PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Właśnie wystartował drugi sezon „Prawa Agaty”. Wszystko wskazuje na to, że utrzyma poziom i popularność pierwszej serii.

Pytanie brzmi: dlaczego tak bardzo interesuje nas świat sądów, dramatycznych rozpraw, wyrokowania o winie lub niewinności innych osób? Co jest takiego pociągającego w życiu mecenasów i sędziów, że tydzień w tydzień zasiadamy przed telewizorem i z uwagą śledzimy losy Agaty Przybysz i jej współpracowników? Przecież prawne kodeksy to zbiór nudnych jak flaki z olejem regułek, które są bolączką każdego studenta prawa, a dla zwykłego śmiertelnika stanowią zlepek niezrozumiałych słów ułożonych w przypadkowej kolejności. Jak TVN-owi udało się je przekuć na zajmujący serial?


Agnieszka Dygant w serialu "Prawo Agaty", fot. Agnieszka K. Jurek/East News (materiały prasowe TVN)

Jeszcze do niedawna określenie „serial TVN-owski” budziło negatywne konotacje. Deklaratywne dialogi, całkowite oderwanie od rzeczywistości czy drewniane aktorstwo, to tylko niektóre zarzuty, z jakimi spotykały się produkcje tej stacji. „Prawo Agaty” nie rozpoczyna może rewolucji, ale na pewno stanowi godną odnotowania poprawę jakości. Oto bowiem twórcy wrzucili na luz i zamiast czarować życie, próbują się do niego zbliżyć, jawnie śmiejąc się przy tym z samych siebie.

Pamiętacie odcinek, w którym Agata Przybysz (Agnieszka Dygant) i Marek Dębski (Leszek Lichota) próbowali udowodnić w sądzie, że ich klient (Wojciech Solarz) padł ofiarą kradzieży – to na podstawie jego scenariusza nakręcono film, który gromadzi w kinach liczną widownię? Marek podchodził do sprawy sceptycznie. Mówił, że każda polska komedia romantyczna to tak naprawdę jeden i ten sam film, w którym zmieniają się jedynie bohaterowie i plenery – na oryginalność ani indywidualizm nie ma w nich miejsca. Kiedy zaś mecenasi czytali wspólnie scenariusz swojego klienta, okazało się, że mają przed sobą skrypt opowiadający ich serialową historię. Ani Agata, ani Marek nie widzieli oczywiście związku z otaczającą ich rzeczywistością, co nie przeszkodziło kobiecie uronić nad tekstem łez, a mężczyźnie wypowiedzieć się na jego temat krytycznie, oskarżając go o ckliwość i mielenie tych samych wątków i tematów. To puszczone do widza oko jest jednym z wielu zaproszeń do gry z serialową konwencją. Bo w „Prawie Agaty” niby wszystko od początku jest jasne: Agata i Marek kochają się, ale nie wiedzą, jak do siebie dotrzeć. Błądzą w związkach z nieodpowiednimi ludźmi, drażniąc się przy tym z widzem, ile wlezie.

Na naszych oczach raz w tygodniu toczy się odwieczny konflikt racji serca i rozumu. W zawodzie adwokata nie ma mowy o krążeniu myślami w chmurach, trzeba twardo stąpać po ziemi. Ale przecież z góry wiadomo, że kancelaria przyjaciół z każdą sprawą sobie poradzi i zawsze odniesie zwycięstwo, mogli by więc wreszcie zająć się sobą – powie sceptyk. Owszem, trio Przybysz-Dębski-Gawron idzie przez kolejne rozprawy jak burza, odnotowując zwycięstwa. Twórcy obrali jednak inną strategię na budowanie napięcia niż wyrok w poszczególnych procesach. Ważne jest bowiem nie to, czy się wygra, ale jak się to zrobi i co z tego wyniknie. Znamienny jest tutaj jeden z pierwszych odcinków. Agata Przybysz pomagała w nim kobiecie (Gabriela Muskała), której konkubent zmarł, nie zapisawszy jej ani ich córce domu. Na posiadłość rzuciła się była żona mężczyzny. Mecenas sprawę wygrała, ale nieszczere intencje swojej klientki poznała dopiero kilka dni po ogłoszeniu wyroku. Zwycięstwo na sądowej sali nie zawsze ma więc przełożenie na zwycięstwo moralne.


Agnieszka Dygant w serialu "Prawo Agaty", fot. Agnieszka K. Jurek/East News (materiały prasowe TVN)

Widzów do Agaty Przybysz przekonują także drobne rysy, którymi pokryty jest jej charakter. Kobieta, chociaż z prawem jest za pan brat (już samo imię doskonale opisuje bohaterkę – Agata po grecku to osoba dobra, szlachetna, wspaniała, ciepła, o wielkim sercu), nie waha się dla dobra sprawy nagiąć przepisów. W ostatnim odcinku pierwszej serii nie dość, że zmyśla paragraf, którym straszy świadka, to jeszcze szantażuje byłego szefa, żeby podpisał ugodę z pozywającymi. A to tylko dwa z licznych przykładów. Takich bohaterów lubimy: chcą dobrze dla swoich klientów, ale nie boją się złamać zasad, które ich ograniczają.

Twórcy serialu postarali się także, aby bohaterowie budzili naszą sympatię, sprzeniewierzając się  dobrze znanemu stereotypowi, jakoby prawnicy i adwokaci spali na pieniądzach i pławili się w luksusie. Pilotażowy odcinek, w którym poznaliśmy Agatę, zaczął się od jej osobistej tragedii. Kobieta padła ofiarą nieuczciwego narzeczonego. Straciła niemal wszystko: intratną pracę, ekskluzywny apartament, wysokiej klasy samochód i oszczędności. Jedyne, co jej zostało, to olbrzymi kredyt i wierna przyjaciółka. Opozycja nieprzyjemni bogacze i „ubodzy” o złotym sercu, posunięta jest tutaj zresztą dalej. Antagonistką Agaty jest prokurator Maria Okońska (Małgorzata Kożuchowska, która w swoim wyrachowaniu popisowo sprzeniewierza się roli Hanki Mostowiak, którą grała przez kilkanaście lat w telenoweli „M jak miłość”). Kobieta pochodzi z prawniczej rodziny, ma zawsze idealną fryzurę i doskonale skrojone, drogie ubrania. Zawsze wyprostowana wykazuje się znakomitą znajomością prawa i nie szczędzi krytycznych uwag pod adresem niekonwencjonalnych metod pracy Agaty. Jak w pierwszym odcinku drugiej serii, w którym mecenas Przybysz została adwokatem własnego ojca. Na wieść o tym prokurator Okońska mało nie zemdlała. A to dopiero początek – w jednym z nadchodzących odcinków panie będą musiały zjednoczyć siły, bowiem poprowadzą wspólnie sprawę...


Agnieszka Dygant w serialu "Prawo Agaty", fot. Agnieszka K. Jurek/East News (materiały prasowe TVN)

Nawet specyficzne fotografowanie Warszawy mniej razi w serialu niż w rodzimych komediach romantycznych, dla których także jest typowe. Miasto dzięki zdjęciom z helikoptera wygląda jak zachodnia metropolia, a nie stolica Polski. Podobnie zresztą w „Prawie Agaty” wygląda Bydgoszcz, miejsce urodzenia głównej bohaterki, do którego wraca co kilka odcinków. Trzeba przyznać, że w tym wypadku miastu może to wyłącznie pomóc w promocji.

Jeśli pozbieramy to wszystko do kupy i dodamy jeszcze gościnne występy zdolnych aktorów (w każdym odcinku pojawia się inna znana twarz - Agata Kulesza, wspomniana już Gabriela Muskała, Bartek Topa czy Edward Linde-Lubaszenko to tylko niektóre z gwiazd, które uświetniły do tej pory obsadę), to otrzymamy przepis na „Prawo Agaty”. Serial nie tylko dostarcza rozrywki na przyzwoitym poziomie, ale też wykonuje swego rodzaju pracę u podstaw. Poczytajcie sobie komentarze na internetowych forach, na których fani „Prawa Agaty” toczą dyskusje, czy powołani na świadka w sądzie zgodzili by się zeznawać, albo, czy wierzą w system sprawiedliwości w Polsce i mają zaufanie do prokuratury. Im więcej wyemitowanych odcinków, tym więcej odpowiedzi na tak. Przypadek? A może komercyjna telewizja zaczęła sobie wreszcie uświadamiać, że ma moc kształtowania widza? Najwyższa pora!


Artur Zaborski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  15.09.2012
Zobacz również
Gleekomania do ostatniej nuty
"MasterChef": Telenowela z kuchnią w tle
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll