Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Podczas spotkań z publicznością 31 maja reżyserzy filmów pokazywanych podczas 52. Krakowskiego Festiwalu Filmowego opowiadali o tym, jak trafili na swoich bohaterów oraz swoje historie
Najpierw w Kinie Kijów odbyły się pokazy filmów biorących udział w Konkursie Polskim. Na projekcjach obecni byli twórcy każdego z nich. "18 kg" to dokument opowiadający o prowadzonym przez polskie misjonarki domu dziecka w Zambii. Mimo schematycznych wyobrażeń o takich miejscach, film miał przełamywać ten stereotyp. – Nie powiedziałbym, że warunki pracy były trudne. To miejsce niesamowite w pewnym sensie. – podkreślił Kacper Czubak, reżyser filmu, mówiąc o uśmiechniętych dzieciach, które codziennie muszą zmagać się z przeciwnościami losu i roli sióstr w tym procesie. Dodał, że pomimo iż jest to miejsce, gdzie ludzie przyprowadzają swoje dzieci i nigdy już po nie nie wracają, to dzięki staraniom sióstr, które to wszystko zbudowały, schronienie ma tam obecnie 250-300 osób. – Jedyne czego żałuje to fakt, że spędziliśmy tam z ekipą tylko dziesięć dni. – podsumował swoje wrażenia z wyprawy do Afryki reżyser.
Kwestię przekraczania barier podejmował także film "Gdzie jest Sonia?", historia młodej mniszki z klasztoru w Iwanowie, której pasją jest malowanie ikon ściennych. - To zadziałało jak magnes. Kiedy zobaczyłam jak maluje, po prostu nie mogłam się temu oprzeć. – zdradza, skąd wzięła pomysł na film autorka Radka Franczak. – Od początku fascynujący wydawał się nam dysonans miejsca tak pełnego duchowości jak monastyr, do którego trafiła bohaterka, a miejsca skąd ona pochodzi, gdzie produkuje się broń dalekiego zasięgu i broń biologiczną, pozbawionego szacunku do życia człowieka.
Gdzie Franczak poznała Sonię? – Byliśmy akurat w Iwanowie na dokumentacji do mojego innego projektu „Miasto Kobiet”. Jeden z reasercherów zaproponował żebyśmy zobaczyły monastyr. – mówi Franczak. O tym, że nakręcony dokument to nie tylko opowieść o duchowości i życiu zupełnie innym od większości przypadków świadczą słowa reżyserki, która podkreśla, że chciała też opowiedzieć w swoim filmie o polityce w Rosji, która nawet w takich miejscach jak monastyr jest odczuwalna.
Bohaterem trzeciego filmu autorstwa Tomasza Wiszniewskiego "Metr nad ziemią" jest Ukrainiec o imieniu Siergiej – były żołnierz floty radzieckiej, któremu w wyniku odmrożeń amputowano obie nogi. – Siłą tego filmu jest autentyczność jego bohatera. Pokazywanie ludzi, którzy chcą być uważani za wyjątkowe obiekty losu, bo np. nie mają rąk, mija się z celem. To jak się ten film kończy i okazuje się, że jest jednak droga, wyjście – to jest fascynujące. – przekonywał publiczność reżyser. Jest w filmie symboliczna scena ze schodami, które jak mówił reżyser, okazują się alegorią życia głównego bohatera. – Pomysł na film powstał na podstawie słuchowiska dotyczącego jego [Siergieja – przyp. red.] postaci. – Ten film dokumentalny powstawał tak jak żaden film dokumentalny powstawać nie powinien. Pojechaliśmy tam na zupełnego wariata, wcześniej słuchając jedynie audycji. Po zaledwie pięciu dniach film był gotowy. – Próbowaliśmy odkryć co jest motorem napędowym tej historii. Myślę, że się to nam udało. – podsumował współautor pomysłu Henryk Dedos.
O powrocie do miejsc utraconych w następstwie wydarzeń historycznych powojennej Polski – to motyw przewodni trzech kolejnych dzieł zaprezentowanych festiwalowej publiczności: „Mój dom” Magdaleny Szymków, „Tam, gdzie rosną porzeczki” Leo Kantora oraz "Zejść na ziemię" Michała Nekandy-Trepki.
Pierwowzorem bohaterki filmu Szymków jest jej babcia, która jako repatriantka po wojnie została przewieziona na ziemie odzyskane i osiedliła się w Szczecinie. Pytana o to jak się pracowało z tak bliską osobą autorka przyznała: – Cudownie. To lekcja pracy z bohaterem. Po każdej nagrywanej rozmowie pojawiał się kolejny wątek, którego poprzednio nie było. To była obopólna praca nad zachowaniem pamięci. – To nie była klasyczna historia, w której przeskakujemy z punktu do punktu, to była próba wykreowania nowego języka opowiadania – uzupełnił Stefan Paruch, montażysta filmu.
O kulisach powstawania monodramu „Tam, gdzie rosną porzeczki” opowiadał także Leo Kantor, zmuszony do emigracji w marcu 1968 roku. Wszystko zaczęło się od artykułu, który napisał do „Gazety Wyborczej”. – Później dałem go do przeczytania go znajomym w namiocie na festiwalu w Kazimierzu, gdzie obecny był Grzegorz Jarzyna. Od razu chciał to mieć u siebie w teatrze. – mówi Kantor. Początkowo nie chciał wystawiać sztuki na deskach modnego, warszawskiego teatru TR. – Myślałem o czymś takim jak robi Woody Allen grający koncerty jazzowe w swoich ulubionych knajpkach Nowego Jorku dla znajomych z najbliższego otoczenia, bez rozgłosu. Jego dokument stanowi trudną próbę uchwycenia na nowo pewnej cząstki samego siebie poprzez powrót po latach do miejsca, gdzie się wychował i spędził dzieciństwo.
Na wieczornych seansach w Kinie Pod Baranami zaprezentowano filmy z sekcji Panorama Filmu Polskiego: "Póki wilk syty" Olgi Kałagate, nieobecnej niestety na festiwalu oraz „Twarze Łopusznej” w reżyserii Beaty Dziadowicz i „Przerwany sen” Grzegorza Milko – dziennikarza sportowego specjalizującego się w żużlu. Na kilka pytań między innymi o to, skąd wziął się pomysł i zainteresowanie Łopuszną pytano reżyserkę dokumentu – Chodziło o to, żeby zapisać stan tak zwanej odchodzącej świadomości. Z tego powstało ponad dwie godziny nagrań na wszelkie tematy – o pijakach, wojnie, miłości. – podkreślała. Mówiła też jak mieszkańcy Łopusznej podeszli do tematu – To są ogromnie otwarci ludzie, mają gdzieś poprawność polityczną.
Zaraz po pytaniach mikrofon przekazano kolejnym gościom festiwalu – Grzegorzowi Milko, który cieszył się zdecydowanie największym zainteresowaniem widzów oraz jego bohaterowi, Krzysztofowi Cegielskiemu. Oboje przyjęci zostali głośnymi oklaskami z sali. – Naprawdę cieszę się z każdej okazji do wyświetlania tego filmu. Zaczęliśmy od pokazu w Warszawie i od tego czasu przebyliśmy długą drogę aż tutaj do Krakowa. – mówił reżyser Grzegorz Milko. Obraz traktuje o jednym z największych talentów polskiego żużla, którego kariera została przerwana z powodu urazu kręgosłupa jakiego doznał podczas spotkania ligowego w Szwecji. Film mimo trudnego tematu okazał się miłym zaskoczeniem dla oglądających. Mocno zgłębianym wątkiem był ten dotyczący zaangażowania byłego żużlowca w odradzanie krakowskiego żużla. – Żużel w Krakowie od lat był kojarzony z czymś niezbyt pozytywnym. – mówił Cegielski, zdradzając związaną z tym anegdotę z historii – Tutejszy żużel znany był przede wszystkim z tego, ze kiedy zawodnicy klubu nie mieli zapłaconych pieniędzy przykuli się w ramach strajku do kaloryferów.
Krzysztof Cegielski opowiadał również o procesie wcielania się w nowe role, najpierw jako komentator telewizyjny następnie jako manager żużlowy. Grzegorz Milko pytany o kolejne plany związane z filmem odpowiadał żartobliwie
– Może druga część opowieści o Krzysztofie?
Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym 52. Krakowskiego Festiwalu Filmowego.
Najpierw w Kinie Kijów odbyły się pokazy filmów biorących udział w Konkursie Polskim. Na projekcjach obecni byli twórcy każdego z nich. "18 kg" to dokument opowiadający o prowadzonym przez polskie misjonarki domu dziecka w Zambii. Mimo schematycznych wyobrażeń o takich miejscach, film miał przełamywać ten stereotyp. – Nie powiedziałbym, że warunki pracy były trudne. To miejsce niesamowite w pewnym sensie. – podkreślił Kacper Czubak, reżyser filmu, mówiąc o uśmiechniętych dzieciach, które codziennie muszą zmagać się z przeciwnościami losu i roli sióstr w tym procesie. Dodał, że pomimo iż jest to miejsce, gdzie ludzie przyprowadzają swoje dzieci i nigdy już po nie nie wracają, to dzięki staraniom sióstr, które to wszystko zbudowały, schronienie ma tam obecnie 250-300 osób. – Jedyne czego żałuje to fakt, że spędziliśmy tam z ekipą tylko dziesięć dni. – podsumował swoje wrażenia z wyprawy do Afryki reżyser.
Kwestię przekraczania barier podejmował także film "Gdzie jest Sonia?", historia młodej mniszki z klasztoru w Iwanowie, której pasją jest malowanie ikon ściennych. - To zadziałało jak magnes. Kiedy zobaczyłam jak maluje, po prostu nie mogłam się temu oprzeć. – zdradza, skąd wzięła pomysł na film autorka Radka Franczak. – Od początku fascynujący wydawał się nam dysonans miejsca tak pełnego duchowości jak monastyr, do którego trafiła bohaterka, a miejsca skąd ona pochodzi, gdzie produkuje się broń dalekiego zasięgu i broń biologiczną, pozbawionego szacunku do życia człowieka.
Gdzie Franczak poznała Sonię? – Byliśmy akurat w Iwanowie na dokumentacji do mojego innego projektu „Miasto Kobiet”. Jeden z reasercherów zaproponował żebyśmy zobaczyły monastyr. – mówi Franczak. O tym, że nakręcony dokument to nie tylko opowieść o duchowości i życiu zupełnie innym od większości przypadków świadczą słowa reżyserki, która podkreśla, że chciała też opowiedzieć w swoim filmie o polityce w Rosji, która nawet w takich miejscach jak monastyr jest odczuwalna.
Bohaterem trzeciego filmu autorstwa Tomasza Wiszniewskiego "Metr nad ziemią" jest Ukrainiec o imieniu Siergiej – były żołnierz floty radzieckiej, któremu w wyniku odmrożeń amputowano obie nogi. – Siłą tego filmu jest autentyczność jego bohatera. Pokazywanie ludzi, którzy chcą być uważani za wyjątkowe obiekty losu, bo np. nie mają rąk, mija się z celem. To jak się ten film kończy i okazuje się, że jest jednak droga, wyjście – to jest fascynujące. – przekonywał publiczność reżyser. Jest w filmie symboliczna scena ze schodami, które jak mówił reżyser, okazują się alegorią życia głównego bohatera. – Pomysł na film powstał na podstawie słuchowiska dotyczącego jego [Siergieja – przyp. red.] postaci. – Ten film dokumentalny powstawał tak jak żaden film dokumentalny powstawać nie powinien. Pojechaliśmy tam na zupełnego wariata, wcześniej słuchając jedynie audycji. Po zaledwie pięciu dniach film był gotowy. – Próbowaliśmy odkryć co jest motorem napędowym tej historii. Myślę, że się to nam udało. – podsumował współautor pomysłu Henryk Dedos.
O powrocie do miejsc utraconych w następstwie wydarzeń historycznych powojennej Polski – to motyw przewodni trzech kolejnych dzieł zaprezentowanych festiwalowej publiczności: „Mój dom” Magdaleny Szymków, „Tam, gdzie rosną porzeczki” Leo Kantora oraz "Zejść na ziemię" Michała Nekandy-Trepki.
Pierwowzorem bohaterki filmu Szymków jest jej babcia, która jako repatriantka po wojnie została przewieziona na ziemie odzyskane i osiedliła się w Szczecinie. Pytana o to jak się pracowało z tak bliską osobą autorka przyznała: – Cudownie. To lekcja pracy z bohaterem. Po każdej nagrywanej rozmowie pojawiał się kolejny wątek, którego poprzednio nie było. To była obopólna praca nad zachowaniem pamięci. – To nie była klasyczna historia, w której przeskakujemy z punktu do punktu, to była próba wykreowania nowego języka opowiadania – uzupełnił Stefan Paruch, montażysta filmu.
O kulisach powstawania monodramu „Tam, gdzie rosną porzeczki” opowiadał także Leo Kantor, zmuszony do emigracji w marcu 1968 roku. Wszystko zaczęło się od artykułu, który napisał do „Gazety Wyborczej”. – Później dałem go do przeczytania go znajomym w namiocie na festiwalu w Kazimierzu, gdzie obecny był Grzegorz Jarzyna. Od razu chciał to mieć u siebie w teatrze. – mówi Kantor. Początkowo nie chciał wystawiać sztuki na deskach modnego, warszawskiego teatru TR. – Myślałem o czymś takim jak robi Woody Allen grający koncerty jazzowe w swoich ulubionych knajpkach Nowego Jorku dla znajomych z najbliższego otoczenia, bez rozgłosu. Jego dokument stanowi trudną próbę uchwycenia na nowo pewnej cząstki samego siebie poprzez powrót po latach do miejsca, gdzie się wychował i spędził dzieciństwo.
Na wieczornych seansach w Kinie Pod Baranami zaprezentowano filmy z sekcji Panorama Filmu Polskiego: "Póki wilk syty" Olgi Kałagate, nieobecnej niestety na festiwalu oraz „Twarze Łopusznej” w reżyserii Beaty Dziadowicz i „Przerwany sen” Grzegorza Milko – dziennikarza sportowego specjalizującego się w żużlu. Na kilka pytań między innymi o to, skąd wziął się pomysł i zainteresowanie Łopuszną pytano reżyserkę dokumentu – Chodziło o to, żeby zapisać stan tak zwanej odchodzącej świadomości. Z tego powstało ponad dwie godziny nagrań na wszelkie tematy – o pijakach, wojnie, miłości. – podkreślała. Mówiła też jak mieszkańcy Łopusznej podeszli do tematu – To są ogromnie otwarci ludzie, mają gdzieś poprawność polityczną.
Zaraz po pytaniach mikrofon przekazano kolejnym gościom festiwalu – Grzegorzowi Milko, który cieszył się zdecydowanie największym zainteresowaniem widzów oraz jego bohaterowi, Krzysztofowi Cegielskiemu. Oboje przyjęci zostali głośnymi oklaskami z sali. – Naprawdę cieszę się z każdej okazji do wyświetlania tego filmu. Zaczęliśmy od pokazu w Warszawie i od tego czasu przebyliśmy długą drogę aż tutaj do Krakowa. – mówił reżyser Grzegorz Milko. Obraz traktuje o jednym z największych talentów polskiego żużla, którego kariera została przerwana z powodu urazu kręgosłupa jakiego doznał podczas spotkania ligowego w Szwecji. Film mimo trudnego tematu okazał się miłym zaskoczeniem dla oglądających. Mocno zgłębianym wątkiem był ten dotyczący zaangażowania byłego żużlowca w odradzanie krakowskiego żużla. – Żużel w Krakowie od lat był kojarzony z czymś niezbyt pozytywnym. – mówił Cegielski, zdradzając związaną z tym anegdotę z historii – Tutejszy żużel znany był przede wszystkim z tego, ze kiedy zawodnicy klubu nie mieli zapłaconych pieniędzy przykuli się w ramach strajku do kaloryferów.
Grzegorz Milko, Krzysztof Cegielski, fot. Marcin Warszawski
Krzysztof Cegielski opowiadał również o procesie wcielania się w nowe role, najpierw jako komentator telewizyjny następnie jako manager żużlowy. Grzegorz Milko pytany o kolejne plany związane z filmem odpowiadał żartobliwie
– Może druga część opowieści o Krzysztofie?
Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym 52. Krakowskiego Festiwalu Filmowego.
Damian Wiśniowski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 20.06.2012
Kraków: co obejrzeć w ostatnie dni festiwalu?
Kraków: dziesięciolecie Szkoły Wajdy
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024