PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
MŁODZI MÓWIĄ
  13.09.2012

Z Michałem Janówem, twórcą prezentowanego w konkursie krótkich metraży Festiwalu "Młodzi i Film" „Portiera z hotelu Mewa” rozmawia Lech Moliński

Portalfilmowy.pl: Skąd wziął się pomysł na „Portiera z hotelu Mewa”?


Michał Janów: Bardzo chciałem zrobić film, którego akcja działaby się w czasach PRL-u. To była chęć zaspokojenia dziecięcej nostalgii do tamtych czasów, by ożywić tamten nastrój, scenografię, itp. Z drugiej strony, był taki okres w polskich mediach, że „teczki” były tematem przewodnim wszystkich mediów. Momentami trudno było trafić na inny temat. Absurd PRL odżył na nowo. TW mógł być „każdy i nikt”, co podsunęło mi pomysł na scenariusz, idealnie wpasowujący się w obrazy z moich wspomnień, a jednocześnie wykpiwający tamten medialny szum. Taka historia człowieka, który był i nie był, każdego i nikogo, po prostu – „co by było, gdyby”. Okazało się, że to historia, która łączy przeszłość z teraźniejszością. Później z rozmów z tymi, którzy widzieli film, wynikło, że widzowie postrzegają tę historię jako autentyczną. Kiedy pisałem scenariusz, myślałem o filmie lekko ironicznym, trochę kafkowskim. Tymczasem moja, po części żartobliwa i szydercza, opowieść o manipulacji, o tym jak człowiek systemu może zamienić się w opozycjonistę, albo odwrotnie – jest odbierana jako film polityczny, oparty na faktach.


Kadr z filmu "Poriter z hotelu Mewa", fot. MIF

PF: Co było najważniejsze przy pracy nad tym projektem?

MJ: Najważniejsze było dla mnie, żeby "Portier z hotelu Mewa" był dobrze zrobiony i żeby się go dobrze oglądało. Udało mi się namówić bardzo dobrych aktorów, ale najwięcej czasu zabrała nam scenografię,. To było wyzwanie: uświadomiliśmy sobie, że robimy film kostiumowy, bowiem tyle się wokół zmieniło, że tak naprawdę wszystko trzeba było przygotować od zera. Wiedziałem, że będzie to bardzo pracochłonne, ale nie przypuszczałem, że aż tak bardzo. Na szczęście, moja szkoła [Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego – przyp. red.] miała cudowne wnętrza i mieliśmy zgodę, żeby tam kręcić, więc około 80 procent zdjęć zrealizowanych zostało na jej terenie.

PF: Polska krytyka poszukuje kina politycznego, podejmującego tematykę współczesną. Czy pana takie kino interesuje?

MJ: Interesują mnie ciekawe historie. Jeżeli chcę opowiedzieć coś o kimś, nie jest istotne, czy jest to współczesne, czy polityczne. Konkretna historia narzuca czas i przestrzeń. Ale faktycznie, w tym momencie jestem na etapie pisania, a pomysły dotyczą tematyki współczesnej.

 PF: Pisze Pan scenariusze z konieczności czy z wyboru?

MJ: Rynek scenariuszowy praktycznie w Polsce nie istniej. Aby nakręcić film, trzeba samemu napisać scenariusz. Ma to też, oczywiście, swoje dobre strony. Lubię pisać, ale chciałbym też realizować teksty innego autora. Mój zawód to reżyseria – myślę o tym, jak opowiadać obrazem. Podział ról na planie filmowym jest bardzo słuszny i nie bez kozery wymyślili to już dawno temu Amerykanie. Kiedy sam piszesz i potem jesteś reżyserem, to istnieje ryzyko braku dystansu, co czasami widać w kinie. Ostatnio rozmawiałem na temat pewnego projektu. Autor świetnie opowiedział mi swoje intencje, temat filmu, historię, itp. Później przeczytałem scenariusz i nie było w tekście połowy rzeczy, o których usłyszałem w rozmowie. Dla twórcy wszystko było czytelne, dla osoby postronnej – już nie.

PF: Tę funkcję może spełniać kreatywny producent. Co pan myśli o takim producencie, który potrafi być partnerem dla reżysera, wspiera go nie tylko finansowo?

MJ: Dobrze byłoby współpracować z kimś takim. Inicjowanie projektu miałoby podwójną energię. Zawsze łatwiej iść razem. Jak jeszcze ktoś wierzy w projekt, to jest to taki rodzaj twórczego perpetuum mobile. Nakręca jeszcze bardziej do działania.

PF: Jest pan po szkole filmowej, ale przed debiutem w pełnym metrażu. Czy młodemu filmowcowi łatwo dziś zadebiutować?

MJ: Za wcześnie na takie pytanie. Może odpowiem, jak już zadebiutuję.

Lech Moliński
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  13.09.2012
Zobacz również
Krzysztof Kasior: Film jest rodzajem manifestu
Janusz Kijowski: Nie pudrować rzeczywistości
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll