PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Piotrem Głowackim rozmawia Lech Moliński.

Portalfilmowy.pl: W Konkursie Pełnometrażowych Filmów Fabularnych 31. festiwalu „Młodzi i film” znalazły się cztery filmy z Pańskim udziałem ("Ścinki", "Być jak Kazimierz Deyna", "Heavy Mental", "Dziewczyna z szafy"). Role cechuje różnorodność, objawiająca się bardzo wyraźnie w specyficznej melodii i rytmie dialogów.

Piotr Głowacki: Każda rola jest inna, bo źródłem postaci jest scenariusz, a w dialogach właśnie zapisany jest jej specyficzny rytm. Dla mnie najbardziej fascynującą stroną zawodu aktora jest zmiana. Jestem po to, żeby się zmieniać, żeby przyjąć postać, z jej przyzwyczajeniami językowymi, rytmicznymi. Istnienia ludzkie objawiają się przez działanie, a każde ma inny rytm. Dla mnie cała frajda w byciu aktorem jest w budowaniu postaci, w którym  kluczowym momentem jest przyjęcie jej rytmu i przez to zmiana siebie. Jeśli widz mówi mi, że to dostrzega, dla mnie to największa wartość, dowód na to, że udało mi się choć na chwilę zmienić siebie, że świadoma zmiana jest możliwa.


Piotr Głowacki i Wojciech Mecwaldowski w filmie "Dziewczyna z szafy" , fot. MiF

PF: Filmy, które zobaczyliśmy w Koszalinie powstawały na przestrzeni czterech lat. Można powiedzieć, że to swoisty pamiętnik przeżyć Piotra Głowackiego?

PG: Zawsze jest jakiś główny punkt w postaci, coś, co cię najbardziej zajmuje, co jest niezbędne dla całości opowieści. Obserwując te role, cieszę się, że te doświadczenia się dodają, a nie powtarzają. W tym sensie jest to pamiętnik, który mówi: idź dalej! Kiedy się czymś zajmujesz, skupiaj się tylko na tym, nie myśl o poprzednich i przyszłych rolach.

PF: Jak wyglądała praca nad rolą z „Dziewczyny z szafy”?

PG: Bodo nam bardzo zaufał. Zawierzył naszej intuicji, naszemu doświadczeniu. Dał nam tekst i dużo wolności. Powiedział: Wojtek gra Tomka, skrajnego introwertyka, a ty jesteś jego bratem, zagorzałym internautą. Dla mnie podstawową kwestią było to, że dostałem rolę „brata Tomka”. Jestem jedynakiem, więc sama sytuacja „bycia bratem” jest mi obca. Wojtek Mecwaldowski zaproponował, kiedy spotkaliśmy się dwa tygodnie przed zdjęciami, żebyśmy razem przez ten czas pomieszkali. Od razu przystałem na tę propozycję. Rozumieliśmy, że tę więź musimy w sobie odnaleźć zawczasu, żeby nie było widoczne dla widza, że gramy braci. Musieliśmy nabyć wspólnych przyzwyczajeń, żeby móc spróbować opowiedzieć o czymś więcej.  Wojtek był bardzo długo związany z tym projektem, wszedł głęboko w temat autyzmu. Kiedy przyjechałem do Wrocławia od razu zaprowadził mnie na spotkanie terapeutyczne dla rodzin, w których jest stwierdzony autyzm. Tam poznaliśmy braci Winiszewskich. Piotra, który jest autystą i Marcina, przystojnego studenta z dużym poczuciem humoru, którzy przyjęli nas z niesamowitą otwartością, za co im szczerze dziękuję.  Bardzo dużo mi to dało, bo zobaczyłem, jak trudno być uważnym na drugiego człowieka przez cały czas. Autyzm członka rodziny po pewnym czasie nie pogłębia wcale empatii, tylko buduje dziwną obojętność i przyzwyczajenie. Zacząłem myśleć o specyfice tej relacji, o tym, że miłość braterska, obciążona wieloma obowiązkami, schodzi na dalszy plan, kiedy zaczynasz myśleć, że twoje życie jest kształtowane przez to, że  los akurat ciebie splótł  z drugim, tak osobnym człowiekiem. Autyzm to wszystko uwypukla, ale to spotkanie pokazało mi, że tak jest w każdej rodzinie, w każdej relacji, że pozorna, oczywista bliskość znieczula nas na siebie nawzajem. Np. to że mówimy jednym językiem powoduje, że jesteśmy Polakami, ale ta pozorna bliskość często przeszkadza nam dostrzec w sobie nawzajem po prostu ludzi.


Piotr Głowacki i i Grzegorz Małecki w filmie "Heavy Mental", fot. MiF

PF: Jak pracowaliście nad  „Heavy Mentalem”?


PG: Sebastian Buttny wiedział, już na etapie pisania scenariusza, że chce, żebyśmy grali w tym filmie: Grzegorz Stosz, Iza Nowakowska i ja. Wiedział, jacy jesteśmy i na co nas stać, znał też nasze marzenia, a my jego. W trakcie dwóch miesięcy prób, rozmawialiśmy o każdej scenie, proponowaliśmy zmiany dialogów, tak by na planie maksymalnie ograniczyć improwizację tekstową. Dążyliśmy do wypracowania precyzyjnej struktury scenariuszowej do późniejszej realizacji. Nasze sugestie na etapie scenariusza przechodziły do scenografii, do kostiumów, do innych działów. W tych próbach brał  niestrudzenie udział Nicolas Villegas Hernandez, nasz operator z Kolumbii, który również od razu sugerował pewne rozwiązania przestrzenne scen i kolory dla postaci, ale przede wszystkim przyglądał się nam, z taką wrażliwością, że mieliśmy pewność, że wszystkie nasze najdrobniejsze pomysły później na planie nie umkną jego uwadze. Do tego mieszanka jego latynoskiego temperamentu i kanadyjskiego wykształcenia sprawiły, że Polska widziana jego oczami jest niespodziewanie pięknym i nowoczesnym, europejskim krajem. Wszystkie te elementy z jednej strony działały by wyrazić pewna ideę Sebastiana, ale z drugiej strony działały w zgodzie z ta ideą. Sebastian stworzył organizm w pełni profesjonalny, u którego podstaw leżała wolna wola współtworzenia obrazu i pełna obecność.

PF: Jaki model pracy nad filmem jest Panu najbliższy?

PG: Najbardziej odpowiada mi taki model pracy, kiedy spotykamy się i mamy określony cel, którym nie jest samo zrobienie filmu, ale zastanowienie się nad czymś ważnym, nad czym ktoś się jeszcze nie zastanawiał, albo: nie zastanawiał się w taki sposób. Próba przeanalizowania rzeczywistości, stworzenia takich obrazów, które będą szansą na wybudzenie siebie, a tym samym na wybudzenie widza. Żeby widz został postawiony w takiej sytuacji, że nie wie jak zachować się wobec obejrzanego obrazu, a jeszcze bardziej – wobec istniejącej rzeczywistości. Dzięki temu obrazowi może zacząć się proces jakiejś przemiany.

PF: Film lub rola, która realizuje powyższy postulat?

PG: Trudne pytanie. Najłatwiej będzie mi odnieść się do ostatnich ról... Jestem zadowolony z tego, co udało się w „Heavy Mentalu”, że powstał obraz, który zaciekawia,  zadziwia i zachwyca urodą niejednoznaczności i ukazuje amoralny komiczny odcień miłości; cieszę się, również, że udało się nam zbudować z Wojtkiem taką relację braterską w „Dziewczynie z szafy”, w której autyzm jest równoprawną formą istnienia w rodzinie. Jednak poza finalnym efektem, w który zawsze wierzę, aktorstwo ma też dla mnie funkcję terapeutyczną, a także funkcję rozwojową. Cieszę, się, że mam tę szansę, wypróbowywać na sobie w świecie filmu, czy teatru różne przemiany, doświadczać ich i dzielić się nimi z innymi. Staram się zmienić i  stworzyć  w ten sposób obraz różnicy, który może potem odważy  jedną czy drugą osobę do zmiany w sobie, w relacji z bratem czy w relacji z dziewczyną. To jest bardzo widoczne przy pracy w teatrze z Rene Polleschem. Żeby dać coś drugiemu musisz mieć to sam. Praca w Teatrze Rozmaitości nad spektaklem „Ragazzo dell' Europa” kompletnie mnie wytrąciła z przyzwyczajeń. Za każdym razem, kiedy gram w tym spektaklu, czuję, że źle go gram, że jeszcze go nie rozumiem, ale najważniejsze jest dla mnie, żeby starać się zrozumieć, dzięki Rene, który mówił: ja sam tego nie rozumiem. I tak Pollesch swoim przyznaniem wytrącił mnie z oczywistości. To zmieniło moje podejście do zawodu, zmieniło moje decyzje życiowe. I to właśnie mogę tylko dawać innym: Wytrącenie.

PF: Pewnie w dużej mierze po to tworzy się sztukę, ale ja jestem bardziej sceptyczny co do tego, czy to, o czym Pan mówi, przekłada się na widza?

PG: Biorąc za przykład filmy pokazywane w Koszalinie chcę powiedzieć, że cieszę się, te filmy, wchodzą w kontakt z widzami. Dzięki reakcjom koszalińskiej publiczności można stwierdzić, że docierają z przekazem. "Heavy Mental" czy "Dziewczyna z szafy" to nie jest smutne kino niszowe. Debiut Bodo to ostrodowcipny bratodramat, a film  Sebastiana to amoralna komedia o miłosnym trójkącie. Myślę, że to propozycje dla milionowej rzeszy widzów, którzy chodzą do kin np. na filmy Woody'ego Allena. Dla których śmiech jest naturalnym narzędziem komunikacji spraw istotnych. Moja idealna definicja sztuki jest taka: zrobić taki film, z którego chociaż jedna osoba wyjdzie po seansie i nigdy nie wróci do kina, tylko zacznie korzystać z cudownego aparatu, jakim jest świadomość i po prostu zacznie żyć i podziwiać świat.


Lech Moliński
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  21.06.2013
Zobacz również
Bohater jest najważniejszy
Jacek Piotr Bławut: Chcę robić dokumenty dźwiękowe
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll