PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Jerzy Armata
  10.09.2013
Kilka tygodni temu na tych łamach żegnałem Wojtka Juszczaka, wspaniałego znawcę i propagatora jazzu, teraz przyszła kolej na Jarosława Śmietanę, jednego z naszych najlepszych muzyków.

Tegoroczne lato okazało się niezwykle pochmurne dla polskiego jazzu. Śmietana był muzykiem bardzo wszechstronnym. Pamiętam fantastyczne występy w krakowskim Klubie pod Jaszczurami z Władysławem "Adzikiem" Sendeckim (klawisze), Andrzejem Pawlikiem (bas), Benkiem Radeckim (perkusja), Piotrem Prońko (saksofon), czyli pierwszym składem Extra Ballu, słynne "Kilimanjaro" Zbigniewa Seiferta – jeden z najlepszych koncertów w historii rodzimego jazzu, czy wspaniałe granie z tak różnorodnymi artystami, nie tylko jazzowej proweniencji, jak: Karen Edwards, Art Farmer, Tomasz Szukalski, Wojciech Karolak, Billy Neal, Nigel Kennedy, Paweł "Bejbi" Mąciwoda (basista Scorpions), Beata Rybotycka (aktorka i pieśniarka Piwnicy pod Baranami) i Zbigniew Paleta (niegdysiejszy pierwszy skrzypek w zespole Ewy Demarczyk). Nigdy nie zapomnę Hendriksowskiego "Purple Haze", zagranego z Nigelem Kennedym z takim wykopem, że Krakowska Filharmonia o mało nie wzniosła się w powietrze, czy subtelnej interpretacji "Zwiędłych liści" Josepha Kosmy albo kompozycji Jana Ptaszyna Wróblewskiego do słów Agnieszki Osieckiej "Zielono mi", z której cytat, owo "Szurum-burum", posłużył za tytuł koncertu Beaty Rybotyckiej w Teatrze STU, gdzie pierwszą gitarę grał – oczywiście – Śmietana. W tamtym recitalu znalazło się – choć nie weszło na późniejszą wspólną płytę – słynne "Małe kino" Władysława Szpilmana i Ludwika Starskiego: "W małym kinie nikt już nie gra dzisiaj na pianinie...", albo porywające solo gitarowe w mocno "urockowionej" wersji "Purple Rain" z repertuaru Prince’a w finale koncertu Karen Edwards w Harris Piano Jazz Bar. "W małym barze nikt już nie gra dzisiaj na gitarze"...


Jarosław Śmietana, fot. Grzegorz Kozakiewicz


Z niezliczonych występów Śmietany najbardziej utkwił mi w pamięci koncert w krakowskim kinie Kijów. 15 lutego 2005, smętnego zimowego wieczoru doszło tam do bezprecedensowego wydarzenia. Jarosław Śmietana i jego zespół, przy pomocy DJ-a Gipsymana i dwóch nowohuckich raperów – Bzyka i Guzika, przedstawił historię polskiego jazzu z wydatnym udziałem najważniejszych bohaterów swojej opowieści. A uczynił to w sposób frapujący, a zarazem niekonwencjonalny, poprzez utwór napisany w poetyce… hiphopowej. Później utwór "A Story of Polish Jazz” doczekał się znakomitej wizualizacji w klipie Yacha Paszkiewicza, moim zdaniem jednym z najlepszych naszych filmów muzycznych. Zresztą – dzięki uprzejmości reżysera – sprawdźcie Państwo sami.

Koncert zrobił na mnie ogromne wrażenie, do tego stopnia, że napisałem recenzję utrzymaną... w jego poetyce. – Cytowanie samego siebie zawsze wydawało mi się obleśnym bezwstydem. Na starość wszakże głód takiego i nie tylko takiego bezwstydu okazuje się nieodparty. Nie chełpię się, ale też specjalnie nad tym nie boleję – wiek niesie dotkliwsze upadki – pisze w jednym z ostatnich odcinków swego "Drugiego dziennika albo autobiografii w sensie ścisłym" Jerzy Pilch na łamach "Tygodnika Powszechnego". Posłucham zatem Mistrza i przypomnę tamtą recenzję:

Jazz się przed półwieczem ponoć rodził w Krakowie,
więc jego historię zagrano w Kijowie,
wtorkowego wieczoru w kinie się zebrała
pod wodzą Jarka Śmietany orkiestra wspaniała.
Przybył Michał Urbaniak i Duduś Matuszkiewicz,
i Tomasz Szukalski, i Henryk Miśkiewicz,
nie zabrakło Stryszowskiego i Janusza Muniaka,
nie obyło się także bez Wojtka Karolaka,
był Zbigniew Namysłowski i Ptaszyn Wróblewski,
nie zawiódł Krzesimir Dębski i Henryk Majewski.
Gwiazdom towarzyszyła sekcja nie byle jaka:
Czerwiński, Logan, Kupiec – z pomocą Michalaka.
Wyleżoł grał na pianie, Gipsyman skreczował,
a duet raperów z Huty wspaniale rapował.
Gdy Guzik i Bzyk zapytali: Co to jest?
Publiczność odkrzyknęła: Polish Jazz!
I zaczęli opowiadać, jak to kiedyś było,
jaką się muzykę grało, jaką wódkę piło,
kiedy usłyszałem znane mi nazwiska,
do głowy fala wspomnień zaczęła się wciskać:
w Rotundzie grał Stryszowski, w Jaszczurach – Śmietana,
można było słuchać do samego rana,
albo w Krzysztoforach Zaduszek świętowanie
czy w Nowym Żaczku całonocne jamowanie.
W niejednym oku w Kijowie łza się zakręciła,
bo muzyka, którą grano, taką kiedyś była.
Gdyby Ptaszyn znów zapytał: – Kto tak pięknie gra?
Śmietanka polskiego jazzu oraz Jarek Śmietana!
I tak jazz sześć kwadransów pięknie sobie grano,
a popisy muzyków rapem okraszano,
była stojąca owacja i bisy wspaniałe
oraz ostatnie frazy bez końca powtarzane.
Gdy raperzy pytali: Co to jest?
To publiczność w Kijowie: Polish Jazz!
A raperzy raz jeszcze: Co to jest?
A ja sobie pod nosem: To także mój jazz!
Gdy mnie zapytacie, jak to wszystko grało,
odpowiem – cudownie! Wasz DJ Działo.


Jarosław Śmietana, fot. Grzegorz Kozakiewicz

Niedługo później spotkałem Śmietanę w Starych Koniach. Sympatycznie potraktował mój recenzencki żart. Można powiedzieć, miło nam się wtedy – "tekściarzom" – przy piwie gwarzyło. Potem wyszedł na scenę i zagrał, ale także zaśpiewał, jeden z bluesowych standardów. W ostatnich latach jego muzyka zaczęła coraz bardziej kierować się w stronę bluesa, o czym świadczą choćby płyty, nagrane z Billy Nealem. – Blues to korzenie, reszta to tylko owoce – twierdził Willie Dixon.

Śmietana miał w swym bogatym życiu artystycznym jeden epizod filmowy: napisał muzykę do noweli Ryszarda Bugajskiego "Co się stało z naszą solidarnością?" , która weszła w skład filmu "Solidarność, Solidarność...". Ta krótka, kilkuminutowa opowieść reżysera słynnego "Przesłuchania" miała formułę klipu, w którym rapowali: Grzegorz Markowski oraz – znani nam z "A Story of Polish Jazz" – Bzyk i Guzik.

Co się stało z naszą solidarnością.
Gdzie się podziały nasze ideały,
przecież w zniewoleniu walczyliście z godnością,
dziś nam stare hasła tylko pozostały
–  wykrzykują z ekranu nowohuccy raperzy.

No właśnie, co się stało z naszą solidarnością? Warto przypomnieć to pytanie, tuż po premierze "Wałęsy. Człowieka z nadziei" Andrzeja Wajdy.


Jerzy Armata
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Mocny powrót Riddicka
Ożywienie kin w końcówce sezonu letniego
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll