Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
"Szwadron" z pewnością nie będzie pierwszym tytułem, który przyjdzie nam na myśl w związku z nazwiskiem Juliusza Machulskiego. Podczas wykładu mistrzowskiego „Anatomia sceny” dowiedzieliśmy się dlaczego.
- To jeden z moich ulubionych filmów – przyznawał na spotkaniu z publicznością Machulski. – Jeśli reżyser traktuje każdy swój film jak dziecko to "Szwadron" jest takim autystycznym dzieckiem i cieszę się za każdym razem kiedyś je pogłaszcze i doceni – mówił reżyser. Takim dowodem docenienia tej produkcji mógł być widok na kinowej sali: pełnej co do jednego fotela, zasłuchanej w fascynującą opowieść Machulskiego i operatora filmu, Witolda Adamka. Snutej przez nich historii nikt nie miał ochoty przerywać pytaniami, widzowie chętnie za to prawili komplementy pod adresem „Szwadronu”. Komplementy, których podczas festiwalu w Gdyni w 1992 roku filmowi raczej poskąpiono.
"Szwadron", fot. Fot. Renata Rajchel, Krzysztof Wellman / SF Zebra
- Może to nie był film na polską duszę – wzdychał na spotkaniu autor. – Krzysztof Zanussi powiedział, że gdyby "Szwadron" został nakręcony przez rosyjskiego filmowca, zyskałby większe uznanie. W ojczyźnie jednak zupełnie odrzucono fabułę w której Polak jest renegatem, a Rosjanin cierpi moralne rozterki i ma wyrzuty sumienia – dodawał. "Szwadron" stał się też pierwszym i ostatnim filmem Machulskiego, który ten przemontował po pierwszym pokazie. Zmiany jednak nie pomogły i produkcja przeszła przez ekrany zupełnie bez echa.
Punktem wyjścia do dyskusji była imponująca scena batalistyczna nakręcona jedną kamerą Panavision. – Szeroki ekran dawał nam ogromne możliwości, jak i mnożył trudności. W tej skomplikowanej sekwencji udział brały konie, co wykluczało opcję robienia prób poszczególnych ujęć – mówił Adamek. Machulski dodawał zaś, że w takich okolicznościach pozostało mu tylko jedno: iść na żywioł. Mimo tej nonszalanckiej deklaracji autora, prezentowany w ramach „Anatomii sceny” fragment jest szczegółowo skomponowany. Nawet statyści w najdalszych planach są perfekcyjnie dobrani, wyraziści i zapadający w pamięć. Zarówno reżyser, jak i autor zdjęć wielokrotnie zaznaczali, że podczas pracy nad filmem przywiązywali ogromną wagę do detalu. Machulski pilnie studiował wygląd mundurów z tamtych czasów, Adamek – czytał książki historyczne opisujące ten okres. Powstająca przez sześć dni scena najazdu to dziś przedmiot wielu zastrzeżeń reżysera, podobnie jak sam film, który twórca „Seksmisji” w wielu momentach chętnie by poprawił. – Z pewnością dałbym mniej muzyki Wojciecha Kilara i więcej krwi na kosach – śmiał się Machulski. Stwierdził jednak, że ten film nie mógłby dziś powstać, bo kosztowałby astronomiczne pieniądze. – Jestem także zaskoczony, jak bardzo "Szwadron" zyskał z biegiem lat - dodawał.
- To jeden z moich ulubionych filmów – przyznawał na spotkaniu z publicznością Machulski. – Jeśli reżyser traktuje każdy swój film jak dziecko to "Szwadron" jest takim autystycznym dzieckiem i cieszę się za każdym razem kiedyś je pogłaszcze i doceni – mówił reżyser. Takim dowodem docenienia tej produkcji mógł być widok na kinowej sali: pełnej co do jednego fotela, zasłuchanej w fascynującą opowieść Machulskiego i operatora filmu, Witolda Adamka. Snutej przez nich historii nikt nie miał ochoty przerywać pytaniami, widzowie chętnie za to prawili komplementy pod adresem „Szwadronu”. Komplementy, których podczas festiwalu w Gdyni w 1992 roku filmowi raczej poskąpiono.
"Szwadron", fot. Fot. Renata Rajchel, Krzysztof Wellman / SF Zebra
- Może to nie był film na polską duszę – wzdychał na spotkaniu autor. – Krzysztof Zanussi powiedział, że gdyby "Szwadron" został nakręcony przez rosyjskiego filmowca, zyskałby większe uznanie. W ojczyźnie jednak zupełnie odrzucono fabułę w której Polak jest renegatem, a Rosjanin cierpi moralne rozterki i ma wyrzuty sumienia – dodawał. "Szwadron" stał się też pierwszym i ostatnim filmem Machulskiego, który ten przemontował po pierwszym pokazie. Zmiany jednak nie pomogły i produkcja przeszła przez ekrany zupełnie bez echa.
Punktem wyjścia do dyskusji była imponująca scena batalistyczna nakręcona jedną kamerą Panavision. – Szeroki ekran dawał nam ogromne możliwości, jak i mnożył trudności. W tej skomplikowanej sekwencji udział brały konie, co wykluczało opcję robienia prób poszczególnych ujęć – mówił Adamek. Machulski dodawał zaś, że w takich okolicznościach pozostało mu tylko jedno: iść na żywioł. Mimo tej nonszalanckiej deklaracji autora, prezentowany w ramach „Anatomii sceny” fragment jest szczegółowo skomponowany. Nawet statyści w najdalszych planach są perfekcyjnie dobrani, wyraziści i zapadający w pamięć. Zarówno reżyser, jak i autor zdjęć wielokrotnie zaznaczali, że podczas pracy nad filmem przywiązywali ogromną wagę do detalu. Machulski pilnie studiował wygląd mundurów z tamtych czasów, Adamek – czytał książki historyczne opisujące ten okres. Powstająca przez sześć dni scena najazdu to dziś przedmiot wielu zastrzeżeń reżysera, podobnie jak sam film, który twórca „Seksmisji” w wielu momentach chętnie by poprawił. – Z pewnością dałbym mniej muzyki Wojciecha Kilara i więcej krwi na kosach – śmiał się Machulski. Stwierdził jednak, że ten film nie mógłby dziś powstać, bo kosztowałby astronomiczne pieniądze. – Jestem także zaskoczony, jak bardzo "Szwadron" zyskał z biegiem lat - dodawał.
Urszula Lipińska
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 20.06.2012
Bromski i Ryczkowska o polityce. Artystycznej
Gdynia: brawa dla filmu o tragedii Crulica
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024