PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Choć „Drzewo” było „Magiczne”, zasiane ze znawstwem przez Andrzeja Maleszkę i chętnie podziwiane, zarówno przez widzów, jak i krytyków, las filmów polskich dla dzieci i młodzieży z niego nie wyrósł. 

Posucha nie przerodziła się w urodzaj, na który w związku z sukcesem „Magicznego drzewa” bardzo liczono.

Jak w przysłowiu – jedna jaskółka nie uczyniła wiosny.  A nawet dwie, bo była też jeszcze przyjemna, animowana „Gwiazda Kopernika”. Dlaczego czasy, w których z naszym kinem adresowanym do młodego widza nie było tak najgorzej – czasy filmów Marii Kaniewskiej, Anny Sokołowskiej, Stanisława Jędryki (Janusz Nasfeter kręcił raczej filmy o dzieciach, ale dla dorosłych) – wspominamy jak niegdysiejsze śniegi? Dlaczego skazani jesteśmy na wspominanie z sentymentem faktycznie cudownego, bo i atrakcyjnego,  i mądrego, „Cudownego dziecka” Waldemara Dzikiego – niestarzejącego się filmu sprzed ćwierćwiecza – zamiast oglądać każdego roku przynajmniej jedną nową produkcję na tym poziomie? Jeśli dzisiejsze "Cudowne dziecko" - fabularne lub animowane – miałoby sprostać konkurencji 
z często goszczącymi w naszych kinach realizacjami Disneya i Pixara, musiało by nielicho kosztować. A im większe fundusze, tym o nie trudniej – rzecz wiadoma. 





“Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa”, fot. materiały prasowe

Drugą przyczyną kryzysu jest niełatwe do udowodnienia, niemniej chyba wyczuwalne wśród filmowców błędne przeświadczenie, że twórczość dla dzieci to coś gorszego, mniej prestiżowego,  od „zwykłej” - dla dorosłych.
Być może jednak najpoważniejszą trudnością do pokonania jest nadążenie na ekranie za swoiście rozwiniętą umysłowością dzisiejszych dzieciaków (biegających po portalach internetowych i kanałach tv jak fryga, oblatanych w YouTube, gdzie zresztą roi się od skierowanych do nich filmików), przy jednoczesnym uwzględnieniu często idącej w parze z tymi zdolnościami niedojrzałości emocjonalnej małych widzów. Innymi słowy pytanie brzmi: jak, nie robiąc nudnej „bajki dla grzecznych dzieci”, zrobić film jednak dla dzieci?





Niniejszy komentarz powstaje na 37. Gdynia Film Festival. Impreza szczęśliwie – podobnie jak jej poprzedniczki z lat ubiegłych – zatroszczyła się o najmłodszą widownię, zapewniając jej różne atrakcje w organizowanej przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich sekcji „Gdynia dzieciom”, o której będziemy pisać w naszych relacjach.
 No i jednak jest na tegorocznej „Gdyni” nowy polski film, jak zaznacza jego reżyser Wiktor Skrzynecki, raczej dla dzieci starszych, w wieku 9-14 lat: „Felix, Net, Nika oraz teoretycznie możliwa katastrofa”. To historia z pogranicza fantastyki naukowej i jej odmiany baśniowej – fantasy – przeniesiona na ekran z drugiego spośród dziewięciu tomów poczytnej serii powieściowej 35-letniego autora Rafała Kosika. Bohaterowie – trójka gimnazjalistów – przenosi się w czasie i przestrzeni, w inny wymiar. „W moim filmie jest od dwustu do trzystu ingerencji wizualnych efektów komputerowych, zaznaczam, że wszystkich dokonano w Polsce: w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych oraz w studio Lightcraft- mówi Skrzynecki. Zapytany, czy starał się nie tylko w technologii, ale również w warstwie intelektualno-emocjonalnej filmu zbliżyć się do świata jego potencjalnych odbiorców, odpowiada twierdząco: „Felix, Net i Nika to trójka młodych aktywnych ludzi, myślących i pełnych pomysłów, dobrze wykształconych i przygotowanych do wyzwań, jakie stawia przed nimi życie w naszych czasach”.
 Wydaje się więc, że film Skrzyneckiego ma potencjał po temu, by przyciągnąć dziecięco-młodzieżową widownię do kin: koresponduje z jej mentalnością, opiera się na hicie książkowym, jest atrakcyjny wizualnie. Jeśli faktycznie odniesie sukces, może wreszcie przełamie złą (w sensie ilościowym, nie jakościowym) passę polskiego kina dla młodszych pokoleń. „Już coś drgnęło w tej dziedzinie, słyszałem, że niektórzy reżyserzy przymierzają się do filmów dla dzieci” - mówi Wiktor Skrzynecki. Spróbujmy podzielać jego optymizm i czekajmy z nadzieją na rezultaty.



Andrzej Bukowiecki
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  8.05.2012
Zobacz również
Piekło między promocjami
Gdynia płynie dalej
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll