Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Czemu służy film dokumentalny? – to jedno z pytań, które padło w trakcie pełnej emocji dyskusji po projekcji filmu Marii Zmarz-Koczanowicz
Pierwszego dnia festiwalu daliśmy się rozkołysać Bobowi Marleyowi – projekcja dokumentu biograficznego Kevina Macdonalda przyniosła portret człowieka, który w muzycznych wibracjach szukał panaceum na wszelkie fobie, podziały i animozje tego świata. Jednak moim zdaniem, dziś ten przekaz brzmi jak utopia – nikt już nie wierzy, że różnice kulturowe, rasowe czy ekonomiczne da się zniwelować we wspólnym pląsie. Globalny (w najszlachetniejszym znaczeniu tego słowa) zasięg muzyki Marleya to jedno. Jednak dokument pokazuje też jakby mimochodem coś więcej: polityczną ignorancję ruchu Rastafari, którego Marley stał się ikoną, począwszy od kultu etiopskiego cesarza – dyktatora Haile Selassie, aż po niebezpieczne związki z innymi afrykańskimi satrapami, dla których bóg reggae grywał w stanie błogiej politycznej nieświadomości. Dzisiaj takich gestów już się nie wybacza. Ale umówmy się, że "Marley" to także dokument pewnej epoki, świadectwo pozostawione przez ostatnich idealistów. Smutny finał biografii Marleya służy tu za najlepszy z możliwych komentarzy.
We wtorek największe wrażenie zrobił pokaz „Wiery Gran” Marii Zmarz -Koczanowicz. Film okazał się kijem włożonym w mrowisko, zarówno dla widzów bezpośrednio związanych w dziedzictwie żydowskim („po co mącić pamięć Zagłady?!”), jak i dla tych, którzy z pozycji „lustracyjnej” domagali się jednoznacznego osądzenia bohaterki, której postać została w filmie rzekomo zbyt „wybielona”. Dyskusję po projekcji spacyfikował Marcel Łoziński, który przypomniał zaaferowanym polemistom, czemu tak naprawdę powinien służyć film dokumentalny: przede wszystkim wywoływaniu w widzu emocji. Dokument o żydowskiej śpiewaczce najwyraźniej spełnił to zadanie
Pierwszego dnia festiwalu daliśmy się rozkołysać Bobowi Marleyowi – projekcja dokumentu biograficznego Kevina Macdonalda przyniosła portret człowieka, który w muzycznych wibracjach szukał panaceum na wszelkie fobie, podziały i animozje tego świata. Jednak moim zdaniem, dziś ten przekaz brzmi jak utopia – nikt już nie wierzy, że różnice kulturowe, rasowe czy ekonomiczne da się zniwelować we wspólnym pląsie. Globalny (w najszlachetniejszym znaczeniu tego słowa) zasięg muzyki Marleya to jedno. Jednak dokument pokazuje też jakby mimochodem coś więcej: polityczną ignorancję ruchu Rastafari, którego Marley stał się ikoną, począwszy od kultu etiopskiego cesarza – dyktatora Haile Selassie, aż po niebezpieczne związki z innymi afrykańskimi satrapami, dla których bóg reggae grywał w stanie błogiej politycznej nieświadomości. Dzisiaj takich gestów już się nie wybacza. Ale umówmy się, że "Marley" to także dokument pewnej epoki, świadectwo pozostawione przez ostatnich idealistów. Smutny finał biografii Marleya służy tu za najlepszy z możliwych komentarzy.
We wtorek największe wrażenie zrobił pokaz „Wiery Gran” Marii Zmarz -Koczanowicz. Film okazał się kijem włożonym w mrowisko, zarówno dla widzów bezpośrednio związanych w dziedzictwie żydowskim („po co mącić pamięć Zagłady?!”), jak i dla tych, którzy z pozycji „lustracyjnej” domagali się jednoznacznego osądzenia bohaterki, której postać została w filmie rzekomo zbyt „wybielona”. Dyskusję po projekcji spacyfikował Marcel Łoziński, który przypomniał zaaferowanym polemistom, czemu tak naprawdę powinien służyć film dokumentalny: przede wszystkim wywoływaniu w widzu emocji. Dokument o żydowskiej śpiewaczce najwyraźniej spełnił to zadanie
Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym 52. Krakowskiego Festiwalu Filmowego.
Anita Piotrowska („Tygodnik powszechny")
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 20.06.2012
Kraków: Uchwycić przemianę
Kraków: Polityczna panorama filmu polskiego
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024