Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Filmowcy lubią się bawić. Zwłaszcza – w swoim towarzystwie. Legendami (które zresztą w SFP chętnie utrwalamy w postaci artykułów, książek, blogów) obrosły wieczory i noce w SPATiFie, Piekiełku, Mozaice, Żaczku, Alchemii oraz innych słynnych miejscach. Od ponad dekady własną legendę budują sobie Opłatki Stowarzyszenia Filmowców Polskich i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.
Jest to uroczystość najbardziej frekwencyjna, nie należy więc się dziwić, że można w ciągu kilku godzin nie spotkać nawet osoby, z którą się wcześniej solennie umówiła. Ale poza tym swoje mniejsze lub większe uroczystości gwiazdkowe organizują producenci, różne instytucje i organizacje.
Uwielbiam je, nie wyobrażam sobie gwiazdkowego nastroju bez tego rytualnego obchodu zaprzyjaźnionych osób prawnych i fizycznych, skupionych w restauracjach, hotelach, lub pod stałymi adresami, jak Chełmska 19/21 czy Puławska 61. Napięta atmosfera polityczna i społeczna oraz utrzymujące się przekonanie o niepewności przyszłości i nietrwałości rzeczywistości nie przeszkodziły we wspólnej celebracji, spotkaniach, ba, nawet w subtelnych żarcikach. Nic tak nie sprzyja wspólnocie, niż poczucie zagrożenia. Były więc i w tym roku momenty wspaniałe, śmieszne, hulaszcze, choć nie urodziła się tym razem chyba żadna smaczna, pieszczona i chętnie udostępniana środowiskowa anegdota.
Odczuwaliśmy jednak – rozmawialiśmy przecież o tym wielokrotnie, więc świadomie używam liczby mnogiej - cień. Brak tych, których nagłe odejście pozostawiło nas niemymi, zaskoczonymi, niedowierzającymi. Nieprzygotowanymi. A z brakiem musieliśmy się w mijającym rokiem mierzyć kilkakrotnie.
Są między nami, bawią się, żartują, wszystko niby ok. Potem żegnają się – no, na mnie już czas, lecę, bo nigdy stąd nie wyjdę – i znikają. Jak Marcin Wrona w Gdyni, rzucający „do zobaczenia”, jak Wojtek Szczudło, który podejmował gości na premierze nowego filmu studia Kalejdoskop.
Nie sposób się z tym nagłym brakiem pogodzić. Zawsze przecież byli na tych opłatkach, śledzikach, jajeczkach.
Może dlatego ciągle wydaje nam się, że mignęli nam w tłumie.
Odczuwaliśmy jednak – rozmawialiśmy przecież o tym wielokrotnie, więc świadomie używam liczby mnogiej - cień. Brak tych, których nagłe odejście pozostawiło nas niemymi, zaskoczonymi, niedowierzającymi. Nieprzygotowanymi. A z brakiem musieliśmy się w mijającym rokiem mierzyć kilkakrotnie.
Są między nami, bawią się, żartują, wszystko niby ok. Potem żegnają się – no, na mnie już czas, lecę, bo nigdy stąd nie wyjdę – i znikają. Jak Marcin Wrona w Gdyni, rzucający „do zobaczenia”, jak Wojtek Szczudło, który podejmował gości na premierze nowego filmu studia Kalejdoskop.
Nie sposób się z tym nagłym brakiem pogodzić. Zawsze przecież byli na tych opłatkach, śledzikach, jajeczkach.
Może dlatego ciągle wydaje nam się, że mignęli nam w tłumie.
Anna Wróblewska
fot. Kuba Kiljan / Kuźnia Zdjęć
"Przebudzenie mocy" idzie jak burza
"Gwiezdne wojny" przegrały z Greyem
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024