Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
W świadomości sporej części wielbicieli prozy Arthura Conana Doyle’a najdoskonalszym i często jedynym prawdziwym Sherlockiem Holmesem na zawsze pozostanie Jeremy Brett. Mimo że aktor nie wcielił się w genialnego detektywa jako pierwszy, chyba najmocniej wrył się w pamięć widzów.
Brett przyjął rolę z mocnym postanowieniem – chciał być najlepszym Sherlockiem Holmesem, jakiego widział świat. Co więcej, nie było to tylko czcze gadanie, aktor pilnie zajął się studiowaniem życiorysu Doyle’a i jego prozy, pragnął, by ekranizacje były wierne literackiemu pierwowzorowi. Uważał, że między nim a Holmesem istnieje wiele podobieństw i nadał granej przez siebie postaci wyraźny, indywidualny rys. Jego występy w kilkudziesięciu odcinkach serialu telewizyjnego "Przygody Sherlocka Holmesa" i paru filmach fabularnych w latach 1984-1994 przyniosły mu uznanie, a wykreowany przez niego Holmes na długo stał się kanonicznym wyobrażeniem pogromcy przestępców z Baker Street.
Jeremy Brett w telewizyjnym serialu "Przygody Sherlocka Holmesa", fot. Akpa
Dla porządku przypomnijmy, że historia adaptacji Conan-Doyle'a jest długa. Już w 1939 roku Basil Rathbone zawojował publiczność w „Psie Baskerville'ów”, a potem kolejnymi kilkunastoma sequelami
Skoro powstały produkcje opowiadające o przygodach nastoletniego Indiany Jonesa czy Herculesa, nie trzeba było długo czekać na film, w którym twórcy pokusili się o zgłębienie losów młodego detektywa (co ciekawe, za produkcję odpowiedzialny był między innymi Steven Spielberg, a za scenariusz Chris Columbus). „Młody Sherlock Holmes” z 1985 roku z kanonem niewiele ma wspólnego – Holmes i Watson jako nastoletni chłopcy spotykają się w londyńskiej szkole średniej – ale krytyka przyjęła film dość łaskawie. To jednak nic w porównaniu z próbami zaadaptowania historii Holmesa na potrzeby jeszcze młodszych widzów. Twórcy serialu „Przygody Shirley Holmes” zagalopowali się nieco, a ich bohater tym razem nosi spódnicę – schedę po sławnym detektywie przejmuje jego krewna, rezolutna dziewczynka, ścierająca się często ze swym super-wrogiem Molly Hardy (żeńskim odpowiednikiem profesora Moriarty'ego).
Rober Downey Junior w filmie "Sherlock Holmes. Gra cieni", fot. Warner Bros
By nie powielać istniejących już licznych adaptacji, filmowcy musieli wykazać się coraz większą pomysłowością. Prawdziwą perełką jest produkcja „Po kłębku do nitki” z 1988 roku, w której wykorzystano prosty i ograny, a jednocześnie wciąż interesujący pomysł odwrócenia schematów. Doktor Watson (Ben Kingsley), w rzeczywistości genialny detektyw i twórca książek o Sherlocku Holmesie (w których opisuje rozwiązane przez siebie sprawy), wynajmuje aktora-pijaczynę (Michael Caine), by – ku uciesze czytelników – odgrywał rolę nieistniejącego detektywa. Jest zabawnie, ale i z klasą, a proza Doyle’a staje się doskonałym punktem wyjścia dla ironicznej komedii.
Przenoszenie Sherlocka w czasie i osadzanie jego przygód w rozmaitych latach to w zasadzie nic nowego. Detektyw mierzył się z przestępcami w latach czterdziestych, osiemdziesiątych czy – odmrożony po latach snu – w XXII wieku (animacja „Sherlock Holmes in 22nd Century”). Ostatnio na dłużej przystanął we współczesnym Londynie w „Sherlocku”, serialu BBC, gdzie – pod postacią doskonałego Benedicta Cumberbatcha – przy pomocy dobrodziejstw technologicznych rozwiązuje sprawy prosto z kart prozy Doyle’a.
"Sherlock", serial BBC, fot. BBC
Jednak obecnie wielu gotowych jest uznać, że Sherlock Holmes ma twarz Roberta Downey’a Juniora i wcale nie jest dystyngowanym, sztywnym angielskim dżentelmenem, który, co prawda, nie stroni od narkotyków, potrafi się boksować i grywa z przejęciem na skrzypcach, ale jednocześnie wydaje się nieco staroświecki. Nowy Holmes skacze, kopie, wychodzi bez szwanku z płonących budynków i nie unika nieustannych bijatyk. Takie nowe, świeże podejście wydaje się w tym przypadku interesujące, ma być dostosowane do szerszej, niekoniecznie zorientowanej w historii detektywa publiczności, ale równocześnie jest puszczeniem oka w stronę zatwardziałych wyznawców Doyle’a. A tymczasem już od stycznia w polskich kinach zagości kontynuacja – „Sherlock Holmes: Gra cieni” Guya Ritchiego
Brett przyjął rolę z mocnym postanowieniem – chciał być najlepszym Sherlockiem Holmesem, jakiego widział świat. Co więcej, nie było to tylko czcze gadanie, aktor pilnie zajął się studiowaniem życiorysu Doyle’a i jego prozy, pragnął, by ekranizacje były wierne literackiemu pierwowzorowi. Uważał, że między nim a Holmesem istnieje wiele podobieństw i nadał granej przez siebie postaci wyraźny, indywidualny rys. Jego występy w kilkudziesięciu odcinkach serialu telewizyjnego "Przygody Sherlocka Holmesa" i paru filmach fabularnych w latach 1984-1994 przyniosły mu uznanie, a wykreowany przez niego Holmes na długo stał się kanonicznym wyobrażeniem pogromcy przestępców z Baker Street.
Jeremy Brett w telewizyjnym serialu "Przygody Sherlocka Holmesa", fot. Akpa
Dla porządku przypomnijmy, że historia adaptacji Conan-Doyle'a jest długa. Już w 1939 roku Basil Rathbone zawojował publiczność w „Psie Baskerville'ów”, a potem kolejnymi kilkunastoma sequelami
Skoro powstały produkcje opowiadające o przygodach nastoletniego Indiany Jonesa czy Herculesa, nie trzeba było długo czekać na film, w którym twórcy pokusili się o zgłębienie losów młodego detektywa (co ciekawe, za produkcję odpowiedzialny był między innymi Steven Spielberg, a za scenariusz Chris Columbus). „Młody Sherlock Holmes” z 1985 roku z kanonem niewiele ma wspólnego – Holmes i Watson jako nastoletni chłopcy spotykają się w londyńskiej szkole średniej – ale krytyka przyjęła film dość łaskawie. To jednak nic w porównaniu z próbami zaadaptowania historii Holmesa na potrzeby jeszcze młodszych widzów. Twórcy serialu „Przygody Shirley Holmes” zagalopowali się nieco, a ich bohater tym razem nosi spódnicę – schedę po sławnym detektywie przejmuje jego krewna, rezolutna dziewczynka, ścierająca się często ze swym super-wrogiem Molly Hardy (żeńskim odpowiednikiem profesora Moriarty'ego).
Rober Downey Junior w filmie "Sherlock Holmes. Gra cieni", fot. Warner Bros
By nie powielać istniejących już licznych adaptacji, filmowcy musieli wykazać się coraz większą pomysłowością. Prawdziwą perełką jest produkcja „Po kłębku do nitki” z 1988 roku, w której wykorzystano prosty i ograny, a jednocześnie wciąż interesujący pomysł odwrócenia schematów. Doktor Watson (Ben Kingsley), w rzeczywistości genialny detektyw i twórca książek o Sherlocku Holmesie (w których opisuje rozwiązane przez siebie sprawy), wynajmuje aktora-pijaczynę (Michael Caine), by – ku uciesze czytelników – odgrywał rolę nieistniejącego detektywa. Jest zabawnie, ale i z klasą, a proza Doyle’a staje się doskonałym punktem wyjścia dla ironicznej komedii.
Przenoszenie Sherlocka w czasie i osadzanie jego przygód w rozmaitych latach to w zasadzie nic nowego. Detektyw mierzył się z przestępcami w latach czterdziestych, osiemdziesiątych czy – odmrożony po latach snu – w XXII wieku (animacja „Sherlock Holmes in 22nd Century”). Ostatnio na dłużej przystanął we współczesnym Londynie w „Sherlocku”, serialu BBC, gdzie – pod postacią doskonałego Benedicta Cumberbatcha – przy pomocy dobrodziejstw technologicznych rozwiązuje sprawy prosto z kart prozy Doyle’a.
"Sherlock", serial BBC, fot. BBC
Jednak obecnie wielu gotowych jest uznać, że Sherlock Holmes ma twarz Roberta Downey’a Juniora i wcale nie jest dystyngowanym, sztywnym angielskim dżentelmenem, który, co prawda, nie stroni od narkotyków, potrafi się boksować i grywa z przejęciem na skrzypcach, ale jednocześnie wydaje się nieco staroświecki. Nowy Holmes skacze, kopie, wychodzi bez szwanku z płonących budynków i nie unika nieustannych bijatyk. Takie nowe, świeże podejście wydaje się w tym przypadku interesujące, ma być dostosowane do szerszej, niekoniecznie zorientowanej w historii detektywa publiczności, ale równocześnie jest puszczeniem oka w stronę zatwardziałych wyznawców Doyle’a. A tymczasem już od stycznia w polskich kinach zagości kontynuacja – „Sherlock Holmes: Gra cieni” Guya Ritchiego
"Sherlock Holmes. Gra cieni", fot. Warner Bros
Sonia Miniewicz
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 31.12.2011
Rok 2011 – podsumowanie wydarzeń filmowych
Sherlock Holmes. Nowe kino wielkiej przygody
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024