PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
KOMENTARZ
  29.05.2012

Niezwykle efektownie rozpoczęła się tegoroczna edycja Krakowskiego Festiwalu Filmowego. "Marley" Kevina Macdonalda, poświęcony ikonie muzyki reggae, okazał się dziełem znakomitym. To zresztą nie tylko film o skomplikowanej i tragicznej biografii muzycznego idola, ale i opowieść o nieprzewidywalności oraz absurdach naszego świata (oto pełen wzniosłych, buntowniczych haseł, uduchowiony Marley gra na urodzinach ojca zadurzonej w nim dziewczyny, który okazał się... dyktatorem jednego z afrykańskich państw).

Opowieść Macdonalda o charyzmatycznym artyście dosłownie wciska w fotel do samego końca, a sceny, na które nałożone są napisy końcowe, należą do najlepszych – i najważniejszych – fragmentów filmu. Ta część poświęcona jest – można rzec – światowej „recepcji" Marleya. „Kiedy w Ugandzie kręciłem «Ostatniego króla Szkocji», zauważyłem, że tam, w sercu Afryki, wszyscy słuchają jego muzyki, a na murach widnieją liczne graffiti mu poświęcone. On dla nich nie jest tylko gwiazdą, a buntownikiem, myślicielem, duchowym przywódcą, kimś w rodzaju Che Guevary. To z jego twarzą, nie Guevary, noszą  tam T-shirty" – wspomina reżyser filmu. I dodaje: „On wyrósł z biedy, jak oni, i tego nie zapomniał, co więcej – teraz się o nich upomina".

Z atrakcji muzycznych podczas tegorocznej edycji krakowksiego festiwalu czekają nas jeszcze: „Komeda, Komeda...” Nataszy Ziółkowskiej-Kurczuk (z przepiękną sekwencją animowaną Piotra Dumały ilustrującą słynną kołysankę z „Dziecka Rosemary") z udziałem m.in. Andrzeja Wajdy, Romana Polańskiego, Michała Urbaniaka, Leszka Możdżera, Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Wojciecha Karolaka, "Wznosząc się ponad bluesa" Yoon-Ha Changa z 85-letnim Jimmym Scottem w roli głównej, „Nie ufaj. Nie bój się. Nie proś” Petera Rippla – dokument o fenomenie rosyjskiej tzw. pieśni błatnej tworzonej przez kryminalistów i więźniów obozów pracy, „Anda Union" Tima Pearce'a, Sophie Lascelles, Marca Tileya o grupie młodych mongolskich muzyków odbywających daleką podróż do korzeni uprawianej przez siebie sztuki, "Uderz we mnie muzyką" Miquela Galofré –  swoista glossa do „Marleya”, czyli o obecności jego sztuki na światowej scenie muzycznej, "Mama Africa" Miki Kaurismäkiego o legendarnej Miriam Makebie, „Calypso Rose" Pascale'a Obolo o gwieździe muzyki karaibskiej, „Inni" Vincenta Morisseta o zespole Sigur Rós oraz filmowe epitfium Martina Scorsese poświęcone jednemu z Beatlesów – „George Harrison. Living in a Material World".  

"Marley", fot. KFF

Od kilku lat dokumenty o muzyce – skupione w sekcji „Dźwięki muzyki" – stanowią mocną, kto wie czy nie najmocniejszą, część krakowskiego festiwalu. Mówi się, że już w przyszłym roku do trzech istniejących konkursów doszlusuje czwarty, właśnie poświęcony dokumentom muzycznym. Choć do swej festiwalowej marszruty dokumenty muzyczne wrzucam w pierwszej kolejności i traktuję je jako pozycje obowiązkowe, ten pomysł przyjmuję dość ambiwalentnie. Z jednej strony dobrze, wszak to niezwykle interesujący – i atrakcyjny – rodzaj filmowego dokumentu, przeżywający od kilku lat swój wspaniały rozkwit, z drugiej jednak pojawiają się pewne poważne wątpliwości. Wprowadzenie jeszcze jednego konkursu poświęconego dokumentowi do programu krakowskiego festiwalu doprowadzi do ogromnego przechyłu dokumentalnego – który przecież i tak istnieje – sprowadzając krótkie fabuły i animacje do mało istotnych ozdobników.  I jeszcze jedno – program krakowskiej imprezy jest już wypełniony znacznie ponad możliwości nawet najbardziej ambitnego festiwalowicza. Jego dalsze rozszerzanie nie przyniesie mu radości, a tylko pogłębi frustrację. A może dokumentom muzycznym poświęcić osobny, nowy festiwal? W naszej filmowej rzeczywistości nowe imprezy – często bardzo podobne do już istniejących – rodzą się jak grzyby po deszczu. Ta miałaby jeden niezaprzeczalny walor: byłaby faktycznie nowa, wypełniająca poważną lukę na naszym filmowym rynku. Jak kiedyś Camerimage... 


Jerzy Armata
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  30.07.2012
Zobacz również
Co nas czeka w polskim dokumencie?
Co warto zobaczyć na krakowskim festiwalu?
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll