PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
SZTUKA DOKUMENTU
  12.03.2014
Paweł Kuczyński o filmie dokumentalnym i filozofii.
Wiele miesięcy temu mój znakomity kolega, reżyser dokumentalny poprosił abym wypowiedział się na temat powiązań między filmem dokumentalnym i filozofią. W naszej rozmowie termin "filozofia" pojawił się nieomal w ostatniej chwili jako dookreślenie głównego tematu  - ”film dokumentalny jako gatunek”.  Przed naszym przypadkowym spotkaniem mój rozmówca był na pokazie filmu o Zygmuncie Baumanie pt. "Lawnswood Gardens", a przedtem widział parę innych moich produkcji również próbujących wejść w świat filozofii i filozofów.  

Opóźniałem wypełnienie mego zobowiązania, głównie ze względu na trudności w wyrażeniu uwag na zadany temat, tak aby nie wydały się oczywiste, banalne, albo zbyt ezoteryczne.  Wreszcie jednak presja obowiązku przeważyło nad wahaniami. Zdecydowałem się zarysować parę intuicji zgromadzonych podczas długich godzin łamania sobie głowy nad oddaniem ekranowej sprawiedliwości abstrakcyjnym tematom. Są to punkty wskazania potencjalnych sposobów postępowania w uprawianiu rzemiosła, natomiast w żadnym wypadku nie są to zasady, których oczywiście nie znam.  A więc zaczynamy: 

Tak się złożyło, że w ostatniej dekadzie przebywałem z kamerą na różnych konferencjach "miłośników mądrości", co poza doraźnymi promocyjnymi materiałami zaowocowało również kilkoma bardziej złożonymi dokumentalnymi oraz para-fabularnymi formami.  Niektóre z nich podejmowały tak górnolotne tematy jak "prawda", "uniwersalizm" czy “post-nowoczesność”. Jednak zawsze były to przede wszystkim ekspresje filmowe a nie, broń Boże, jakieś filozofowanie kamerą. Dlatego to, co piszę są to tylko luźne uwagi pochodzące od praktyka, a nie teoretyka.


"Lanswood Gardens", fot. mat. autora

Wydawało i nadal wydaje mi się, że badanie technologii filmów dokumentalnych powinno przynieść podobne wnioski niezależnie od tego czy dyskusja została wywołana dokumentowaniem myślenia, dokumentowaniem produkcji przedmiotów czy też np. dokumentowaniem charakterów.  To założenie opiera się na uwadze mojego duchowego i zawodowego Mistrza Krzysztofa Kieślowskiego (nigdy go nie spotkałem), który stwierdził, że film dokumentalny ma tendencję do podążania za myślą, w przeciwieństwie do filmu fabularnego, który zwykle  podąża za intrygą. 

Jeśli więc dokument z racji swej natury jest bliższy procesowi myślenia to może faktycznie warto przyjrzeć się ewentualnym miejscom spotkań filozofii i filmu.  Może to być potencjalnie interesujące w kontekście odkrywania nowych aspektów rzemiosła filmowego. Rozróżnienie pomiędzy teoretycznym myśleniem a opowiadaniem historii wymagałoby jednak osobnego, bliższego zbadania. Takie badanie przekroczyłoby wstępny i szkicowy charakter tych pośpiesznych notatek.  Na przykład milcząco przyjmowane zwykle założenie, że prezentacja intrygi (historii) i jej ekranowe konsumowanie jest z definicji prostsze, mniej wyrafinowane i jako takie “poniżej” czystego myślenia wymagałoby uważnego przeanalizowania czym jest "historia", czym  jest "myślenie", czym się różnią, czy i w jaki sposób zachodzą na siebie i być może wzajemnie oddziaływają.

Zazwyczaj dobre filozoficzne teksty emanują pasją, emocją i można w nich odczuć dramatyczną, intelektualną strukturę. Ich konstrukcje są wynikiem  założeń, konfliktów wewnętrznych i sposobów rozwijania poszczególnych punktów wywodu. Dlatego można zapewne wyłonić w filozoficznym dyskursie dramaturgiczny szkielet podobny do hollywoodzkiej trzy (lub więcej) aktowej struktury scenariuszowej. Gdy przeprowadzi się taką analizę, będzie zapewne możliwe uzyskanie odpowiednich emocjonalnych i dramaturgicznych elementów tej struktury, tak aby następnie przedstawić je wizualnie.  Wspominam obowiązujący dziś kanon konstrukcji scenariuszowej jako punkt odniesienia do ewentualnych poszukiwań formalnych ponieważ różne próby zrewolucjonizowania tej arystotelesowsko/hollywoodzkiej struktury ciągle powracają do klasycznej podstawy nieustannie przypominając o jej trwałości.

Poszczególna myśl filozoficzna nigdy nie jest w stu procentach czysto abstrakcyjna. Jest tak dlatego, że język, nawet przedstawiając abstrakcyjne pojęcia (takie jak prawda, sprawiedliwość, piękno, wiedza, - lub każdy inny termin filozoficzny), nie pozostaje w naszych umysłach jako całkowita  abstrakcja. Każde z powyższych pojęć (i innych filozoficznych słów) wyzwala jakiś mentalny obraz. Na przykład, kiedy mówimy lub słyszymy słowo "prawda" to nigdy nie pozostaje ono w naszych głowach jako wyzute z kontaktu z rzeczywistością. To jest zawsze jakaś specyficzna prawda.  Zawsze  jakaś konkretna "prawda". Może nie zawsze jesteśmy świadomi rodzaju naszego abstrakcyjnego myślenia, ale konkretność abstraktu, zawsze mu towarzyszy. Dlatego też śmiało można założyć, że pod abstrakcyjnym sformułowaniem zawsze leży specyficzny obraz. I odwrotnie: żaden konkretny obraz nie jest wolny od abstrakcyjnych konotacji. Cokolwiek widzimy, jest to zawsze punkt wyjścia do bardziej abstrakcyjnych skojarzeń w naszym umyśle.

Powyższy punkt daje nadzieję na uprawomocnienie poglądu, że istnieje wspólny obszar między tym co wizualne a tym co abstrakcyjne.  Być może procesy tłumaczenia świata na język i procesy tłumaczenie świata na obrazy pochodzą z tego samego źródła.  Byłby nim pierwotny grunt, który jest przed- językową i przed-obrazową jednością.  Ta jedność jest być może obszarem z którego można było odkopać pierwotne "komunikatywne elementy". "Komunikatywne elementy" to byłyby obrazy i dźwięki przeniknięte pre-poznawczymi znaczeniami.  Byłby wzajemnie sobą przeniknięte jako, że pochodziłyby od jeszcze nie rozdzielonej na abstrakcję i wizualność jedni.   To mógłby być alfabet dla kina prawdziwego filozofowania. Czy dałoby to szansę na nowe formy w dziedzinie sztuki dokumentu? Miejmy nadzieję, że tak.


"Raj filozofa", fot. mat. autora

Przechodzę do bardziej konkretnego, osobistego świadectwa: najprostszym rozwiązaniem problemu jak pokazać na ekranie myśl abstrakcyjną wydaje się utożsamić daną myśl z konkretną osobą i przestawić intelektualny profil tej osoby.  Zrobiłem kilka takich dokumentów i zauważyłem, że są one najbardziej skuteczne, gdy podążają za unikalnymi emocjami i wrażliwościami ich bohaterów, nie zamulając “reżyserskimi pomysłami” tego co oferują bohaterowie. Na przykład podczas pracy nad "Lawnswood Gardens" stawiałem sobie pytanie "jak by to sam Bauman reżyserował?".  Pytałem nie z założenia, że mógłbym widzieć i rozumieć świat tak jak Bauman (to byłoby niemożliwe), ale aby starać się rzetelnie przedstawiać bohatera, a co za tym idzie jego rzeczywistość. Wniosek z tego taki, że kino dokumentalne, leżące w obrębie mojej techniki, wyraźnie kocha emocje i wrażliwości, podczas gdy abstrakcję traktuje bardziej powściągliwie. 

Oprócz identyfikacji i wydobycia emocji bohatera, także coś co na swój użytek nazywam "negacją abstrakcji" wydaje się nieźle sprawdzać na ekranie. W "Raju Filozofia" narrator nie rozumie abstrakcyjnej, filozoficznej koncepcji bohatera filmu.  W tym przypadku skonstruowanie przystępnej opowieści o dość zawiłych sprawach było wspomagane przez fakt, że narrator był synem bohatera ze wszystkimi z tego wynikającymi emocjonalnymi konsekwencjami.  Z kolei w mojej fikcyjnej 30 min. fabularnej etiudzie "Fenomenologia prawdy", teoria filozoficzna ("Prawda jest tylko na powierzchni") broniona przez głównego bohatera jest stale kwestionowana przez intrygę, inscenizację oraz kadrowanie. Jestem świadomy jednak, że ten manewr negacji, dobrze sprawdzający się w fabule, może być z powodów etycznych niedopuszczalny w filmie dokumentalnym.

Kolejny “filozoficzny” projekt nad którym obecnie pracuję - "Zakład historycznej konieczności" - dokument o profesorze Marku Siemku, wybitnym wykładowcy z Warszawy, Bonn, Jeny i innych uczelni ("jest około 20 osób na świecie, które potrafią myśleć i Marek był jednym z nich" ktoś mówi z ekranu) ponownie dostarcza materiału do analizy powiązań między filozofią a filmem.   Wobec braku języka filmowego, którym mógłbym przedstawić abstrakcję w postaci czystej, napęd emocjonalny i dramaturgiczny tej opowieści o abstrakcyjnych problemach będzie się opierał na tragicznych zakrętach życia bohatera, na jego osobowość i walce z wewnętrznymi demonami.  Będę oczywiście starał się, aby komunikować w sposób jasny intelektualne i filozoficzne dramaty Siemka, ale całość konstrukcji musi zawierać  klasyczne elementy początku, środka i końca, konfliktów między postaciami oraz, mam nadzieję, zaskakujących widza zwrotów akcji.


"Zakład historycznej konieczności", fot. mat. autora

Tak więc, oprócz wyboru interesujących ludzi, którzy wyrażają abstrakcyjne myśli, oprócz stosowania różnych dramaturgicznych chwytów tak aby dołączyć abstrakcje do formuł współczesnego opowiadania, co jeszcze można zrobić, aby połączyć dyscypliny filozofii i filmu dokumentalnego?

Oto moja wstępna lista niektórych figur gramatycznych i podejść strukturalnych, które mogą pomóc w przekroczeniu współczesnych, ograniczonych norm narracji opowiadających o abstrakcji:

- umożliwianie każdemu abstrakcyjnemu elementowi wystarczająco długiej i jednostkowej obecności na ekranie, tak aby widz mógł ten element prawidłowo przyjąć.  Czyli po ludzku mówiąc: nie spieszyć się. 

- poszukiwanie, a nie (zwykle pompatyczne) ogłaszanie.  Czyli z pokorą do tzw. prawd.

- przedstawianie stwierdzeń raczej w formie pytań, a nie odpowiedzi, (patrz wyżej) ponieważ każda wypowiedź udając pełne wyjaśnienie danego problemu domyślnie zaprasza swój sprzeciw i tym samym podważa wysiłki na "poszukiwania razem".

- nie podążanie za oczywistościami w badaniu problemu. Czyż  dokumentaliści na mocy niepisanej umowy społecznej nie są zobowiązani do przedstawiania takich sposobów widzenia i rozumienia świata, które normalnie nie są dostępne - z powodu rozdziału zadań, a tym samym braku czasu - dla przypadkowych obserwatorów?

- używanie dźwięku jako siły napędowej dla zdjęć, a nie na odwrót.  Obecnie wymiar dźwięku wydaje się dość tajemniczy i pozwalający na tworzenie świeżych i nieoczekiwanych skojarzeń, jak również na sugerowanie przestrzeni nieoczywistych. 

- ograniczanie wypowiadanych abstrakcji do minimum.  Czyli jak najmniej gadania do kamery. 

- poszukiwanie sposobów utożsamiania abstrakcyjnych terminów lub stanów emocjonalnych i intelektualnych z fizycznymi przestrzeniami. Po takim połączeniu przestrzeń może stać się reprezentacją idei (przykładem, ze świata filmu fabularnego, może być sposób w jaki świadomość przedstawiona została w filmie “Zakochany bez pamięci”. Tak, pomimo głównego, dokumentalnego tematu tych uwag, myślę, że obiecujące postępy w rozszerzeniu gramatyki filmowej pochodzą obecnie w dużej mierze z rejonów filmu fabularnego.  Co wyłącznie znaczy tyle, że powinniśmy łączyć stylistyki.

W konkluzji oczywiste będzie, że głównym tworzywem w konstruowaniu (intelektualnie) satysfakcjonującej filmowej dokumentalnej opowieści jest wrażliwość i (niezwiązana z wiekiem) dojrzałość opowiadającego.  Ponieważ to spostrzeżenie odnosi się z równą siłą do ekranowych relacji “film dokumentalny” i “filozofia”, więc oczywiste jest, że w powyższym temacie nie może być żadnych skodyfikowanych odkryć lub specyficznych technik do przekazania. 

Dlatego właśnie tak długo ociągałem się z zapisaniem powyższych wątpliwości.


Paweł Kuczyński
absolwet wydziału reżyserii PWSFTViT w Łodzi (doktorat w 2011) oraz CBS/American Film Institute TV Writers Workshop.   Od 1981 do 2011 w USA.  Związany z Rutgers University, Governors State University, University of Southern California, Learning Tree Universtity. Jako niezależny producent/reżyser realizował filmy dokumentalne, edukacyjne, korporacyjne i reklamowe.  W Polsce realizuje filmy o tematyce filozowicznej (“Philosopher’s Paradise”, “Light Denied”, “Phenomenology of Truth”, “Czerwone z Czarnym”, “Lawnswood Gardens”) oraz wykłada reżyserię filmową na SWPS. Należy do Stowarzyszenia Filmowców Polskich oraz Writers Guild of America. 


Paweł Kuczyński
SFP
Ostatnia aktualizacja:  19.03.2014
Zobacz również
fot. mat. autora
"Jeszcze nie wieczór" – jeszcze nie koniec
Kino własne Józefa Robakowskiego
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll