PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Anna Wróblewska
  2.08.2015
Mało rzeczy ucieszyło mnie ostatnio tak bardzo, jak decyzja Komitetu Organizacyjnego Festiwalu Filmowego w Gdyni w sprawie Platynowych Lwów. Doczekał się ich Tadeusz Chmielewski, jeden z najpopularniejszych, a jednocześnie najskromniejszych polskich reżyserów.
Jest to dla mnie rodzaj własnej, osobistej radości; pan Tadeusz był moim pierwszym szefem, kiedy jako 22-latka poszłam pracować pod legendarny adres na Puławskiej 61, do dawnych Zespołów Filmowych. Jednocześnie ciepły i twardy, miał ogromny wpływ na moje obecne pojmowanie kina.

Ceniąc prostotę i dyscyplinę scenariuszową, bezbłędnie wychwytywał słabości tekstu i zabiegi autorów, by gadaniem, słowem pokryć braki filmowej kompozycji. Myślę, że nauczył mnie tego, co najważniejsze: jak czytając scenariusz, odróżnić to co napisane, co autor chciał powiedzieć, od tego, co naprawdę pokazuje dany tekst, jak przełoży się to na język filmu. Dlatego też nawet nie próbowałam zająć się pisaniem scenariuszy – to zabawa dla utalentowanych, a jednocześnie obdarzonych wyobraźnią, której mi fatalnie brakuje.

Tadeusz Chmielewski zwrócił mi uwagę na kilka podstawowych błędów scenariuszowych. Do dzisiaj, gdy czytam scenariusze i natknę się na retrospekcję (w środku filmu) zadaję sobie pytanie: czy jest ona naprawdę potrzebna, czy spełnia istotną funkcję artystyczną, czy maskuje nieudolność autora i brak pomysłu na rzeczywiste filmowe rozwiązania?


Tadeusz Chmielewski w Studiu Filmowym Oko, 2009, fot. Adrianna Kędzierska / SF Kadr

Platynowe Lwy dla autora „Wiernej rzeki” to znakomita decyzja. Także dlatego, że warto widzom uświadomić, kto stoi za filmami, które tak kochają. Tadeusz Chmielewski  rzadko występuje w mediach, rzadko zabiera głos w sprawach publicznych, choć przez wiele lat był jednym z najbardziej aktywnych członków  Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Trudno wyobrazić sobie dorosłego Polaka, który nie zna większości filmów Chmielewskiego. "Jak rozpętałem II wojnę światową", "Ewa chce spać", „Gdzie jest Generał”, „Wiosna panie sierżancie!” to najpopularniejszy kanon polskiej komedii.

Moim ukochanym filmem Chmielewskiego jest "Nie lubię poniedziałku", który wielbię od dzieciństwa. Szef wyznał kiedyś, że otrzymał niespodziewanie propozycje złożenia tekstu, a że nie miał nic pod ręką, usiadł, sięgnął do pomysłów nowszych i starszych i w ciągu paru dni stworzył wielowątkową, skomplikowaną, krzyżującą się współczesną obyczajową historię. Każda z nich jest udana – czy to wczorajszego Łazuki, czy romantycznego Włocha, czy bogacza z amerykańskiej Polonii, czy to milicjanta opiekującego się dzieckiem w pracy, czy to mojego ulubieńca szukającego treblinek do kombajnu i lądującego ostatecznie w Zachęcie w charakterze współczesnego twórcy z ludu. A największą i najpiękniejszą bohaterką filmu jest wyidealizowana, wyczyszczona, rozbielona Warszawa, pięknie sfotografowana przez Mieczysława Jahodę.

Dobrze, że z okazji 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni nazwisko reżysera zabrzmi w końcu pełnym głosem.

Anna Wróblewska
artykuł redakcyjny
Zobacz również
fot. zrzut z ekranu
Polacy na wakacjach
Box Office Polska. Fantastyczne półrocze
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll