PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
PRODUCENCI / RYNEK USŁUG
  30.09.2011
Producenci filmów animowanych od dawna nie mają łatwo. Co roku podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego na forum SFP powraca kwestia animacji i prawie zawsze tematy są podobne: brak źródeł finansowania, brak kanałów dystrybucji, brak promocji. Ostatnio jednak ton się nieco zmienił.
Nić porozumienia
O tym, że polska animacja ma światową klasę, odnosi sukcesy na festiwalach, a jej kanon klasyczny jest kanonem światowym – wszyscy wiemy. Spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, jak u schyłku roku 2010 wiedzie się polskim producentom filmów animowanych? I tym państwowym, i tym prywatnym. Mniejszym i większym.

„Największym przebojem eksportowym TVP jest <Miś Uszatek>, który sprzedawany jest zagranicznym nadawcom non stop od 30 lat. Co z tego? Od 15 lat w TVP nie powstał ani jeden serial, który miałby jakiekolwiek znaczenie handlowe” – mówił na Forum SFP Zbigniew Żmudzki, szef Se-Ma-Fora. I choć mówił to w 2005 (!) roku, te słowa wciąż brzmią aktualnie. Może nawet boleśniej niż 5 lat temu…


Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, ludzie Studia, fot. SFR

Co się zmieniło przez ostatnie kilka lat w sytuacji producenta filmów animowanych? Przede wszystkim relacje PISF - producenci. Przez mniej więcej 3 lata od powstania PISF, podczas Forum SFP i innych spotkań, widać było różnicę zdań między dyrektor Agnieszką Odorowicz a środowiskiem animatorów. Producenci animacji zawsze podkreślali, że ich filmy są w szczególnie trudnej sytuacji; że trudniej skompletować budżet, produkcja jest kosztowna i czasochłonna, a telewizja ich lekceważy. Pani dyrektor odpowiadała konsekwentnie: chcę więcej dobrych projektów pełnych metraży dla dzieci, projektów z dopracowanym scenariuszem i z realnym budżetem.


Zbigniew Żmudzki z Oscarem, ekipą "Piotrusia i wilka" i Zbigniewem Rybczyńskim, fot. Semafor

Tymczasem zmieniła się polityka telewizji publicznej, która od lat stopniowo zmniejszała własną produkcję animowaną. Jeszcze prezes Jan Dworak zapewniał środowisko animatorów, że otwiera drzwi telewizji na animację autorską, sztukę wysoką. W 2010 roku przyszedł kryzys ostateczny - TVP zupełnie wycofało się z finansowania animacji. W tej sytuacji, odpowiedzialność za wsparcie polskiego filmu animowanego, wziął na siebie PISF.

W 2008 roku Agnieszka Odorowicz wprowadziła do Programów Operacyjnych ważną zmianę postulowaną przez środowisko polskich animatorów związanych z SFP, na czele z Włodzimierzem Matuszewskim, Markiem Serafińskim, Ewą Sobolewską i Zbigniewem Żmudzkim. Pojawiła się możliwość uzyskania dofinansowania animowanych serii telewizyjnych dla dzieci, mimo iż odcinek serialu to klasyczna forma telewizyjna. Pierwszy skorzystał z tego Włodzimierz Matuszewski, który uzyskał dotację na realizowany właśnie w Studiu Miniatur Filmowych serial „Hip-Hip i Hura”. „Bez PISF-u nigdzie byśmy nie zaszli” - mówi znany z bezkompromisowych postaw Zbigniew Żmudzki.

Więcej dla dzieci
Teoretycznie producent powinien zapewnić 50% budżetu, choć obecnie Instytut wykazuje się elastycznością i może podnieść finansowanie do 70, a nawet 90%. Programy operacyjne PISF-u definiują finansowanie autorskich filmów krótkometrażowych (średnie metraże powstają rzadko, więc się nimi tutaj nie zajmujemy) na poziomie 300-375 tys. zł, ale oczywiście „w szczególnie uzasadnionych przypadkach, po zasięgnięciu dodatkowych opinii ekspertów, dyrektor PISF może przyznać dofinansowanie wyższe od wymienionych wyżej w tym punkcie sum”. Kwoty na debiut są odpowiednio niższe, na poziomie 250 tys. zł.

Drugim ważnym dla animacji programem PISF jest ten dofinansowujący filmy familijne, o które tak konsekwentnie walczy dyrektor Odorowicz. Programy mówią o wsparciu filmów, które „są bajkami, baśniami lub innymi gatunkami skierowanymi do widowni dziecięcej i familijnej, mają wysokie walory poznawcze, edukacyjne i etyczne prezentowane w przystępnej dla młodego widza formie i na wysokim poziomie artystycznym, cechują się atrakcyjnością formalną i technologiczną”. Tutaj można dostać dofinansowanie do 3 mln zł dla pełnego metrażu (a o taki PISF-owi głównie chodzi), oraz o milion mniej dla serii.

„Teraz, kiedy wydzielono specjalny priorytet, projektów dla dzieci jest więcej” - przyznaje Artur Majer, Kierownik Działu Produkcji Filmowej i Rozwoju Projektów Filmowych w Instytucie. W 3 sesjach złożono aż 63 projekty dla dzieci, z czego dofinansowano 6 krótkich animacji , 3 serie i 4 pełne metraże. W produkcji animacji jest szczególnie ważny development; w tym roku PISF przyznał dofinansowanie na tę fazę produkcji 7 filmom animowanym.

Jakie projekty są wśród producentów najpopularniejsze? „Przede wszystkim krótkie filmy autorskie. Brak animacji historycznych czy projektów komercyjnych. Owszem, projektów jest więcej, ale wciąż mało w stosunku do fabuł i dokumentów” – mówi Artur Majer. I przyznaje: „Kwoty dofinansowania animacji określone prawem są za małe; poziomem zbliżone są do dokumentów, ale kosztów produkcji nie można porównywać”. Stąd zabiegi PISF, uwzględnianie wysoko szacowanego wkładu rzeczowego i korzystanie z możliwości podwyższenia dotacji. „Wielką bolączką jest brak kanału dystrybucji” - uważa Majer. PISF wystosował do KRRiT pismo informujące o konieczności stworzenia misyjnego kanału dla filmów animowanych i dziecięcych. Było to jednak za poprzedniej kadencji Rady, więc teraz warto byłoby wrócić do tematu.

Znaleźć drugie źródło
Jak sobie radzić z ewidentną dziurą budżetową? Gdzie - oprócz PISF-u - szukać drugiego źródła finansowania?  

Na telewizję publiczną wszyscy zgodnie machają ręką. Pasma dziecięce znikają z TVP, a telewizje prywatne ich po prostu nie mają - wolą kupić blockbustery, animacje Pixara, Disneya czy serię o „Harrym Potterze”. Młody producent i reżyser Piotr Furmankiewicz, współwłaściciel Fumi Studio, nawet nie zamierza czekać na zmianę tej polityki. „TVP zagarnia wszystkie atrakcyjne pola eksploatacji i producent jest potem bezradny” - mówi. Andrzej Orzechowski ze Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej liczy jednak, że postawa nadawcy publicznego się zmieni i TVP wróci do finansowania produkcji, które zapewnią jej stały atrakcyjny repertuar.

Najpopularniejszym sposobem na domknięcie budżetu, stosowanym przez niemal wszystkich producentów, jest wliczanie w produkcję kosztów własnych w postaci wkładu rzeczowego, sprzętu, ale i ludzkiej pracy. Zbigniew Żmudzki podaje przykłady: z honorarium reżysera wynoszącego 15 tys. zł ponad połowa, 8 tys. zł, stanowi wkład własny twórcy do projektu; szansą, choć nikłą, na odzyskanie tych pieniędzy są ewentualne wpływy ze sprzedaży. „Ale taka zabawa sprawdza się w przypadku debiutantów, którym zależy na tym, aby zaistnieć, zrobić pierwszy film” - zauważa Żmudzki. - „Natomiast trudno wymagać tego samego od reżysera serii animowanej, który z czegoś musi żyć”.

Dopinanie budżetu wkładem własnym („Instytut nie lubi określenia <aport>” - wyjaśnia jeden z rozmówców) jest powszechną praktyką w przypadku filmów autorskich, które nie mają w rzeczywistości szans na pozyskanie inwestora zewnętrznego. W ten sposób domyka budżet Marek Serafiński, który ma obecnie kilka filmów w produkcji, z czego część stanowią debiuty. Wkład własny może być rzeczowy, ale i finansowy. Agnieszka Piechnik z Platige Image przyznaje wprost: „Przy filmach autorskich (np. Tomka Bagińskiego – przyp. red.) jest dla nas bardzo ważne wsparcie PISF. Drugą część budżetu dokładamy sami. Zazwyczaj jest to wkład rzeczowy – sprzęt, praca ludzi. Dla nas jednak ten aport ma swoją cenę – odciąga bowiem ludzi od produkcji dochodowych reklam i zajmuje sprzęt”. 

Złote krople inwestora
„Studia szukają prywatnych inwestorów, prywatnych pieniędzy. Za każdym razem to pukanie do wielu drzwi” - mówi Andrzej Orzechowski z Bielska-Białej. Szukanie inwestora dla pełnometrażowej „Gwiazdy Kopernika” trwało latami. „Banki nie były zainteresowane, polskie filmy za mało zarabiają na dystrybucji kinowej. Ostatecznie w produkcję wszedł mały, lokalny Bank Spółdzielczy w Skoczowie, a także dystrybutor, firma Kino Świat” - mówi współreżyser (ze Zdzisławem Kudłą) filmu. Zupełnie wyjątkowa jest historia serialu „Złote krople”, która trwa już… 10 lat! Rozpoczęła się jeszcze w czasach APF, który skądinąd na tę nowoczesną i błyskotliwą opowieść pieniędzy nie dał. Jednak mała, wrocławska firma Virtual Magic, nie poddała się i konsekwentnie rozwijała prace nad projektem, jednocześnie zarabiając na produkcji reklam. Producent, Daniel Zduńczyk, wypuścił na rynek animację „Kajko i Kokosz”, z braku finansów – w wersji krótkometrażowej. W międzyczasie zmieniła się technologia, młodzi twórcy musieli więc zrewidować swoje pomysły. Dotacja na development z PISF-u pozwoliła przygotować pilota w nowej technologii. Projekt został przedstawiony potentatowi – a także sąsiadowi z tej samej ulicy - ATM Grupie. „Bez tego ani rusz. Dobry pilot to rzecz najważniejsza dla producenta” - mówi Zduńczyk. Ostatecznie na budżet złożyły się PISF (1 800 800) i ATM Grupa, a łączny koszt produkowanego obecnie filmu wyniesie około 6 mln zł.

Pomysłowy Dobromir reklamuje bank
Fumi Studio czerpie dochody z produkcji reklam i świadczenia usług. Robi to od kilku lat, ma swoich stałych klientów, głównie agencje reklamy. Potentatem na rynku reklam jest Platige Image, studio od „żubra występującego w puszczy”. W przypadku tzw. studiów państwowych dochody z reklam i usług stanowią mniej regularne, choć cenne źródło dochodu. Tak jest w przypadku Studia Miniatur Filmowych, które ożywiło na potrzeby GE Money Banku swoją własną postać - Pomysłowego Dobromira - jako ikonę usług bankowych. Częściej niż reklamy, Miniatury produkują animowane części składowe różnego rodzaju filmów, dla agencji reklamowych lub do Internetu. Ale oczywiście proporcje są tutaj zupełnie inne: podczas gdy Studio w Bielsku-Białej czy SMF to instytucje misyjne, których celem jest produkcja filmów, to dla Platige Image czy Fumi Studio reklama i usługi to główne cele działalności. A to, że czasem rozwój firmy idzie w innym kierunku, że pojawia się poczucie misji, potrzeba tworzenia sztuki, uczestnictwa w życiu filmowym – to już zupełnie inna historia…

Specjalnością Platige Image stały się projekty specjalne realizowane na zlecenie różnych instytucji, nie mające charakteru komercyjnego. Klasycznym przykładem są dwa filmy zrealizowane dla PARP: „Animowany przewodnik po polskim sukcesie” Rafała Wojtunika i „Animowana historia Polski” Tomka Bagińskiego. A także „Miasto ruin” w 3D, dla Muzeum Powstania Warszawskiego. „Projekty dla instytucji mają o wiele dłuższy czas realizacji, trwają pół roku, rok, a nawet dwa lata. W ten sposób pozyskujemy nowych artystów i grafików” - mówi Agnieszka Piechnik. - „Ale dzięki temu również się rozwijamy - i artystycznie, i technologicznie, czego nie daje nam reklama”. Bardzo ciekawym przedsięwzięciem jest „Jana Matejki Bitwa pod Grunwaldem” – film zamówiony przez Muzeum Narodowe, ukazujący słynny obraz pod innym kątem widzenia. Przyczyna zamówienia była prozaiczna – oryginalna „Bitwa…” jest w renowacji. A w roku jubileuszu grunwaldzkiego zwycięstwa Muzeum chciało zrekompensować zwiedzającym tę stratę.

Oryginalnym pomysłem na zwiększenie przychodów są… muzea bajki animowanej. Jedno z nich działa w Se-Ma-Forze, który zainteresowanie młodych widzów Misiem Uszatkiem przekuł na placówkę o charakterze muzealnym i szkoleniowym. Przez dwa lata Muzeum odwiedziło 30 tys. gości - i z Polski, i ze świata. Podobny pomysł realizuje także Studio Filmów Rysunkowych, do którego zawsze ściągały tłumy wielbicieli Reksia czy Bolka i Lolka. Trwają prace nad pokojami Bolka i Lolka oraz pracownią multimedialną. Orzechowski zwraca także uwagę na aspekt czysto ludzki: zamiast zwalniać doświadczonych pracowników, można ich skierować do pracy w muzeum czy prowadzenia warsztatów dla młodzieży. Poza tym, mając tego typu ośrodek, spełniający rolę kulturotwórczą, można ubiegać się o dotacje regionalne i samorządowe.

Studio w Bielsku-Białej i Miniatury mają jeszcze jedno niebagatelne źródło dochodu, jakim są prawa do starych filmów. Dawne instytucje filmowe ulegają stopniowo przekształceniom w spółki skarbu państwa (Miniatury są już po tym procesie), ale prawa do filmów wciąż jeszcze zachowały. Tak ma być do czasu prywatyzacji, która odbędzie się w bliżej nieokreślonym terminie.

Animowane okno na świat
Trudną, lecz skuteczną drogą do zapięcia budżetu jest koprodukcja międzynarodowa lub przedsprzedaż do zagranicznych kanałów telewizyjnych. Liderem jest tutaj bez wątpienia Se-Ma-For Produkcja Filmowa, który ma na koncie Oscara za polsko-brytyjskiego  „Piotrusia i wilka” Suzie Templeton. Zbigniew Żmudzki ma stałego partnera zagranicznego – Luca Toutounghi, szwajcarskiego producenta z poczuciem misji i ambicjami. Toutounghi był koproducentem „Piotrusia…”, „Danny’ego Boya” Marka Skrobeckiego oraz „Świtezi” Kamila Polaka. „Bez Luca już byśmy padli” - mówi szczerze Żmudzki. Bardzo ciekawy jest przykład „Maski” braci Quay. „Wpadliśmy na pomysł, żeby pożenić braci Quay, Lema, Pendereckiego i Se-Ma-For” - mówi producent. Na budżet złożyli się: PISF, NiNA, Instytut Polski w Londynie i koproducent zagraniczny. Film miał już premierę na Erze Nowe Horyzonty i na festiwalu w Edynburgu. Miniatury liczą z kolei na produkcję serii animowanej „Go Rabbit Go” wspólnie z firmą z… Korei Południowej!

„Brakuje nam otwarcia na rynki międzynarodowe” - mówi Włodzimierz Matuszewski. – „Konkurencja jest ogromna, trudno się przebić, ale polska animacja ma kilka atutów: tradycję, dobrą jakość, oryginalność i jest znana na świecie”. Producenci zgodnie przyznają: trzeba jeździć na targi, festiwale czy imprezy takie jak  Cartoon Forum. Dobry pilot filmu ułatwia znalezienie sales agenta, dystrybutora światowego i koproducenta. I wtedy budżet ma szansę „się zapiąć”. Chociaż, jak zwraca uwagę Andrzej Orzechowski, ceny licencji za filmy animowane spadają. Mimo to w Zachodniej Europie są nadal o wiele wyższe niż w Polsce.

A jednak się kręci
Codzienność producentów animacji jest słodko-gorzka. Wspólnie z redakcją naszego portalu Bazafilmowa.pl naliczyliśmy ok. 40 trwających produkcji filmów animowanych. To niemało. Do wzrostu liczby produkcji na pewno przyczyniła się polityka PISF i nacisk na produkcję dziecięcą.

Kłopoty z budżetem równoważy producentom kreatywność i talent twórców oraz liczne nagrody, jakie dostają na festiwalach. Widać, że otwierają się na nowe technologie i innowacyjność. Jeszcze kilka lat temu animatorzy dzielili się na „klasycznych” i „komputerowych”. Dzisiaj dobry producent animacji miesza techniki, a przy ich wyborze kieruje się względami artystycznymi. Króluje 2D, ale zdarza się też 3D; mocną pozycję wciąż mają animacje malowane na papierze i lalkowe. Zresztą dzisiaj trudno wyobrazić sobie klasyczną animację bez obróbki komputerowej. Virtual Magic z kolei wyprodukowało film w 5D, czyli taki, gdzie dosłownie trzęsie się widzem, oblewa go wodą i dostarcza innych niespodziewanych atrakcji. „Asylum 5D” to film przeznaczony do specjalnych „kin grozy”, wyprodukowany z udziałem zagranicznego inwestora, właściciela tego typu kin. Rozgrywający się w szpitalu psychiatrycznym obraz był już prezentowany na targach i wygląda na to, że sprzeda się dobrze.

Produkcja filmów artystycznych to osobista ambicja wspólników Fumi Studio: Piotra Furmankiewicza i Mateusza Michalaka. Mają ich obecnie na warsztacie aż sześć. „Nie mamy w stosunku do tych projektów sprecyzowanych planów dystrybucyjnych” - mówią szczerze młodzi producenci. – „Zależy nam na zbudowaniu sobie w branży pozycji. Inwestujemy w filmy i w ludzi. Pracują u nas absolwenci PWSFTviT, ASP w Warszawie i Warszawskiej Szkoły Filmowej”. Dwa filmy dofinansował PISF, kolejne dwa projekty, wysoko ocenione przez ekspertów, czekają jeszcze na decyzje. „Chcemy stworzyć firmę eksperymentalną, która nie zarabia na procesie produkcji, ale na sprzedaży” - mówi Furmankiewicz. – „Nigdy do budżetów nie wliczamy kosztów własnych, narzutu producenckiego. Planujemy inwestować w piloty seriali oraz w projekty dla dzieci i starać się je jak najlepiej sprzedać”.

Ojejku, Hip-Hip Hurra i wielkie bum
Co ciekawe, sam Furmankiewicz debiutuje jako reżyser filmem „Dłonie” u… Matuszewskiego w Miniaturach, w Studiu, z którego się wywodzi. To jeden z trzech projektów autorskich powstających obecnie w Studiu Miniatur Filmowych. Wśród nich jest gombrowiczowski „Transatlantyk” Tomasza Kozaka. Ruszyła też produkcja serialu „Hip-Hip i Hurra”, którego projekt był finalistą polsko-włoskiego konkursu na scenariusz, organizowanego kilka lat temu przez SFP. Wśród projektów oczekujących na realizację znajduje się też „Pierścień i róża”, uczestnik tego samego konkursu. Studio w Bielsku-Białej zaangażowało się w produkcję animowano-aktorskiego filmu pełnometrażowego „Ojejku”, który robi wraz z WFDiF i pracuje nad serią dziecięcą „Kuba i śruba”. Oczywiście, jak każdy producent animacji, ma kilka innych projektów na etapie prac wstępnych. Virtual Magic odłożyło na pewien czas zlecenia reklamowe i zajmuje się wyłącznie „Złotymi kroplami”. Marek Serafiński, który w ciągu kilku lat stał się jednym z wiodących producentów animacji, ma w tej chwili sześć projektów, w tym swój własny, oraz debiuty. Mówi wprost: „Nie wiem, jakim cudem mi się to udaje. Tym bardziej, że jestem wyjątkiem na rynku - nie robię reklam”.

Obecnie w Platige Image dobiegają końca prace nad autorskim filmem „Paths of Hate” Damiana Nenowa. Tomek Bagiński, artystyczny symbol firmy i jej najgłośniejsze nazwisko, pracuje przy projekcie „HARDCORE 44”, na razie na etapie developmentu. „Powiększa się nam grono zagranicznych klientów reklamowych” - mówi Agnieszka Piechnik. – „Tomek Bagiński od lat robi projekty dla londyńskich agencji. Staramy się o mocną dywersyfikację projektów, co pomaga przetrwać trudne okresy. Szukamy klientów i w Europie, i na świecie”. Kolejnym źródłem dochodów, a także znaczących kontaktów, są usługi w postaci efektów specjalnych m.in. dla Jerzego Skolimowskiego i Larsa von Triera. „Chcielibyśmy również wejść w koprodukcje międzynarodowe” - zdradza Agnieszka Piechnik.

Powtarza się opinia, że byłoby dobrze, „gdyby nastąpiło <wielkie bum>”, jak mówi Zduńczyk. Serafiński liczy na to, że rynek poruszy „Jeż Jerzy”, ekranizacja popularnego komiksu, która powstaje w Paisa Films, interesującej firmie, kierowanej przez Macieja Ślesickiego. Popularny reżyser, współzałożyciel Warszawskiej Szkoły Filmowej, człowiek niezwykle otwarty na nowe idee, w Paisa Films wyprodukował m.in. „Rezerwat”, a teraz debiutuje jako producent animacji. „Chcemy przedstawić szerokiej widowni, również zagranicznej, dopracowaną pod względem artystycznym i technicznym animację na światowym poziomie, która – oprócz wartkiej i dowcipnej fabuły – będzie zawierać satyryczne spojrzenie na obyczajowość i przywary współczesnych Europejczyków” – mówi o „Jeżu Jerzym”. W ekipie filmu jest m.in. wybitny animator Wojciech Wawszczyk i absolwent łódzkiej PWSFTviT Kuba Tarkowski, który pracował przy czwartej części „Harry’ego Pottera”. Premiera „Jeża” jest planowana na marzec 2011 roku. Rok później wejdą „Złote krople” i Daniel Zduńczyk nie ukrywa, że liczy na duży sukces komercyjny i rozhuśtanie rynku. Oby, oby…

Wielką szansą dla polskich producentów animacji jest przyszłoroczny Cartoon Forum, który odbędzie się w przyjaznym filmowcom Sopocie. Już teraz powinni oni myśleć o tym, jak wykorzystać szanse, które daje zebranie w jednym miejscu sales agentów, selekcjonerów, dystrybutorów. W tym roku na Węgrzech nasza reprezentacja była bardzo słaba, musimy się więc postarać, aby następnym razem wypaść jak najlepiej.

Twórcy filmów dziecięcych wyczuli tę szansę i pod koniec listopada spotkali się na konferencji poświęconej filmowi dla dzieci. Czas zakasać rękawy i próbować powalczyć. Jest nadzieja. 
Anna Wróblewska
Magazyn Filmowy SFP 4/2010
Ostatnia aktualizacja:  14.12.2013
Zobacz również
Raport o Wytwórniach Filmowych cz. I
Gdzie tworzyło się środowisko filmowe… 65 lat WFF w Łodzi
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll