PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Umiłowany w telewizji Paweł Małaszyński, jakby dla równowagi w przyrodzie, nigdy nie miał specjalnego szczęścia do filmowych propozycji. Aktora obecnie możemy oglądać w serialach „Lekarze” i „Misja Afganistan”.

Choć dalej bywało różnie, początek kariery Małaszyńskiego bez wątpienia należał do obiecujących. Telewizyjna "Biała sukienka" Michała Kwiecińskiego przyniosła mu rolę celnie wyczuwającą jego ówczesne walory: młodość, naturalność i świeżość. Osiągnięcie to niemałe, zwłaszcza w obliczu późniejszych dokonań aktora, którego filmografia rozwijała się w spotkania nie zawsze fortunne i role nie do końca dobrze na nim leżące.


Paweł Małaszyński w "Misji Afganistan". Fot. Canal+

Jak sam mówi, aktorstwo to dla niego ciągłe gubienie siebie i odnajdywanie się na nowo. „Szukam, próbuję, wciąż nie potrafię określić, czy podejmowane przeze mnie decyzje, przede wszystkim te zawodowe, są słuszne. Ale nie żałuję żadnej, nawet tych złych, za które mi się oberwało. Choć właściwie obrywa mi się za wszystko” – mówił szczerze w jednym z wywiadów. Jednak mimo to, Małaszyński, jak twierdzi, każdy kolejny film traktuje jak debiut i być może ostatnią propozycję, jaką otrzymuje. Nigdy nie wie co będzie jutro. Wciąż czuje się niespełniony i ma wiele szczytów do zdobycia. „Z jednej strony cieszę się z tego, co osiągnąłem, ale z drugiej strony ciągle robię wszystko, żeby nie spocząć na laurach i podnosić sobie poprzeczkę. Jeśli akurat nie ma to szans, to robię wszystko, by ta poprzeczka pozostała na satysfakcjonującym mnie poziomie, całe moje życie zawodowe na tym etapie, na którym jest. Nie chciałbym na zejść poniżej pewnego pułapu” – tłumaczył w jednej z swoich wypowiedzi.
Moment przełomu dla Małaszyńskiego przypadł gdzieś w okolice występu w serialu „Oficer”. „Maciej Dejczer zaskoczył mnie, powierzając mi rolę Granda – cynicznego, dwulicowego mordercy, żołnierza, który jest właściwie jednoosobową sekcją bitewną. Dejczer, w dobrym tego słowa znaczeniu, złamał mi kręgosłup. Połamał mnie totalnie i poskładał na nowo” – wspominał aktor, który od tej chwili nie mógł narzekać na brak serialowych propozycji. Kolejne role sypały się jak z rękawa, a filmografia Małaszyńskiego pęczniała w oczach. Po „Oficerze” przyszła „Magda M.”, „Oficerowie”, „Twarzą w twarz”, „Tajemnica twierdzy szyfrów” i „Czas honoru”. Właściwie żaden z głośniejszych seriali ostatnich lat nie obszedł się bez jego udziału, ale sława miała też swą ciemną stronę przyklejając mu łatkę pierwszego amanta w polskim telewizji. Łatkę, którą potwierdzały kolejne tytuły przyznawane w plebiscytach na najprzystojniejszych aktorów, czyniąc coraz trudniejszym próby ucieczki od raz określonego wizerunku.

Nie czekając na przełamujące stereotyp role, Małaszyński sam już od dawna podejmuje próby wyjścia z szuflady, w której go zatrzaśnięto. Najpierw zaczął grywać w teatrze, pojawiając się głównie na scenie warszawskiego Teatru Kwadrat. Tu wystąpił m.in. w „Szalonych nożyczkach” i „Nie teraz kochanie” Marcina Sławińskiego oraz „Berek, czyli upiór w moherze” i „Kiedy Harry poznał Sally” autorstwa Andrzeja Rozhina, odkrywając przede wszystkim swoje komediowe oblicze. Wkrótce potem do zainteresowań, które przestał publicznie ukrywać, doszła muzyka. W 2004 roku, utworzył zespół Cochise, w który jest wokalistą i autorem tekstów. Cochise nagrało już trzy płyty i dało aktorowi dobrą odskocznię od aktorstwa. Ale zasadniczo największą pomocą w wyjściu z szuflady okazała się rzeczywistość. Uroda Małaszyńskiego zaczęła nabierać surowości i dojrzałości, pozbawiając go miękkich chłopięcych rysów i lepiej pasować do mundurów, w których często przychodzi mu grywać. Dziś aktor jakby mniej musi walczyć ze swoim dawnym wizerunkiem. Choć wciąż na jeden przełamujący stereotypowe o nim myślenie serial przypada inny, ochoczo konserwujący Małaszyńskiego jako uwodziciela.

To czynią bez wątpienia przebojowi „Lekarze”, gdzie aktor wciela się w postać, o której mówi, że jest jego kompletnym przeciwieństwem. Bezczelny i bezpośredni doktor Maks to zarazem utalentowany chirurg, który czuje, że geniusz winduje go ponad innych ludzi. Wie, że może mieć wszystko, a jedno oczko puszczone w kierunku pięknej kobiety pozwoli mu od razu ją zdobyć. Nie da się co prawda potwierdzić, czy doktor Maks to przeciwieństwo samego aktora, ale jedno można powiedzieć z niezachwianą pewnością: jest on przede wszystkim przeciwieństwem postaci, którą Małaszyński kreuje w „Misji Afganistan”.

Grany przez niego w tym serialu porucznik Paweł Konaszewicz jest młody, ale sprawuje bardzo odpowiedzialną funkcję, według kolegów z plutonu zdobytą dzięki protekcji jego ojca. W Afganistanie Konaszewicz toczy więc dwie wojny, tę rzeczywistą i tę wewnętrzną, nieprzerwanie targany sprzecznościami i niepewnością. Jak wspominał Małaszyński w wywiadach, wyzwania zaczęły się wraz z początkiem prac nad serialem. Zaczęło się od długich i ciężkich wojskowych szkoleń i treningów, co aktorowi pozwoliło odkryć meandry własnej jasnej przeszłości. Jego ojciec był zawodowym żołnierzem, a Małaszyński połowę życia spędził na poligonach. Jak jednak sam mówi, wtedy wszystko wyglądało inaczej. Dopiero praca nad „Misją Afganistan” uzmysłowiła mu trudy bycia żołnierzem.

Jakby dla równowagi w przyrodzie, umiłowany w telewizji Małaszyński nigdy nie miał specjalnego szczęścia do filmowych propozycji. Tu grywał albo role trzecioplanowe, albo postacie z gatunku tych lekkich, łatwych, przyjemnych i nieprzesadnie rozgarniętych. O ile ta pierwsza lista należy do skromnych, a można do niej zaliczyć "Katyń" Andrzeja Wajdy czy „Pianistę” Romana Polańskiego, o tyle ta druga lista rozwija się w niebezpieczną długość. Było niesmaczne "Ciacho" Patryka Vegi, nieudany "Weekend" Cezarego Pazury czy niezdecydowane gatunkowo "Skrzydlate świnie" Anny Kazejak-Dawid. One jednak dawały aktorowi więcej do zagrania, ukazując człowieka w rozterce, rozerwanego między pasją, kobietą i stabilnością i rozpaczliwie próbującego powiązać wszystkie te nitki ze sobą. Małaszyński w zawieszeniu między urodą, która nabierała już surowości a dojrzałą wrażliwością, ograł te dylematy bardziej komediowo niż dramatycznie, ale zachował przy tym dynamikę postaci i ciekawą wewnętrzną energię swojego bohatera. Ciekawe czy uda mu się powtórzyć ten aktorski sukces w thrillerowym „Sępie” Eugeniusza Korina, w którym zobaczymy go na początku przyszłego roku?


Urszula Lipińska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  9.11.2012
Zobacz również
Danuta Stenka: Ikoniczna Matka Polka?
[wywiad] Superniania kontra telewizor!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll