Kiedy w latach 90. zachodnie formaty infekowały polskie kanały "Modą na sukces" nauczyły polskich odbiorców, czym jest telenowela, "Simpsonami" i "Miasteczkiem South Park", czym są animacje nie dla dzieci, zaś pokazując nam "Świat według Bundych", przypomniały, kogo tak naprawdę lubimy oglądać w telewizji – oczywiście, siebie samych, szczególnie jeśli możemy się przy tym jeszcze pośmiać – najlepiej w bezpiecznych ścianach własnego mieszkania.
Kadr z serialu "Świat według Kiepskich", fot. ATM Grupa
Seriale te osiągnęły komercyjny sukces, a twórcy szybko przypomnieli sobie, że Polacy nie gęsi i swój rynek produkcyjny mają. Kwestią czasu było, kiedy na szklanych ekranach zobaczymy rodzime odpowiedniki tamtych obrazów. Ze względów technicznych najdłużej przyszło czekać na animację, tak naprawdę dopiero "Włatców móch"(premiera 14 listopada 2006 na kanale TV4) uważa się za polską odpowiedź na "Miasteczko South Park". Najłatwiej poszło oczywiście z telenowelą. Wszak nie od dziś wiadomo, że życie, życie jest nowelą, raz przyjazną, a raz wrogą, i to ono pisze najlepsze scenariusze. Skorzystali z tego twórcy "Klanu"(premiera 22 września 1997 na kanale TVP1), kręcąc serial, który był odbiciem prawdziwego życia, wypełnionego emocjami bohaterów, dramatycznymi momentami i gorzkim realizmem.
"Klan" trafił w gusta tych, z którymi transformacja 89 roku albo obeszła się łagodnie, albo minimalnie nań tylko wpłynęła. Tradycyjna, wielopokoleniowa rodzina, jej konwenanse i etykieta stały się naturalnymi cenzorami treści przekazywanych na ekranie. O "komunie" nikt tu nie wspominał, aktualne wydarzenia polityczne także nie były tematem rozmów bohaterów. Liczyło się właściwe wychowanie dzieci, szacunek do rodziny, spełnienie w życiu prywatnym i zawodowym, a cykl życia wyznaczały kolejne święta i uroczystości – na Wielkanoc i Boże Narodzenie nagrywano nawet specjalne odcinki, w których Lubiczowie razem ucztowali, śpiewając kolędy przy choince czy dzieląc się jajkiem przy wspólnym stole. Ot, telewizja publiczna. Tylko ilu Polaków w wigilię czeka na pierwszą gwiazdkę, a ilu na pierwszy kieliszeczek po kolacji?
Kadr z serialu "Świat według Kiepskich", fot. ATM Grupa
Takie pytanie mógł zadać sobie Okił Khamidow – twórca "Świata według Kiepskich", których naczelną dewizą stało się hasło: przestańmy udawać. Przecież Polsce do krainy mlekiem i miodem płynącej daleko, a Polakom wcale nie spieszy się do mentalnej transformacji, która pozwoliłaby pchnąć ich życie na "właściwe", nowobogackie tory. Rodzina tytułowych Kiepskich nie ma takich pragnień, bo prawdziwym wyzwaniem jest dla nich dożyć do pierwszego. Bezrobotny Ferdek (Andrzej Grabowski), jego syn – tępawy osiłek Walduś (Bartosz Żukowski) i niezbyt bystra, za to próżna córka Mariola (Barbara Mularczyk) są na utrzymaniu Halinki (Marzena Kipiel-Sztuka), żony i matki. Jej pieniądze wykorzystywane są więc na produkty pierwszej potrzeby: piwo Mocny Full, które piją Ferdek z synem i sąsiadami, oraz papierosy marki Kiepy – po te sięgają także panie. Drugim ulubionym napojem w domu państwa Kiepskich jest wódka marki Dobra wódka (dawniej wódka Kiepska), co też Ferdek sam często mówi po jej wypiciu. Te mało wysublimowane trunki często dostarczają panom odpowiedzi na egzystencjalne pytanie: "Jak to zrobić, żeby się nie narobić, a zarobić". Pomysłowe, nierzadko surrealistyczne rozwiązania ograniczały się jednak wyłącznie do dostarczenia pretekstu do kolejnych przerysowanych odcinków, w żaden sposób nie zaburzając (nie)bezpiecznego status quo.
Kiepscy od lat zamieszkują więc tę samą obskurną kamienicę we Wrocławiu przy ulicy Ćwiartki 3/4. Prawdziwą bolączką i przyczynkiem do sąsiedzkich sporów jest tam wspólna toaleta okupowana zawsze w niewłaściwym czasie, bo podstępnemu sąsiadowi Paździochowi (Ryszard Kotys) "musi chcieć się zawsze wtedy, kiedy Ferdkowi też się chce". Ten i inne "onelinery" z kultowym "Jak to zrobić, żeby się nie narobić..." .stały się wyznacznikiem sukcesu serialu. Cytowane przez całą Polskę zachowały swoją aktualność do dziś, "Kiepskim" udało się bowiem celnie napiętnować narodowe przywary z egoizmem i lenistwem na czele, które kryjemy pod maską działania dla dobra rodziny i w imię definiowanej przez nas samych sprawiedliwości.
Format spotkał się z sympatią widzów, ponieważ zupełnie porzucił obszar krytyki społecznej, skupiając się jedynie na przedstawieniu w krzywym zwierciadle naszych wyobrażeń o "typowym Polaku". W tym miejscu warto zaznaczyć, że widzowie nie lubią stawiać analogii pomiędzy samym sobą a bohaterami. Ci drudzy są raczej odbiciem sąsiada z dołu albo rodziny kolegi. Jeśli zaś dostrzeżemy u siebie którąś z cech Ferdynanda lub jego bliskich, to traktujemy ją z pobłażaniem – nie jesteśmy przecież ani tak leniwi, ani aż tak chytrzy, jak oni, prawda?
Tak przynajmniej wynika z licznych prac socjologicznych, a tych na temat serialu napisano już dziesiątki. Swego czasu "Świat według Kiepskich" był zresztą jednym z ulubionych telewizyjnych formatów intelektualistów. Nawet jeden z operatorów serialu, Jan Holoubek powiedział kiedyś, że kolejne odcinki oglądają albo ludzie bardzo głupi, albo piekielnie inteligentni.
Kadr z serialu "Świat według Kiepskich", fot. ATM Grupa
Ci drudzy niechętnie się do tego przyznają ze względu na prostą formę przekazu. Dowcipy są zazwyczaj niewysokich lotów, a problematyka niewyszukana (o braku myśli krytycznej była już mowa). Nawet grający w serialu aktorzy mieli w pewnym momencie problem z jego konwencją. Tak było choćby z Krystyną Feldman, wcielającą się w początkowych seriach w babkę Rozalię, której Ferdek i Walduś miesiąc w miesiąc podprowadzali rentę. Aktorka wielokrotnie powtarzała w wywiadach, że jej rolę należy wziąć w nawias, bo jest to rodzaj żartu z samej siebie. Dodawała także, że w jej domu telewizor nie odbiera Polsatu, na którym emitowany jest serial. Feldman porzuciła "Kiepskich" w 2006 roku. Swoją decyzję tłumaczyła znudzeniem: "Rola Babki strasznie mi się znudziła. Powiedziałam: dość! Jak długo można grać osobę, która jest niezadowolona, bo jej rentę kradną?". Zarzut, że porzuciła poszkodowane babcie, których była głosem, kontrowała, mówiąc, że serial oglądała głównie młodzież. Na sześć lat z serialu odszedł także Bartosz Żukowski, a Andrzej Grabowski stracił wiarę w to, że publiczność mogłaby kojarzyć go z kimś innym niż Ferdek Kiepski.
Mniejsze lub większe znudzenie aktorów nie wpływa jednak na widownię, która wciąż utrzymuje się w okolicach 3 mln Polaków, ani na sprawność pracy nad kolejnymi odcinkami serialu. We wrześniu Polsat startuje z emisją kolejnej serii, w której Halinka Kiepska pozazdrości naszym celebrytom i również postanowi napisać książkę - autobiografię pt. "Moje kiepskie życie". Pojawią się również aktualne problemy społeczno-polityczne: nepotyzm, słaby przyrost naturalny i niepewność zatrudnienia na "śmieciowych" umowach. Znów samo życie i to z pierwszych stron gazet!