Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Podczas tegorocznego 37. Gdynia Film Festival Platynowe Lwy za całokształt twórczości odbierze operator filmowy – Witold Sobociński. Autor zdjęć do kilkudziesięciu polskich filmów między innymi „Wrót Europy”, „Szpitala przemienia” i „Trzeciej części nocy” spotkał się 10 maja z widzami przed seansem odrestaurowanego cyfrowo filmu „Sanatorium pod klepsydrą" Wojciecha Jerzego Hasa.
Podczas krótkiego spotkania prowadzonego przez Wojciecha Kałużyńskiego operator wspominał pracę na planie, mówił o schematach, przed jakimi uciekał i niespodziankach, jakie pojawiły się na jego drodze. Publiczność z uwagą słuchała opowieści o pracy nad jednym z najbardziej oryginalnych plastycznie filmów w historii polskiej kinematografii.
Przed seansem Witold Sobociński podobno powiedział Wojciechowi Kałużyńskiemu, że o „Sanatorium…” może mówić nieprzerwanie przez dwa tygodnie. Tym większej wyjątkowości nabrały zdania, które usłyszeli widzowie licznie zgromadzeni na niewielkiej widowni. Wzruszony Witold Sobociński długo nie mógł znaleźć słów, którymi dałoby się opisać ilość środków koniecznych do zekranizowania poetyckiego realizmu prozy Schulza. Jest ona przesycona onirycznymi wizjami i fantazjami, sytuacjami rozgrywającymi się między ludźmi na pograniczu jawy i snu. Film Wojciecha Jerzego Hasa jest historią o podróży w przestrzeni, z którą jednocześnie trzeba walczyć.
Witold Sobociński na potrzeby „Sanatorium…” zbudował specjalną kamerę. Operator przyznał, że podczas realizacji zdjęć wypracował specyficzną metodę optyczną, która pozwalała mu dokładnie zarejestrować obraz głębokich planów, co nie było możliwe przy użyciu standardowych obiektywów.
- Zobaczycie wszystko w podwójnej jakości – powiedział widzom Witold Sobociński – Wersja cyfrowa nadaje "Sanatorium pod klepsydrą" nowy charakter. Dawniej od ekranowych wydarzeń dzielił was rodzaj brudnej szyby, zza której przeświecał obraz. Dzięki rekonstrukcji zdjęcia są wyczyszczone, barwy bardziej nasycone, ostrości wyraziste, nawet ruchy kamery są bardziej widoczne. Co ciekawe, Wojciech Jerzy Has był im przeciwny (woli długie jazdy i znaczące zbliżenia), ale zaniemówił, kiedy zobaczył pierwszą wersją filmu. „No dobra, wygrałeś”, powiedział mi wówczas. „Ja?”, odparłem zdziwiony. „Ty wygrałeś, skoro ze mną pracowałeś!”, zażartował operator. Reżyser „Sanatorium…” podobno wybuchnął wtedy gromkim śmiechem, wczoraj publiczność nagrodziła Witolda Sobocińskiego gorącymi brawami. Projekcja "Sanatorium pod klepsydrą" rozpoczęła się w świetnej atmosferze.
Podczas krótkiego spotkania prowadzonego przez Wojciecha Kałużyńskiego operator wspominał pracę na planie, mówił o schematach, przed jakimi uciekał i niespodziankach, jakie pojawiły się na jego drodze. Publiczność z uwagą słuchała opowieści o pracy nad jednym z najbardziej oryginalnych plastycznie filmów w historii polskiej kinematografii.
Przed seansem Witold Sobociński podobno powiedział Wojciechowi Kałużyńskiemu, że o „Sanatorium…” może mówić nieprzerwanie przez dwa tygodnie. Tym większej wyjątkowości nabrały zdania, które usłyszeli widzowie licznie zgromadzeni na niewielkiej widowni. Wzruszony Witold Sobociński długo nie mógł znaleźć słów, którymi dałoby się opisać ilość środków koniecznych do zekranizowania poetyckiego realizmu prozy Schulza. Jest ona przesycona onirycznymi wizjami i fantazjami, sytuacjami rozgrywającymi się między ludźmi na pograniczu jawy i snu. Film Wojciecha Jerzego Hasa jest historią o podróży w przestrzeni, z którą jednocześnie trzeba walczyć.
Witold Sobociński na potrzeby „Sanatorium…” zbudował specjalną kamerę. Operator przyznał, że podczas realizacji zdjęć wypracował specyficzną metodę optyczną, która pozwalała mu dokładnie zarejestrować obraz głębokich planów, co nie było możliwe przy użyciu standardowych obiektywów.
- Zobaczycie wszystko w podwójnej jakości – powiedział widzom Witold Sobociński – Wersja cyfrowa nadaje "Sanatorium pod klepsydrą" nowy charakter. Dawniej od ekranowych wydarzeń dzielił was rodzaj brudnej szyby, zza której przeświecał obraz. Dzięki rekonstrukcji zdjęcia są wyczyszczone, barwy bardziej nasycone, ostrości wyraziste, nawet ruchy kamery są bardziej widoczne. Co ciekawe, Wojciech Jerzy Has był im przeciwny (woli długie jazdy i znaczące zbliżenia), ale zaniemówił, kiedy zobaczył pierwszą wersją filmu. „No dobra, wygrałeś”, powiedział mi wówczas. „Ja?”, odparłem zdziwiony. „Ty wygrałeś, skoro ze mną pracowałeś!”, zażartował operator. Reżyser „Sanatorium…” podobno wybuchnął wtedy gromkim śmiechem, wczoraj publiczność nagrodziła Witolda Sobocińskiego gorącymi brawami. Projekcja "Sanatorium pod klepsydrą" rozpoczęła się w świetnej atmosferze.
Anna Bielak
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 20.06.2012
Gdynia Film Festival: zanim przejdzie do historii - fotorelacja
Gdynia: arcydzieło zbuntowanych
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024