PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Daniel Odija
  5.02.2013
Ciekawie po latach sprawdzać swoje fascynacje. Pamiętam piorunujące wrażenie, jakie swego czasu wywarł na mnie film "Dzikość serca" Davida Lyncha. Parę dni temu porównałem go z pierwowzorem, czyli powieścią Barrego Gifforda o tym samym tytule. I czy to ja się starzeję, czy po prostu zmieniło się moje postrzeganie rzeczywistości, ale tak jak książkę pochłonąłem, powtórka filmu tym razem zmęczyła mnie niemiłosiernie.

Cała błyskotliwa groteskowość filmu upada wobec pozornie nieefektownej obyczajowości książki. Barry Gifford skomponował swoją powieść z krótkich skondensowanych rozdziałów. Nie ma tu zbędnych słów, opisy są ascetyczne, przeważają świetne dialogi. Gifford opowiada świat w rozmowach. Historia miłości Luli i Sailora pozornie nie wyróżnia się niczym szczególnym, jest jednak coś ujmującego w naiwności pary kochanków. Czytelnik ma do czynienia ze światem prawdziwym, wiarygodnym, prawdopodobnym. Bohaterowie wywołują sympatię, są prości ale nie prostaccy. To całkiem inna społeczność niż wizja Lyncha. Przykładem książkowa matka Luli, próbująca zapobiec związkowi swojej córki z chłopakiem, który w jej pojęciu jest przestępcą. Co prawda jest kobietą znerwicowaną i nadopiekuńczą, ale daleko jej do filmowej Marietty, szalonej wiedźmy, wyuzdanej jędzy, hipokrytki dążącej do unicestwienia każdego, kto nie spełni jej zachcianek.       
 

Lula (Laura Dern) i Sailor (Cage) w "Dzikości serca" reż. David Lynch  / TIM Film Studio

Bo w swoim filmie Lynch tak przerysował opowieść, że ocieramy się o rzeczywistość koszmaru. Naturalność książkowej jawy wrzucił w nadnaturalność snu. W dodatku tak zwulgaryzował rzeczywistość, że gdyby nie absurdalne poczucie humoru, karykatura wywoływałaby wyłącznie niesmak. Ale proporcje przemocy i śmiechu są tak sprytnie wypośrodkowane, że łatwo dajemy zaprosić się do zabawy w świat nieistniejący, choć zachowujący pozory istnienia.

U Lyncha otaczają nas sami dziwacy. Oczywiście chwyt zamierzony. Na grotesce i balansowaniu między kiczem a patosem Lynch oparł całą wizję swojego kina, a "Dzikość serca" jest tej wizji wczesną realizacją. Nie można przecież zaprzeczyć, że groteska jako chwyt artystyczny sprzyja wykreowaniu niezapomnianych ról. Choćby życiowa kreacja Nicolasa Cage’a, czy postać grana przez Willema Dafoe, który sprawił, że filmowy Bobby Peru przerasta książkowego. Na papierze zaledwie naszkicowany, w filmie dzięki aktorskiemu geniuszowi otrzymujemy świra śmiesznie przerażającego. I te zepsute zęby!


Bobby Peru (Willem Dafoe) w "Dzikości serca" reż. David Lynch / TIM Film Studio

Powtórzę banał, książka i film to dwa różne media i różne są realizacje świata, jaki pragną przedstawić.  Mimo tej wiedzy, zaskoczyła mnie kaskaderka Lyncha w odczytaniu przez niego powieści Gifforda. W konformacji z pierwowzorem książkowym wychodzi trochę śmiesznie. Niedojrzale? Bombarduje przegięciem, które już tak nie ujmuje, już tak nie działa. Być może to co kiedyś w dzikości Lyncha mnie szokowało i zaskakiwało, dziś ociera się o tanie efekciarstwo. Przyzwyczaiłem się do Lyncha? Zestarzałem? Czy zestarzało się dzieło?
 
Z kolei powieść Gifforda wciąż działa. Swoją prostotą, bezkompromisowością, żadnym puszczaniem oczka do czytelnika… Należy w tym miejscu dodać, że pisarzowi musiały spodobać się pomysły reżysera, skoro kilka lat później wspólnie napisali scenariusz „Zagubionej autostrady”.  No i dobrze! A efekt współpracy dwóch panów, każdy kto kocha kino, zna. I niech swoje wnioski wyciąga. Powodzenia!

Daniel Odija
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Kolejny sukces polskiego filmu!
Box Office. Zaskakujący triumfator weekendu w polskich kinach
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll