Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
"Personel", 100latpolskiegofilmu.pl
KRZYSZTOF KIEŚLOWSKI, O SOBIE. OPRACOWANIE – DANUTA STOK, KRAKÓW 1997
Pracowałem troszkę, przez jakiś rok, w teatrze. Byłem garderobianym w Teatrze Współczesnym. To był wtedy dobry teatr, najlepszy w Warszawie (…). Garderobiany może składać serwetki, żeby było czysto, ale może też pójść za kulisy i patrzeć na przedstawienie. Ja patrzyłem. Scenariusz "Personelu" był mniej więcej taki, jaki jest film (…). Akcja była (…) bardzo delikatna i właściwie enigmatyczna. Młody człowiek przychodzi do opery pracować jako krawiec i nagle widzi, że jego wyobrażenia o teatrze, o sztuce, są dosyć naiwne. On się okazuje zupełnie bezradny z tymi swoimi marzeniami o sztuce, wobec ludzi, którzy tą sztuką rządzą, wobec ludzi, którzy tę sztukę uprawiają na co dzień, czyli wobec artystów. Tego świata, który mu się wydawał taki piękny, taki wzniosły, właściwie nie ma. (…) Są jakieś kłótnie, targi, spory ambicjonalne, ciągłe wrzaski. Sztuka gdzieś się rozpływa. Można ją odebrać, jak się przychodzi wieczorem do teatru. Robi się cicho, kurtyna się otwiera i można coś przeżyć… (…) Teatr i opera są zawsze metaforą życia. Rzecz jasna, ten film miał mówić o tym, że właściwie w Polsce nie bardzo możemy sobie znaleźć miejsce. Że te nasze marzenia o jakimś ideale rzeczywistości zawsze się zderzają z czymś, co jest nieporównanie bardziej miałkie i mizerne.
Pracowałem troszkę, przez jakiś rok, w teatrze. Byłem garderobianym w Teatrze Współczesnym. To był wtedy dobry teatr, najlepszy w Warszawie (…). Garderobiany może składać serwetki, żeby było czysto, ale może też pójść za kulisy i patrzeć na przedstawienie. Ja patrzyłem. Scenariusz "Personelu" był mniej więcej taki, jaki jest film (…). Akcja była (…) bardzo delikatna i właściwie enigmatyczna. Młody człowiek przychodzi do opery pracować jako krawiec i nagle widzi, że jego wyobrażenia o teatrze, o sztuce, są dosyć naiwne. On się okazuje zupełnie bezradny z tymi swoimi marzeniami o sztuce, wobec ludzi, którzy tą sztuką rządzą, wobec ludzi, którzy tę sztukę uprawiają na co dzień, czyli wobec artystów. Tego świata, który mu się wydawał taki piękny, taki wzniosły, właściwie nie ma. (…) Są jakieś kłótnie, targi, spory ambicjonalne, ciągłe wrzaski. Sztuka gdzieś się rozpływa. Można ją odebrać, jak się przychodzi wieczorem do teatru. Robi się cicho, kurtyna się otwiera i można coś przeżyć… (…) Teatr i opera są zawsze metaforą życia. Rzecz jasna, ten film miał mówić o tym, że właściwie w Polsce nie bardzo możemy sobie znaleźć miejsce. Że te nasze marzenia o jakimś ideale rzeczywistości zawsze się zderzają z czymś, co jest nieporównanie bardziej miałkie i mizerne.
MF
100latpolskiegofilmu.pl
Ostatnia aktualizacja: 23.05.2012
100 lat polskiego filmu. Plac Zbawiciela
100 lat polskiego filmu. Perła w koronie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024