PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
LUDZIE POLSKIEGO FILMU
  22.08.2012
Tuż przed premierą długo oczekiwanej komedii "Komisarz Blond i Oko sprawiedliwości" rozmawiamy z jednym z najbardziej zapracowanych polskich aktorów, Marianem Dziędzielem.
Portalfilmowy.pl: Rok 2012 to kolejny rok, który należy do pana. Na festiwalu w Gdyni zebrał pan pochwały za rolę w „Piątej porze roku” Jerzego Domaradzkiego i „Supermarkecie” Macieja Żaka. Zaraz do kin wchodzi „Komisarz Blond...”, gdzie gra pan ministra. Do tego cały czas występuje pan w teatrze Słowackiego. Jak pan to wszystko godzi?

Marian Dziędziel: U nas w teatrze nie ma tak, że aktor dowiaduje się, że w kolejnym sezonie zagra w tym i tym przedstawieniu. Są normalne przesłuchania, na podstawie których przydziela się role. Dzwonią do mnie z teatru i mówią, że dostałem rolę w sztuce. Ja mówię, że mam wtedy plan i zaczynają się pertraktacje. Na koniec słyszę, że to ostatni raz naginają dla mnie cały grafik.


"Supermarket" , fot. materiały prasowe

PF: Z reżyserami też pan pertraktuje wizję postaci, w którą ma się pan wcielić?

MD: Nie, ja lubię jasno określonych bohaterów, doprecyzowanych. Wtedy wiem, w kogo się wcielam. Mam swój pomysł na postać, ale dostosowuję go do wizji reżysera.

PF: Jak dokonuje pan selekcji ról?

MD: Jeśli postać jest dobrze zbudowana w scenariuszu, ma wyraźne cechy, jest wiarygodna psychologicznie, to decyduję się przyjąć rolę. Nie ograniczam się do jednego gatunku filmowego czy typu postaci, biorę każdą. Gdyby ktoś zaproponował mi rolę Hitlera – wziąłbym, Stalina – tak samo, Benedykta XVI – też. Mnie interesuje ich psychologia oraz motywacja. To jest najważniejsze. Ograniczeniem jest dla mnie tylko fizyczność.

PF: Przez lęk wysokości nie biega pan po dachach…

MD: Rzeczywiście, ról, które trzeba zagrać na dachu, nie biorę. Ale w moim wieku mam też swoje naturalne ograniczenia. Nie biegam już ani nie ruszam się tak, jak czterdzieści lat temu.


"Piąta pora roku" , fot. materiały prasowe

PF: Skoro mówimy o przeszłości, pamięta pan, co popchnęło pana do egzaminów na krakowską PWST?

MD: To we mnie siedziało od długiego czasu i objawiało się przy wielu okazjach. A to na akademii, kiedy rywalizowałem z kolegą, kto lepiej powie wiersz, a to na lekcjach polskiego, kiedy wykazywałem się interesującą interpretacją... W liceum miałem wspaniałą profesorkę od polskiego, widziała chyba, że niezły ze mnie model, i namawiała na PWST.

PF: Za niezły model uznała pana także komisja egzaminacyjna.

MD: Musieli chyba tak pomyśleć o mnie, skoro mnie przyjęli. Przecież na egzaminie wyrecytowałem "Stepy akermańskie" Mickiewicza po śląsku. Oczywiście, myślałem wtedy głównie nad techniką i interpretacją, nad tym, jak mówię, a nie – co mówię. Kompletnie wyparłem to, że mówię gwarą. Kiedy egzaminatorzy oznajmili mi, że zostałem przyjęty, ale pod jednym warunkiem – mam rok na to, żeby nauczyć się płynnie mówić po polsku, byłem tak zestresowany, że odpowiedziałem: „ja, nauczę się”.

PF: Zmieścił się pan w terminie?

MD: Tak, już pod koniec pierwszego semestru było w porządku.


"Komisarz Blond i Oko sprawiedliwości" , fot. materiały prasowe

PF: Śląska gwara okazała się jednak niezwykle przydatna. Weźmy komedię Jerzego Domaradzkiego...

MD: Rzeczywiście, z gwary zdarza mi się korzystać, kiedy grywam w filmach o Śląsku. Nie jest ich jakoś niezwykle dużo, ale już choćby w „Piątej porze roku” bardzo pasuje do mojego bohatera, czyni go bardziej wiarygodnym. Podkreśla jego hardość – uparł się, że pojedzie nad morze, i dawaj – jedzie. Dodatkowo wprowadza też do filmu element humoru.

PF: A pozafilmowe związki ze Śląskiem? Często odwiedza pan Gołkowice?

MD: Od Krakowa, gdzie mieszkam, to jest jednak spora odległość, dlatego nie bywam tam zbyt często. Chociaż ostatnio, w połowie sierpnia, spędziłem tam miłe chwile – miasto przyznawało honorowe obywatelstwo i zaproszono mnie, bo sam kiedyś takie otrzymałem. Pojechałem, bo pretekst był dobry.

PF: W sierpniu był pan także jurorem na Solanin Film Festiwal. Jak ocenia pan poziom filmów offowych?

MD: Był bardzo wyrównany. Spodobały mi się nawet filmy w konkursie kina eksperymentalnego. Młodym twórcom nie brakuje pomysłów.


Artur Zaborski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  31.12.2013
Zobacz również
Wspominamy Jacka Chmielnika
Gierszał ma coś
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll