Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Mateuszem Głowackim, twórcą filmu "Zabicie ciotki", rozmawia Lech Moliński
Portalfilmowy.pl: Na ile bycie autentycznym jest dla pana ważne w kinie?
Mateusz Głowacki: Bardzo ważne. To jest zasadnicza kwestia w kinie, tak zwanym, autorskim.
PF: Czy czuje się pan gotowy na debiut w pełnym metrażu?
MG: Nie jestem gotowy, bo nie mam scenariusza, który mógłbym zrealizować. Obecnie kończę studia w szkole filmowej, nie chcę realizować fabuły z programu ,,30 minut’’, ponieważ traci się na to 2 lata. W 2013 roku będę czytał książki, pojadę do Azji, przemyślę parę spraw a za rok pomyślę nad scenariuszem debiutu.
PF: Jest to jakiś naturalny krok na drodze zawodowej filmowca, że próbuje swoich sił w pełnym metrażu.
MG: Nie pasuje mi tutaj wyraz ,,próbuje’’. Czas na próby jest na etapie szkolnych etiud, m.in. po to one są. Większość etiud ląduje po cichu w szufladzie i to jest normalne. Pełen metraż to już nie jest próbowanie. Widzowie mogą nazwać film eksperymentem, ale reżyser długiego metrażu musi wiedzieć co i dlaczego robi. Jak zrobi zły film, to wszyscy się o tym dowiedzą.
PF: Bardzo lubię „Sondę o kobietach”, dokumentalną opowieść o kobietach z punktu widzenia młodych mężczyzn. Czytałem, że powstanie kontynuacja - „Sonda o mężczyznach”.
MG: Nie kontynuacja, tylko osobny film dokumentalny, który będzie można oglądać i w parze z ,,Sondą o kobietach’’, i osobno. Chcę kręcić ten film od lipca do września. Film powinien być gotów na marzec 2014.
PF: To dość szybko.
MG: Nagram 30 dziewczyn, z każdą porozmawiam godzinę. To dość szybko się kręci, ale montuje się długo. Wiem, o czym będzie to film, potrzebuję nagrać dziewczęta, które powiedzą mi to, co ja chcę usłyszeć.
Kadr z filmu "Zabicie ciotki". Fot. Młodzi i Film
PF: Bardzo instrumentalne podejście do bohaterów. Będą znali te intencje?
MG: Tak, panie będą wiedziały, o czym ma być film. Ma to być opowieść o wpływie feminizmu na nie feministki. Będę wkładał do filmu tylko te wypowiedzi, które będą mi pasowały do koncepcji. Reszty nie włożę. Dla mnie film to komunikat, który widz odczyta, albo nie odczyta. Są tacy, którzy robią filmy, żeby się czegoś dowiedzieć o świecie. Ja tak nie mam.
PF: Przykładem jest chociażby "Chemia" Pawła Łozińskiego.
MG: Gdyby Łoziński poszedł do tego szpitala, gdzie kręcił dokument, został tam na dwa tygodnie i poplotkował z chorymi na raka, to dowiedziałby się tego samego, czego dowiedział się dzięki kamerze.
PF: Wtedy dowiedziałby się tego tylko dla siebie samego.
MG: A że jest filmowcem, to chciał nakręcić dobry film. Normalne. Ostatnio ten sam reżyser nakręcił film o sobie i swoim ojcu. Mógł bez kamery sobie porozmawiać z tatą, też by się pewnie dogadali. Ale oni, oprócz pogadania na trudne tematy, chcieli silnie zrobić film. I ja ich rozumiem.
PF: W ramach 32. festiwalu "Młodzi i film" pokazywany jest pańska fabuła "Zabicie ciotki". Film przykuł moją uwagę tym, że inteligentnie gra z widzem i balansuje na granicy absurdu. Czy mój odbiór pokrywa się z intencją twórcy?
MG: Jeśli pan sobie coś tam o filmie myśli, to na pewno ma pan rację. Podczas seansu nie jest ważne, co autor miał na myśli. Dlatego nie lubię współczesnych plastyków, którzy obok swojego bohomazu naklejają kartkę z instrukcją odbioru. Ja tego nie czytam.
Portalfilmowy.pl: Na ile bycie autentycznym jest dla pana ważne w kinie?
Mateusz Głowacki: Bardzo ważne. To jest zasadnicza kwestia w kinie, tak zwanym, autorskim.
PF: Czy czuje się pan gotowy na debiut w pełnym metrażu?
MG: Nie jestem gotowy, bo nie mam scenariusza, który mógłbym zrealizować. Obecnie kończę studia w szkole filmowej, nie chcę realizować fabuły z programu ,,30 minut’’, ponieważ traci się na to 2 lata. W 2013 roku będę czytał książki, pojadę do Azji, przemyślę parę spraw a za rok pomyślę nad scenariuszem debiutu.
PF: Jest to jakiś naturalny krok na drodze zawodowej filmowca, że próbuje swoich sił w pełnym metrażu.
MG: Nie pasuje mi tutaj wyraz ,,próbuje’’. Czas na próby jest na etapie szkolnych etiud, m.in. po to one są. Większość etiud ląduje po cichu w szufladzie i to jest normalne. Pełen metraż to już nie jest próbowanie. Widzowie mogą nazwać film eksperymentem, ale reżyser długiego metrażu musi wiedzieć co i dlaczego robi. Jak zrobi zły film, to wszyscy się o tym dowiedzą.
PF: Bardzo lubię „Sondę o kobietach”, dokumentalną opowieść o kobietach z punktu widzenia młodych mężczyzn. Czytałem, że powstanie kontynuacja - „Sonda o mężczyznach”.
MG: Nie kontynuacja, tylko osobny film dokumentalny, który będzie można oglądać i w parze z ,,Sondą o kobietach’’, i osobno. Chcę kręcić ten film od lipca do września. Film powinien być gotów na marzec 2014.
PF: To dość szybko.
MG: Nagram 30 dziewczyn, z każdą porozmawiam godzinę. To dość szybko się kręci, ale montuje się długo. Wiem, o czym będzie to film, potrzebuję nagrać dziewczęta, które powiedzą mi to, co ja chcę usłyszeć.
Kadr z filmu "Zabicie ciotki". Fot. Młodzi i Film
PF: Bardzo instrumentalne podejście do bohaterów. Będą znali te intencje?
MG: Tak, panie będą wiedziały, o czym ma być film. Ma to być opowieść o wpływie feminizmu na nie feministki. Będę wkładał do filmu tylko te wypowiedzi, które będą mi pasowały do koncepcji. Reszty nie włożę. Dla mnie film to komunikat, który widz odczyta, albo nie odczyta. Są tacy, którzy robią filmy, żeby się czegoś dowiedzieć o świecie. Ja tak nie mam.
PF: Przykładem jest chociażby "Chemia" Pawła Łozińskiego.
MG: Gdyby Łoziński poszedł do tego szpitala, gdzie kręcił dokument, został tam na dwa tygodnie i poplotkował z chorymi na raka, to dowiedziałby się tego samego, czego dowiedział się dzięki kamerze.
PF: Wtedy dowiedziałby się tego tylko dla siebie samego.
MG: A że jest filmowcem, to chciał nakręcić dobry film. Normalne. Ostatnio ten sam reżyser nakręcił film o sobie i swoim ojcu. Mógł bez kamery sobie porozmawiać z tatą, też by się pewnie dogadali. Ale oni, oprócz pogadania na trudne tematy, chcieli silnie zrobić film. I ja ich rozumiem.
PF: W ramach 32. festiwalu "Młodzi i film" pokazywany jest pańska fabuła "Zabicie ciotki". Film przykuł moją uwagę tym, że inteligentnie gra z widzem i balansuje na granicy absurdu. Czy mój odbiór pokrywa się z intencją twórcy?
MG: Jeśli pan sobie coś tam o filmie myśli, to na pewno ma pan rację. Podczas seansu nie jest ważne, co autor miał na myśli. Dlatego nie lubię współczesnych plastyków, którzy obok swojego bohomazu naklejają kartkę z instrukcją odbioru. Ja tego nie czytam.
Lech Moliński
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 29.06.2013
Szczerość za szczerość: "Zdjęcie"
Znów krótkie metraże górą
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024