzanej ABC w burzliwym okresie strajku scenarzystów i w nie do końca jasnych okolicznościach. "Hoży doktorzy" nie zdobyli też zbyt wielu nagród (dwie Emmy za montaż i dźwięk), lecz właśnie w uzasadnieniu werdyktu jednej z nich (Peabody Award), znajdziemy klucz do zrozumienia fenomenu serialu: "za nieustraszoność w łamaniu tradycyjnych formuł komediowych przy jednoczesnym poszanowaniu głębokich emocjonalno-moralnych spraw związanych z życiem i śmiercią".


Kadr z serialu "Hoży doktorzy", fot. Comedy Central

Dlaczego "Hoży doktorzy" stali się kultowi? Tak, kultowi. W przypadku serialu, którego tytuł jest rozpoznawalny na całym świecie (w Polsce taśmowo pokazuje go Comedy Central), takie określenie nie wydaje się na wyrost. Drogę do sukcesu otworzył znakomity pierwszy sezon – pomysł był świeży, serial został świetnie obsadzony, wykorzystywał ograne tematy w oryginalny sposób, w dodatku z przewrotnym poczuciem humoru. Krytycy byli wniebowzięci, nie przeszkadzało im nawet znaczne odejście od realizmu (co, chwaląc walory artystyczne, dostrzegła organizacja The Truth About Nursing).

Tory "Hożych doktorów" wyznacza brawurowa gra odtwórcy głównej roli i narratora, czyli Zacha Braffa. Z jednej strony to właśnie dzięki niej komik zaistniał dla szerszej publiczności (by wystąpić później w "Powrocie do Garden State"), zarobił też trzy nominacje do Złotych Globów, z drugiej – został zaszufladkowany jako aktor jednego typu bohaterów. Braff wciela się tu w świeżo upieczonego lekarza Johna Doriana (w skrócie J.D). Postać została zainspirowana przez rezydenta w Brown Medical School Jonathana Dorisa – przyjaciela twórcy serialu Billa Lawrence’a jeszcze z czasów college’u. Dorian bywa nieporadny i niepewny siebie, do tego prowadzi wewnętrzne monologi, robi głupawe żarty – co nie zmienia faktu, że lekarz z niego świetny, przyjaciel – oddany, choć w życiu opuszcza go szczęście. Znaczenie dla fabuły mają osobliwe fantazje bohatera. Zwykle wygląda to w ten sposób: J.D. przechyla głowę do tyłu i w milczeniu tępo patrzy w sufit. To znak, że odpływa myślami w świat wyobraźni za sprawą jakiegoś swobodnego skojarzenia z czymś, co właśnie się wydarzyło. Marzenia lekarza przybierają formę surrealistycznych skeczy (taki Monty Python ery MTV), wpisując się w komediową, wręcz slapstickową konwencję serialu. Ubarwiają nieco ponurą szpitalną codzienność, stając się chwilową ucieczką od niej – od odpowiedzialności za ludzkie życie, za trudne decyzje w życiu zawodowym i prywatnym.


Kadr z serialu "Hoży doktorzy", fot. Comedy Central

J.D. stawia pierwsze kroki w szpitalu klinicznym pod wezwaniem Świętego Serca jako stażysta, potem zostaje rezydentem, wreszcie lekarzem prowadzącym. Wraz z nim dajemy się wciągnąć w wir szpitalnych obowiązków. Śledzimy perypetie bohatera oraz trojga pracujących z nim przyjaciół: chirurga Chrisa Turka (Donald Faison), jego dziewczyny – pielęgniarki Carli Espinosy (Judy Reyes) oraz neurotycznej koleżanki Elliot Reid (Sarah Chalke), z którą Dorian nie raz wyląduje w łóżku. Relacja tych dwojga przez kolejne sezony będzie bardzo burzliwa. Jest jeszcze mentor J.D. – doktor Perry Cox (John C. McGinley). Lekarz równie znakomity, co cyniczny, który wyśmiewa swojego podopiecznego na każdym kroku. Odnosi się do niego w dość oryginalny sposób (używa do tego zdrobnień żeńskich imion), lecz tak naprawdę szanuje go jako człowieka i lekarza. Grono pierwszoplanowych bohaterów uzupełniają ordynator szpitala Bob Kelso (Ken Jenkins), a także dozorca (Neil Flynn) uprzykrzający życie J.D. na wszelkie możliwe sposoby. Całość składa się na barwny zestaw charakterów, który gwarantuje wybuchową i prześmieszną mieszankę.

Każdy sezon przedstawia rok pracy Doriana w Świętym Sercu (poza ostatnim, dziewiątym sezonem), a każdy odcinek – nie licząc drobnych wyjątków – to jeden dzień kończący się podsumowaniem w formie morału czy sekwencji ujęć ukazujących, jak dane wydarzenie wpłynęło na bohaterów. O ile pierwsze sezony "Hożych doktorów" sprawiają wrażenie spójnych stylistycznie, z czasem twórcy serialu zaczęli pozwalać sobie na więcej swobody. Pretekstem do zastosowania tradycyjnego formatu sitcomu w odcinku "My Life in Four Cameras" jest jedna z fantazji J.D. zajmującego się tym razem leczeniem byłego scenarzysty "Zdrówka" (amerykański sitcom kręcony w latach 1982-1993). Finał siódmego sezonu został opowiedziany w formie bajki dla dzieci ("My Princess"). W fabule poszczególnych odcinków – o najeżonych nimi błyskotliwych dialogach nie wspominając – nie brakuje nawiązań do innych wytworów popkultury np. w "My House" doktor Cox rozwiązuje medyczną zagadkę w stylu bohatera granego przez Hugh Laurie’ego, a "My Way Home" to hołd złożony "Czarnoksiężnikowi z Krainy Oz". Gdy w szóstym sezonie do Świętego Serca trafia pacjentka, która po przebudzeniu ma wrażenie, że wszyscy wokół niej śpiewają, odcinek ("My Musical") przybiera konwencję musicalu z zaskakującymi aranżacjami piosenek np. "Everything Comes Down to Poo" czy "Guy Love" – będąca szczerym wyznaniem przyjacielskiej miłości J.D. i Turka (wątek męskiej przyjaźni wciąż powraca w serialu).


Kadr z serialu "Hoży doktorzy", fot. Comedy Central

Skoro już o muzyce mowa, "Hoży doktorzy" zawdzięczają wiele soundtrackowi. W czołówce powraca klimatyczny motyw "Superman" (warto zwrócić uwagę na wiszące do góry nogami zdjęcie rentgenowskie, które poprawi dopiero pod koniec sezonu doktor Kim Briggs grana przez Elizabeth Banks). Pop-rockowe brzmienia, w tym "Dreaming of You" The Coral, "Fix You" Coldplay, "How to Save a Life" The Fray (piosenka po raz pierwszy pojawiła się w "Chirurgach"), "Winter" Joshuy Radina, "Overkill" w wykonaniu Colina Haya czy śpiewane przez bohaterów "Waiting for my Real Life to Begin", stanowią znakomitą ilustrację muzyczną do ekranowych wydarzeń. To tylko kolejny dowód na to, że ten niezwykle wciągający serial jest niczym perfekcyjnie przeprowadzona operacja – gdzie wszystkie elementy muszą być ze sobą doskonale zgrane.


Piotr Guszkowski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  19.07.2012
Zobacz również
Legalna i darmowa uczta filmowa w polskich serwisach Video On Demand
Krótka kronika "Kroniki"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll