PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  9.07.2013
O barwnym życiu w szarym PRL-u, karierze pisarza i filmowca, miłości do wódki i żony zwanej Basicą pisze Anna Poppek w niedawno opublikowanej książce "Rejs na krzywy ryj. Jan Himilsbach i jego czasy".

Marcel Proust spod budki z piwem": tak o Janie Himilsbachu powiedział Tadeusz Konwicki. Już za życia był legendą, jego powiedzenia i anegdotki o nim powtarzane były w niezliczonych wersjach, picie wódki z Himilsbachem uważane było za swoistą nobilitację. Wspomnienia o Himilsbachu, które zebrała Anna Poppek, są często niewiarygodne, czasami wzajemnie sprzeczne. Ale można założyć, że każdy z rozmówców mówi prawdę - Himilsbach słynął z konfabulowania na własny temat.


Kadr z filmu "Himilsbach. Prawdy, bujdy, czarne dziury", fot. Iplex.pl

Za każdym razem, gdy rozmawiał z dziennikarzami, podawał im inny życiorys - takich wersji jego życia zapisano około 400. "Dlaczego to robisz?" - pytała go wielokrotnie żona zwana przez niego Basicą - "A co, będę stale pieprzył to samo? To byłoby nieciekawe" - mawiał. Nawet data urodzenia Himilsbacha nie jest pewna - w metryce jego urodzenia wpisano nieistniejącą datę 31 listopada. Podobno to ojciec Himilsbacha, zmęczony świętowaniem narodzin syna, podał taką datę. Sam Himilsbach mawiał: "Jeden dzień w tą, jeden dzień w tamtą, co za różnica?".

O jego dzieciństwie niewiele wiadomo, niektórym opowiadał, że jego prawdziwi rodzice zginęli w czasie wojny oraz że jako żydowskie dziecko przeżył ukrywając się na cmentarzu. Pewne jest, że urodził się w biednej rodzinie i dorastał w otoczeniu ludzi z marginesu - takie środowisko opisywał w swoich opowiadaniach, w takich rolach zazwyczaj obsadzano go w filmach. W 1947 roku, jako 16-latek, trafił do więzienia, prawdopodobnie za kradzież. Po odsiedzeniu wyroku zaczął pracować jako kamieniarz w Strzegomiu. Zanim rozpoczął karierę literacką, był też górnikiem, piekarzem, ślusarzem i palaczem na statkach na Wiśle. W międzyczasie uczył się na Uniwersyteckim Studium Przygotowawczym, później w Wojewódzkim Uniwersytecie Marksizmu-Leninizmu. Od 1956 r. na wiele lat podjął pracę jako kamieniarz na warszawskich Powązkach, co, jak wspominała jego żona, pozwalało mu uzupełniać niewielkie dochody, jakie przynosiła mu twórczość literacka i role filmowe.

W 1959 roku Himilsbach debiutował jako prozaik. Wydał trzy tomy opowiadań: "Monidło" (1967), "Przepychanka" (1974) i "Łzy sołtysa" (1983). Dla filmu odkrył go Marek Piwowski, proponując rolę w"Rejsie". Himilsbach utrzymywał jednak, że było odwrotnie, że to on wysłał Piwowskiego na studia reżyserskie. Zagrał w blisko 50 filmach m.in. "Wniebowzięci", "Jak to się robi", "Trzeba zabić tę miłość", "Przepraszam czy tu biją?". Na pytanie dziennikarki, który rodzaj swojej twórczości ceni najbardziej Himilsbach odpowiedział: "Oczywiście, kamieniarską! Bo moją twórczością kamieniarską nikt sobie przynajmniej dupy nie podetrze". Himilsbach był pełen sprzeczności. "Raz był subtelnym intelektualistą, dyskutującym ze znawstwem o literaturze iberoamerykańskiej, raz rzucał mięsem jak pijaczek spod budki z piwem, aby za moment znowu przywołać długi cytat z powieści Faulknera albo frazę z opowiadania Babla" - pisał Maciej Łuczak w książce "Wniebowzięci". Przez dziesięciolecia żył bez dowodu osobistego, legitymował się wycinkiem z gazety, zawiadamiającym, że Jan Himilsbach zagubił dokumenty. Jego upodobanie do napojów wyskokowych było legendarne. Żona wychodząc na miasto zamykała go w domu, bez kluczy, żeby nie mógł wyjść po wódkę. Pomagali mu jednak przyjaciele i listonosz - przynosili alkohol pod drzwi, a Himilsbach przez dziurkę od klucza wysuwał cienki wężyk i w ten sposób pił.


Jan Himilsbach i Zdzisław Maklakiewicz w filmie "Rejs". Fot. Filmoteka Szkolna.

Dykteryjek o zachowaniach Himilsbacha po alkoholu są setki. W jednej z nich towarzystwo siedzi w SPATiF-ie i spokojnie sobie pije, gdy wtacza się Himilsbach bełkocząc: "Inteligenci, spierdalajcie".  Na to Gustaw Holoubek: "Nie wiem, jak państwo, ale ja spierdalam ". Istnieje wiele wersji okoliczności, w jakich padło najbardziej znane powiedzenie Himilsbacha: "Tyle dróg budują, tylko, kurwa, nie ma dokąd iść!". Jan Pietrzak wspomina, że stało się to przed barem "Zodiak" w Warszawie, gdzie robotnicy układali chodnik, ale można spotkać się z kilkunastoma wersjami tej historyjki w najróżniejszych wariantach. Czasem rzecz dzieje się w Warszawie czasem w zupełnie innym mieście. Wśród osób, które w książce Anny Poppek opowiadają o Himilsbachu była jego żona, zwana Basicą, która zmarła na krótko przed oddaniem książki do druku. "Wszyscy dziwili się tej młodej, efektownej, rosłej, zgrabnej i przystojnej dziewczynie - po studiach geograficznych, co też ona widzi w tym lumpie, kryminaliście, kurduplu, kamieniarzu cmentarnym, piszącym niegramatyczne i nieortograficzne wierszydła" - wspominał reżyser Stanisław Mantuszewski. Basica podkreślała, że jej mąż był człowiekiem niezwykłym, niepowtarzalnym, głęboko dobrym i uczciwym. "Miał serce pełne miłości dla ludzi, choć nie zawsze zasługiwali na to, by ich szanować" - mówiła.

Najciekawsze role filmowe Himilsbach zagrał w duecie ze Zdzisławem Maklakiewiczem. W "Rejsie" stworzyli kultowe kreacje inżyniera Mamonia oraz Sidorowskiego - pretensjonalnego inteligenta i obdarzonego zdrowym rozsądkiem proletariusza. "Wtedy była ogólnoświatowa moda na naturszczyków. Reżyserzy filmowi woleli brać ludzi z ulicy niż zawodowych aktorów. (...) Twarz Himilsbacha, jego potworna naturalność - to natychmiast reżyserom się spodobało, chcieli to wykorzystać" - mówił Krzysztof Wierzbicki. W opublikowanej wkrótce po premierze "Rejsu" rozmowie Andrzeja Markowskiego Himilsbach tak komentował swój występ w tym filmie: "mówiłem jak w życiu, poruszałem się jak w życiu".

"Zdzisława Maklakiewicza i Jana Himilsbacha kochano, bo im nie zazdroszczono. Dla zmęczonego sfrustrowanego narodu stanowili dowód, że nie trzeba wyglądać jak Beata Tyszkiewicz, żeby zrobić karierę. I że nie ma się o co bić, bo z tej kariery nic nie wynika. Artyści - i na ekranie, i w życiu - byli jak większość narodu. Napici, dosyć obdarci i pożyczali pieniądze" - pisał Janusz Głowacki w książce "Ścieki, zlepy, karaluchy".

Również prywatnie Himilsbach i Maklakiewicz przyjaźnili się. W dwa dni po pogrzebie Maklakiewicza, Himilsbach zadzwonił do jego matki z pytaniem, czy jest Zdzisiek. Zdziwiona kobieta wyjaśniła mu, że przecież syn dopiero co umarł, na co Himilsbach odpowiedział: "Wiem, ale mi się w to wierzyć nie chce". Sam Himilsbach zmarł na serce, 11 listopada 1988 roku. "Rejs na krzywy ryj" uzupełniono 32 stronami zdjęć Jana Himilsbacha, zarówno z planów filmowych jak i fotografii prywatnych. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa vis-a-vis/Etiuda.


MZ
PAP
Ostatnia aktualizacja:  30.12.2013
Zobacz również
„Media, wersja beta” – nowa książka o świecie mediów
Najlepsze cytaty z polskiego kina wg Hendrykowskiego
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll