Aż poleje się krew

Kalifornia, przełom XIX i XX wieku. Początek amerykańskiej gorączki związanej z wydobyciem ropy naftowej. Daniel Plainview jest mężczyzną, który sam o sobie mówi: „I'm a family man”. To człowiek, który sprytem, inteligencją, samodyscypliną, ale przede wszystkim ciężką pracą próbuje wcielić w życie nieśmiertelny amerykański slogan „od pucybuta do milionera". Po otrzymaniu informacji o bogatych złożach wraz z synem H.W. dociera do małej osady Little Boston, w której niepoślednią rolę odgrywa kaznodzieja Eli Sunday stojący na czele Kościoła Trzeciego Objawienia. Spekulacje się potwierdzają, Plainview skupuje okoliczne ziemie, otwiera pierwszy szyb, by wkrótce stać się potentatem będącego dopiero w powijakach przemysłu naftowego. Dzięki wysiłkowi, uporowi wywodzącemu się z ciężkich doświadczeń w swoim ręku ma wszystko – pieniądze, władzę, ale nie jest szczęśliwy, popada w konflikt z synem. Sukces okazuje się pozorny, tak naprawdę to jedynie początek końca.

Po raz pierwszy w swojej karierze Paul Thomas Anderson pracował nad cudzym tekstem, co wspomina zresztą jako wyjątkowo trudne doświadczenie. Scenariusz napisał na podstawie głośnej powieści Uptona Sinclaira „Oil!”. Amerykański pisarz, tworzący w pierwszej połowie XX wieku, w swoich utworach dość odważnie przemycał socjalistyczne sympatie. Wielokrotnie podejmował tematy biedy, ubóstwa, rodziny, bardzo ciężkich warunków pracy, z jakimi spotykają się ludzie. Nie inaczej jest w wypadku utworu, który stał się literackim pierwowzorem „Aż poleje się krew”. Także tutaj rodzina stanowi istotną motywację kolejnych wyborów Daniela Plainview (nieco bardziej współczesnej wersji Barry’ego Lyndona) – w znakomitej kreacji Daniela Day-Lewisa – do czego po wielekroć się przyznaje. Obiektywem Roberta Elswita w naturalistyczny sposób przedstawiona została mordercza ludzka praca, znakomicie wyeksponowany – niczym u Josefa von Sternberga – motyw chciwości, a wszystko to ubrane w amerykańskie mity, czyli ropę naftową i ruchy religijne, dla których Stany Zjednoczone były zawsze, i są nadal, niezwykle podatnym gruntem.