Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Wśród krakowskich dokumentów konkursowych wyróżniają się dwa nurty – temat na nowo odczytywanej lub rekonstruowanej historii i drugi nurt, obecny w polskich filmach, który nazwać można międzynarodowym.
O tym, że to konkurs polski, dowiadujemy się tak naprawdę tylko z katalogu. Polskie filmy powstają w koprodukcjach międzynarodowych, ich twórcy pochodzą z całego świata. Ale także polscy reżyserzy coraz śmielej przekraczają granice, na co zwraca uwagę dyrektor festiwalu Krzysztof Gierat. Czy to dobrze? Zapewne tak, chociaż drugiego dnia festiwalu zatęskniłam za poczciwymi dokumentami ze Śląska czy Pomorza. Ale dość tych bezrozumnych narzekań.
"Przeżyć Afganistan", fot. KFF
Ten film jest głośny już jest od dawna. "Przeżyć Afganistan" Małgorzaty Imielskiej to dokumentalny rejestr losów pięciu żołnierzy (w tym jednej kobiety), którzy decydują się na udział w misji afgańskiej.
Temat ten powraca na krakowski festiwal niecałą dobę po fabularnej etiudzie „Idziemy na wojnę!”, o której pisałam 28 maja. Imielska świadomie rezygnuje z eksperymentów formalnych, idąc przy boku swoich bohaterów, śledząc ich działania na froncie i trudne chwile po powrocie do domu. Pomysł Imielskiej polega przede wszystkim na ukazaniu kuchni wojny. Codzienności, realiów życia w warunkach ekstremalnych. Co ciekawe, część żołnierzy po powrocie do domu od razu myśli o ponownej misji. Zastanawiam się, dlaczego? Czy ich wybór drogi życiowej okazał się słuszny, czy też zwykłe życie przestaje im wystarczać? Jeden z bohaterów wypowiada słowa, które brzmią autentycznie – chcę wierzyć, że to wszystko ma jakiś sens. Więcej w tym prawdy, niż w pompatycznym przemówieniu przy okazji odprowadzania zwłok zabitych żołnierzy, kiedy padają nieprzekonujące (niestety) słowa o tym, że polski żołnierz zawsze walczy w imieniu i dla swojej Ojczyzny. Imielska zostawia bez odpowiedzi na te pytania – dlaczego tam jadą i dlaczego wracają? Może i oni sami tego nie wiedzą?
"Przeżyć Afganistan", fot. KFF
„Sen San Juan” to kolejny polski film o tematyce międzynarodowej, ściśle – meksykańskiej. Wyreżyserowała go para mieszana – Jan Paweł Trzaska, absolwent Wydziału Operatorskiego z Łodzi i meksykański reżyser Joaquin del Paso. Twórcy jako obiekt swojego zainteresowania wybrali maleńką wioskę w górach Sierra Madre, którą zamieszkują ostatni przedstawiciele starej kultury Mixteco. Młody sołtys usiłuje zainteresować urzędników i geologów realnym zagrożeniem osunięć się ziemi, które są nader częste i bardzo niebezpieczne w tym regionie. Idzie mu to z wielkim trudem - nikomu oprócz mieszkańców nie zależy na ocenieniu wioski. Oglądamy świat odchodzący w przeszłość, dziejący się nieśpiesznie, rozmywający się w globalnej wiosce, stopniowo znikający z powierzchni cywilizacji.
"Sen San Juan", fot. KFF
Zdecydowałam się dzisiaj wyłamać z ram polskiego konkursu i wybrałam się do kina Mikro na pokaz filmu z konkursu dokumentów pełnometrażowych. "Mieszkanie", izraelskiego reżysera Arnona Goldfingera, było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Czy możecie wyobrazić sobie sytuację, w której były nazista, członek NSDAP, oficer SS, współpracownik Goebbelsa mógł zostać po wojnie… rzecznikiem koncernu Coca-cola? Tak, wiem, brzmi to jak „sen wariata śniony nieprzytomnie”… Ale warto te blisko 100 minut wysiedzieć w kinie, by towarzyszyć reżyserowi w długiej drodze do prawdy. Punktem wyjścia jest mieszkanie dziadków reżysera, który odkrywa w nim zdumiewające dowody wieloletniej ich – niemieckich Żydów – przyjaźni z państwem von Mildenstein. Po wielomiesięcznym śledztwie odkrywa, że niemiecki baron był, mówiąc naszym językiem, PR-owcem Trzeciej Rzeszy (choć w filmie nie jest to tak wprost wyrażone). Jak, po doświadczeniu wojny, mogła przetrwać przyjaźń między tymi dwoma rodzinami? Goldfinger nie stawia kropki na i, ale dzięki temu o filmie chce się rozmawiać. Podobnie jak po wczorajszym konkursowym polsko-szwedzkim „Porcie nadziei”, opowiadającym o nieznanym szerzej epizodzie z historii Malmö, które w 1945 roku przyjmowało wyzwolonych jeńców z obozów koncentracyjnych.
"Mieszkanie", fot. KFF
Przykład tych dwóch filmów pokazuje, jak wiele, mimo upływu 70 lat, jest białych plam w historii II Wojny Światowej i jej historycznych i społecznych konsekwencjach. "Mieszkanie" Arnona Goldfingera to jeden z najważniejszych filmów tegorocznego Krakowskiego Festiwalu Filmowego – co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.
O tym, że to konkurs polski, dowiadujemy się tak naprawdę tylko z katalogu. Polskie filmy powstają w koprodukcjach międzynarodowych, ich twórcy pochodzą z całego świata. Ale także polscy reżyserzy coraz śmielej przekraczają granice, na co zwraca uwagę dyrektor festiwalu Krzysztof Gierat. Czy to dobrze? Zapewne tak, chociaż drugiego dnia festiwalu zatęskniłam za poczciwymi dokumentami ze Śląska czy Pomorza. Ale dość tych bezrozumnych narzekań.
"Przeżyć Afganistan", fot. KFF
Ten film jest głośny już jest od dawna. "Przeżyć Afganistan" Małgorzaty Imielskiej to dokumentalny rejestr losów pięciu żołnierzy (w tym jednej kobiety), którzy decydują się na udział w misji afgańskiej.
Temat ten powraca na krakowski festiwal niecałą dobę po fabularnej etiudzie „Idziemy na wojnę!”, o której pisałam 28 maja. Imielska świadomie rezygnuje z eksperymentów formalnych, idąc przy boku swoich bohaterów, śledząc ich działania na froncie i trudne chwile po powrocie do domu. Pomysł Imielskiej polega przede wszystkim na ukazaniu kuchni wojny. Codzienności, realiów życia w warunkach ekstremalnych. Co ciekawe, część żołnierzy po powrocie do domu od razu myśli o ponownej misji. Zastanawiam się, dlaczego? Czy ich wybór drogi życiowej okazał się słuszny, czy też zwykłe życie przestaje im wystarczać? Jeden z bohaterów wypowiada słowa, które brzmią autentycznie – chcę wierzyć, że to wszystko ma jakiś sens. Więcej w tym prawdy, niż w pompatycznym przemówieniu przy okazji odprowadzania zwłok zabitych żołnierzy, kiedy padają nieprzekonujące (niestety) słowa o tym, że polski żołnierz zawsze walczy w imieniu i dla swojej Ojczyzny. Imielska zostawia bez odpowiedzi na te pytania – dlaczego tam jadą i dlaczego wracają? Może i oni sami tego nie wiedzą?
"Przeżyć Afganistan", fot. KFF
„Sen San Juan” to kolejny polski film o tematyce międzynarodowej, ściśle – meksykańskiej. Wyreżyserowała go para mieszana – Jan Paweł Trzaska, absolwent Wydziału Operatorskiego z Łodzi i meksykański reżyser Joaquin del Paso. Twórcy jako obiekt swojego zainteresowania wybrali maleńką wioskę w górach Sierra Madre, którą zamieszkują ostatni przedstawiciele starej kultury Mixteco. Młody sołtys usiłuje zainteresować urzędników i geologów realnym zagrożeniem osunięć się ziemi, które są nader częste i bardzo niebezpieczne w tym regionie. Idzie mu to z wielkim trudem - nikomu oprócz mieszkańców nie zależy na ocenieniu wioski. Oglądamy świat odchodzący w przeszłość, dziejący się nieśpiesznie, rozmywający się w globalnej wiosce, stopniowo znikający z powierzchni cywilizacji.
"Sen San Juan", fot. KFF
Zdecydowałam się dzisiaj wyłamać z ram polskiego konkursu i wybrałam się do kina Mikro na pokaz filmu z konkursu dokumentów pełnometrażowych. "Mieszkanie", izraelskiego reżysera Arnona Goldfingera, było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Czy możecie wyobrazić sobie sytuację, w której były nazista, członek NSDAP, oficer SS, współpracownik Goebbelsa mógł zostać po wojnie… rzecznikiem koncernu Coca-cola? Tak, wiem, brzmi to jak „sen wariata śniony nieprzytomnie”… Ale warto te blisko 100 minut wysiedzieć w kinie, by towarzyszyć reżyserowi w długiej drodze do prawdy. Punktem wyjścia jest mieszkanie dziadków reżysera, który odkrywa w nim zdumiewające dowody wieloletniej ich – niemieckich Żydów – przyjaźni z państwem von Mildenstein. Po wielomiesięcznym śledztwie odkrywa, że niemiecki baron był, mówiąc naszym językiem, PR-owcem Trzeciej Rzeszy (choć w filmie nie jest to tak wprost wyrażone). Jak, po doświadczeniu wojny, mogła przetrwać przyjaźń między tymi dwoma rodzinami? Goldfinger nie stawia kropki na i, ale dzięki temu o filmie chce się rozmawiać. Podobnie jak po wczorajszym konkursowym polsko-szwedzkim „Porcie nadziei”, opowiadającym o nieznanym szerzej epizodzie z historii Malmö, które w 1945 roku przyjmowało wyzwolonych jeńców z obozów koncentracyjnych.
"Mieszkanie", fot. KFF
Przykład tych dwóch filmów pokazuje, jak wiele, mimo upływu 70 lat, jest białych plam w historii II Wojny Światowej i jej historycznych i społecznych konsekwencjach. "Mieszkanie" Arnona Goldfingera to jeden z najważniejszych filmów tegorocznego Krakowskiego Festiwalu Filmowego – co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.
Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym 52. Krakowskiego Festiwalu Filmowego.
Anna Wróblewska
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 20.06.2012
Kraków: smutny jest ten świat
"Wiera Gran" już dziś w Krakowie i TVP2
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024