PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
PRODUKCJA FILMÓW
  28.10.2012
Co jest trudniejsze niż bycie filmowcem? Bycie początkującym filmowcem. Na szczęście w ciągu ostatnich kilku lat, dzięki wsparciu placówek edukacyjnych oraz instytucji filmowych, start w zawodzie staje się coraz łatwiejszy.

O tym, że debiutujący filmowcy są coraz bardziej znaczącą siłą w polskim kinie można było przekonać się w trakcie dwóch poprzednich edycji festiwalu filmowego w Gdyni. W 2011 roku aż 5 z 12 filmów prezentowanych w Konkursie Głównym stanowiły debiuty lub drugie filmy (według zapisów w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej traktowane są tak samo). Obejrzeliśmy wtedy „Salę samobójców” Jana Komasy, "Daas" Adriana Panka, "Wymyk" Grega Zglińskiego, „Ki” Leszka Dawida oraz „Kreta” Rafaela Lewandowskiego. Podczas ostatniej edycji, w maju 2012 roku, w Konkursie Głównym znalazły się 4 debiuty. Tyle samo trafiło do przeglądu Panorama Polskiego Kina, przy czym tutaj pierwsze filmy stanowiły aż dwie trzecie programu. Tegoroczna selekcja festiwalu debiutów „Młodzi i Film” też wygląda imponująco - o Wielkiego Jantara konkurowało 12 pełnometrażowych produkcji. Ale nie zawsze było tak różowo.

"Ki", reż. Leszek Dawid, mat. promocyjne

Pokolenie 2000 i późniejsze

Pamięcią nie trzeba sięgać zbyt daleko. Jeszcze w 2004 roku sytuacja wyglądała inaczej. Wprawdzie festiwal w Gdyni wygrał debiutancki film Magdaleny Piekorz, „Pręgi”, a Nagrodę Specjalną Jury otrzymało „Wesele”, drugi film Wojciecha Smarzowskiego, to sytuacja młodych filmowców była nie do pozazdroszczenia. Najtrudniejsze było zdobycie środków na produkcję - istniejący ostatni rok Komitet Kinematografii nieczęsto przyznawał je debiutantom. Młodzi twórcy realizowali etiudy w trakcie studiów, a potem od razu musieli przeskoczyć do pełnometrażowej fabuły - innej drogi nie było. Jedną z nielicznych inicjatyw wspierających początkujących reżyserów był program „Pokolenie 2000”, finansowany przez Telewizję Polską, który działał na początku poprzedniej dekady. To tu swoje pierwsze filmy realizowali Maciej Pieprzyca, Artur Urbański, Marek Lechki i Iwona Siekierzyńska. Teoretycznie, twórcy filmowi mogli sami wziąć kamerę - i los - w swoje ręce (co w czasach poprzedniego ustroju - choćby z powodu niedostępności sprzętu - nie było możliwe) i realizować projekty z minimalnym budżetem. Zresztą na początku XXI wieku z nurtem kina niezależnego wiązano duże nadzieje. Ścieżka, która okazała się drogą do sukcesu dla amerykańskich twórców takich jak Steven Soderbergh, Todd Solondz czy Quentin Tarantino, w Polsce była ślepym zaułkiem, a kino niezależne nie wybiło się ponad poziom kina amatorskiego. Wyjątki od tej reguły są nieliczne: jednym z niewielu reżyserów, którzy z sukcesem przeszli z off-u do głównego nurtu kina (przy zachowaniu artystycznej niezależności) jest Przemysław Wojcieszek.

Priorytet: debiut

W połowie poprzedniej dekady sytuację młodych filmowców zaczęła się zmieniać. Jednym z głównych zadań działającego od 2005 Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, zapisanych w Ustawie o kinematografii, jest wspieranie debiutów filmowych oraz rozwoju artystycznego młodych filmowców. W ramach Programu operacyjnego Instytutu  „Produkcja Filmowa” powstał Priorytet I „Debiuty reżyserskie” i już w 2006 roku dofinansowanie otrzymało 14 debiutów, w 2007 roku - 16, w 2008 roku - 18. Obecnie, po zmianach w strukturze programów operacyjnych, Instytut ma zapis, że „co najmniej 10% alokacji na dofinansowanie przedsięwzięć w ramach priorytetów III, IV i V [produkcja filmów fabularnych, dokumentalnych i animowanych - przyp. red.] zostanie przeznaczone na debiuty reżyserskie”. Co więcej, pierwsze lub drugie filmy autorskie mogą w wyjątkowych przypadkach liczyć na dotację wynoszącą do 70 procent budżetu (przy pozostałych produkcjach jest to maksymalnie 50 procent). PISF dofinansowuje też młodych twórców w ramach Priorytetu I – „Edukacja filmowa i kształcenie profesjonalne”. W 2012 dotacje otrzymały między innymi szkoły filmowe (na produkcję etiud) oraz organizatorzy warsztatów (np. Warsztaty 3D Film Spring Open 2012) i szkoleń (Filmoteka Szkolna, Nowe Horyzonty Edukacji Filmowej). Wśród beneficjentów tego programu jest także działające od 2008 roku przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich Studio Munka, skupiające się na produkcji filmów krótkometrażowych (programy „30 minut”, „Pierwszy Dokument”, „Młoda Animacja”) oraz pełnometrażowych debiutów . 



"Chrzest", reż. Marcin Wrona, mat. promocyjne

Krótkie i dobre


Fabularny program „30 minut” powstał wcześniej niż Studio, bo w 2006 roku, jako łącznik między realizacją szkolnych etiud i profesjonalnych filmów pełnometrażowych. W założeniach działania Studia jest zapis nie tylko o produkcji filmowej, ale także o rozpowszechnianiu dzieł młodych twórców, które mają wzbogacać „ofertę polskiej kinematografii na rynku dystrybucji krajowej i zagranicznej” oraz „oferty programowej TVP S.A. - szczególnie kanału Kultura”. Tak się stało, przy czym krótkometrażowe polskie filmy rozpowszechniane są przede wszystkim na festiwalach i pokazach specjalnych. Oprócz dedykowanej debiutantom imprezy w Koszalinie (wywiad z dyrektorem artystycznym wydarzenia, Januszem Kijowskim - poniżej) czy programowo pokazującego krótkometrażowe filmy krajowe i zagraniczne Krakowskiego Festiwalu Filmowego, najważniejsze polskie festiwale filmowe (w Gdyni, Warszawie, Wrocławiu, Bydgoszczy) organizują konkursy lub przeglądy młodego kina. I nie trafiają w pustkę: na seanse krótkich animacji, fabuł i dokumentów co roku przychodzi więcej widzów. Podczas stołecznego przeglądu najlepszych etiud z PWSFTviT „Łodzią po Wiśle”, organizowanego od 2002 roku, trudno znaleźć pusty fotel na widowni. Na rozkwit młodego kina ma także wpływ powstanie nowych szkół filmowych. W 2001 roku ruszyła Mistrzowska Szkoła Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy (obecnie: Szkoła Wajdy), oferująca programy edukacyjne dla profesjonalnych filmowców, którzy w ramach fabularnego Studia Prób, dokumentalnego DocPro lub międzynarodowego programu EKRAN mogą rozwijać swoje projekty (w ostatnich latach były to np. "Daas" Panka i "Wymyk" Zglińskiego). Od 2004 roku fachu uczy Warszawska Szkoła Filmowa, a od 2010 roku także Gdyńska Szkoła Filmowa. 

Młodzi na świecie

Kino młodych staje się coraz popularniejsze nie tylko wśród polskiej publiczności, ale także międzynarodowej. Co roku debiuty i krótkie metraże jeżdżą na setki festiwali, także dzięki coraz bardziej profesjonalnym mechanizmom promocji zagranicznej. Polskie filmy - na razie nieliczne - pojawiają się w selekcjach najważniejszych festiwali świata: w 2012 w Cannes, w sekcji „Quinzaine des Realisateurs”, był pokazywany wyprodukowany przez Studio Munka „Portret z pamięci” Marcina Bortkiewicza, w Karlowych Warach - „Bez wstydu” Filipa Marczewskiego, „Yuma” Piotra Mularuka i „W sypialni” Tomasza Wasilewskiego. W 2011 berlińską sekcję Panorama Special otworzyła "Sala samobójców" Jana Komasy, a do przeglądu Venice Days zakwalifikowało się „Ki” Leszka Dawida. Młodym polskim kinem powoli interesują się też zagraniczni agenci sprzedaży i dystrybutorzy, by wymienić choćby „Moją krew” i „Chrzest” Marcina Wrony czy „Rewers” Borysa Lankosza. Filmowa młodzież łatwiej wchodzi w dorosłość: z korzyścią dla widzów, polskiej kinematografii oraz samych siebie.

* autorka tekstu pracuje w dziale PR i Dystrybucji w Szkole Wajdy i Wajda Studio


"Sala samobójców", mat. promocyjne


Nie pudrować rzeczywistości

Rozmowa z Januszem Kijowskim, dyrektorem artystycznym Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”


Zbliża się 31. edycja festiwalu Młodzi i Film, gdzie pokazywane są wyłącznie debiuty – krótko- i pełnometrażowe. Czy trudno było przez poprzednie lata utrzymać profil festiwalu? Uniknąć pokazywania nowych filmów polskich i zagranicznych zrobionych przez starszych twórców, co zwiększyłoby liczbę widzów w koszalińskich salach?
Pokusa, żeby rozszerzyć program jest zawsze. Po kilku latach poszukiwań formuła festiwalu wreszcie się wyklarowała - postanowiliśmy, że wydarzenie będzie w całości poświęcone naszym debiutantom. Nawet w sekcjach pozakonkursowych pokazujemy debiuty, tylko te sprzed lat, nakręcone przez mistrzów polskiego kina, takich jak Wojciech Marczewski czy Krzysztof Zanussi. I nawet dziś ich filmy robią na nas wrażenie swoją odwagą.

Kiedy było trudniej zadebiutować? 35 lat temu, gdy kręcił Pan "Indeks", czy dzisiaj?

W latach 70. na pewno było łatwiej zadebiutować w kinie artystycznym. Zresztą nikt z nas, a mówię tu o kolegach, którzy debiutowali w tym samym czasie: Agnieszce Holland, Krzysztofie Kieślowskim, Feliksie Falku czy Filipie Bajonie, nie wyobrażał sobie debiutu w innym gatunku! Kto chciał pracować w tak zwanej profesji, szedł do Telewizji, do wytwórni Poltel i tam realizował filmy na zamówienie. Obecnie jest o wiele łatwiej nakręcić film w ogóle, choćby z powodu postępu technologicznego - wystarczy mieć małą kamerę albo komórkę i grupę przyjaciół do pomocy. Jakie są rezultaty artystyczne tej pracy, to już inna sprawa.  Łatwiej jest też zgromadzić budżet na pierwszy film, bo Polski Instytut Sztuki Filmowej ma specjalną pulę środków dla debiutantów. Instytut wspiera też finansowo produkcję etiud szkolnych oraz średniometrażowych filmów, jakie powstają w Studiu Munka. Pod względem produkcyjnym są one dużo bardziej profesjonalne niż nasze, które robiliśmy właściwie za nic, za pomocą przysłowiowego sznura do snopowiązałek.
 
Powstaje coraz więcej filmów realizowanych przez młodych twórców. Czy ilość przekłada się też na jakość?

Nie ma prostej zależności, poziom nie podnosi się równomiernie. Jednego roku po obejrzeniu wszystkich krótkometrażowych fabuł jestem zachwycony: są nowatorskie, odważne i ciekawe. A rok później, po projekcji filmów kolejnego rocznika, załamuję ręce. Podczas poprzedniej edycji festiwalu „Młodzi i Film" mieliśmy bardzo dobry Konkurs Główny -  były w nim takie filmy jak "Daas" Adriana Panka, „Ki” Leszka Dawida czy „Heniek” Elizy Kowalewskiej i Grzegorza Madeja. Jak będzie w tym roku, nie chcę zdradzać, zobaczcie państwo sami w Koszalinie.

Za co pan ceni debiutantów?
Mają odwagę, żeby w sposób gorący opisywać rzeczywistość i buntować się przeciwko niej. Z tego powodu w ich filmach jest więcej prawdy o nas wszystkich, o świecie, nawet jeśli warsztatowo daleko im do doskonałości. Jako dyrektor artystyczny festiwalu „Młodzi i Film” w Koszalinie mam zasadę, żeby dopuszczać do konkursu różne filmy: świetne, dobre i średnio udane. Odrzucamy tylko te najbardziej koślawe, bo nie chcemy fryzować i ubarwiać rzeczywistości pokazując dziesięć najlepszych produkcji.



Ola Salwa
Magazyn Filmowy SFP 3/2012
Ostatnia aktualizacja:  28.10.2012
Zobacz również
Lewkowicz: pieniądze winny być podporządkowane sztuce
Droga do pełnego metrażu
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll